poniedziałek, 13 października 2014

O bulwa, ale... groszek :)


Groszek bulwiasty (Lathyrus tuberosus), archeofit preferujący gleby gliniaste bogate w wapń. Ja z dotychczasowych wędrówek najbogatsze stanowiska groszku bulwiastego odnalazłem na lessowych glebach w okolicy Sandomierza. Z resztą, ta okolica jest wyjątkowo bogata też w inne gatunki roślin jadalnych, takie eldorado.

Groszek bulwiasty kwitnie od czerwca do sierpnia, ma charakterystyczne, duże, purpuroworóżnowe kwiaty. Część nadziemna szybko zanika i namierzenie stanowisk groszku później nie jest łatwe. Bulwy groszku są chętnie poszukiwane przez różne zwierzęta, min, przez dziki i myszy. Czasami właśnie dzięki pozostałościom po żerowaniu dzikich zwierząt można odszukać miejsca występowania groszku.

Częstszy na pogórzu, głownie na polach, murawach, zaroślach i w ich otoczeniu. Nas najbardziej interesują bulwy, podłużne, o kształcie pękatej marchewki, do kilku centymetrów długości, młode o cienkiej jasnej skórce, starsze o brązowoczarnej, grubszej skórce i białym wnętrzu. Bulwy można wykopywać od sierpnia do maja, na wiosnę łatwiej odnaleźć dzięki wyrastającym młodym łodygom. Trzeba kopać poszukując bulw na nitkowatych korzeniach, to pracochłonne zajęcie szczególnie na glebach zwięzłych.
Bulwy groszku są cennym pożywieniem, pożywne i smaczne, zawierają dużo skrobi, jadalne na surowo, lepsze po ugotowaniu bądź upieczeniu.

To teraz bierzemy szpadelek i idziemy kopać :)

piątek, 10 października 2014

Back in time


Dawno nic nie pisałem, to brak czasu spowodowany licznymi w tym roku wyjazdami jak i sprawy osobiste. Powoli jednak kończy się sezon pokazów i mam nadzieję, że wrócę do pisania.

Kilkadziesiąt imprez historycznych, do tego zloty forum, rekordowa ilość kilometrów przejechana samochodem i godzin spędzonych za kółkiem. Nieprzespane noce, zmęczenie, odciski na dłoniach, skaleczenia itd. Ale to wszystko nic, w porównaniu z satysfakcją, jaką czerpię z tych wyjazdów. Każda impreza, spotkanie w gronie nakręca mnie jeszcze bardziej. Wszędzie było bardzo przyjemnie, nawet gdy padał deszcz i było zimno. Tam gdzie pierwszy raz się pojawiłem zostawałem po przyjacielsku ugoszczony, czułem się wspaniale. Nie będę opisywał, gdzie w tym roku jeździłem, tych imprez jest zbyt dużo. Powiem tylko, że tam gdzie chciałem być, to byłem, niekiedy kilkukrotnie - Krzemionki, Rydno, PraOsada Rydno, Wólka Bielecka, Lublin, Sandomierz, Dymarki Świętokrzyskie, Biskupin, Wolin, Trzcinica, Masłomęcz, Żmijowiska, Krasiejów, Ożarów, Wilczy Trop, Zlot wiosenny forum reconnet i Zlot dla Piotrka oraz ostatnia impreza Konwent.

VI Konwent survival pod hasłem ''Back in time'' odbył się w dniach 26-28.9.2014 w Centrum Kulturowo Archeologicznym w Nowej Słupi. Znane mi doskonale miejsce, u podnóża Łysej Góry, tym chętniej tam pojechałem. Odpowiedzialni: ekipa projektu bushcraft, Darek - ojciec, Jacek - matka, i ja - synek :) Planowanie jak i przygotowania do VI konwentu wraz z Darkiem i Jackiem zaczęliśmy już dużo wcześniej. Z roku na rok konwent bywa coraz liczniejszy, w tym roku to już ponad 100 osób, zatem sprawa przygotowań jest naprawdę poważna. Pomysł na hasło konwentu jak i jego tematykę zrodziła się po obserwacji Darka moich i znajomych zainteresowanych odtwórstwem historycznym. Uznaliśmy, że taki powrót do historii, począwszy od paleolitu do średniowiecza, w nawiązaniu do survivalu będzie bardzo ciekawy. Przygotowany program był bardzo bogaty, a pokazy prowadzone przez ekspertów.

Od piątkowego popołudnia zaczęli przybywać konwentowicze, z całej Polski, od wybrzeża aż po góry, nawet jednego gościa z zagranicy mieliśmy, który w niedzielny poranek zaserwował nam owsiankę na słodko :)
Większość osób spała w namiotach rozbitych na trawce przed amfiteatrem, część w hamakach oraz w długiej chacie i burdze. Miejsca w każdym bądź razie nie brakowało. Pogoda również dopisywała, zwłaszcza w niedzielę, kiedy było bezchmurnie i upalnie. Piątek upłynął na poznawaniu terenu oraz wzajemnym uczestników, czyli integracja:) Wieczorek zapoznawczy przedłużył się nieco, co ze względu na ilość osób było zrozumiałe, gdy ja przyjechałem w sobotę po godz. 8 to jeszcze większość smacznie spała.

Sobotni poranek zacząłem od wypicia przygotowanej w kociołku przez Kubę yerby, która znakomicie mnie pobudza. Po wpisaniu na listę, wydaniu plakietek, drobnych upominków i oficjalnym przywitaniu organizatorów wszystkich uczestników konwentu, przyszedł czas na warsztaty, a tych było dużo. Przyznam się, że nawet nie miałem czasu by wszystkie zobaczyć. Ja rozłożyłem swą skórę z jelenia pod drzewami obok długiej chaty i prezentowałem w jaki sposób uzyskiwano w kiedyś ogień, te najbardziej znane, świder ręczny, łuk ogniowy, krzemień i piryt oraz krzesiwo tradycyjne. Oblężenie miałem duże, nie wszystko zdążyłem zaprezentować, także za wyjątkiem przerwy obiadowej, do wieczora mi zeszło :)
Równolegle odbywał się inne warsztaty. W długiej chacie działało palenisko, przy którym Adrian i Kamil pokazywali jak wykuć nóż czy krzesiwo, chętni mogli spróbować swoich sił. Grzegorz prezentował odlewanie brązu i miedzi oraz ozdoby z kości, Cyprian garbowanie skór oraz wyroby z kory brzozowej, Jacek uczył posługiwania się atlatlem, procą sznurkową i bolas. Michał przebrany w skóry obok swojego obozowiska łowców-zbieraczy opowiadał jak radzili sobie ludzie w epoce kamienia, oprawił też królika krzemiennym wiórem. Piotr opowiadał o tradycyjnym łucznictwie oraz robieniu noży. Tomek pokazywał jak naostrzyć nóż. W sobotę gościem specjalnym był Łukasz Łuczaj, który odwiedził nas i mogliśmy z nim porozmawiać. Dzięki Jagodzie na scenie amfiteatru został odtańczony spontanicznie kankan :) Marta zorganizowała szkółkę tańca średniowiecznego oraz nocne pokazy tańca z ogniem. Wieczorem Tomek Owsiany pokazywał slajdy oraz opowiadał o swojej podróży na Madagaskar. Było jeszcze granie na gitarze i wspólne śpiewanie oraz liczne konkursy. Z kuchni Prasłowian (?) niewiele zdążyłem zrobić. Były frytki z czyśćca, chipsy z topinamburu, placuszki z pokrzywy, zupa ''ze wszystkiego'' oraz barszcz z barszczu.
W niedzielę przed południem odbyły się ciekawe warsztaty zielarskie poprowadzone przez Hannę "Zielichę" Świątkowską. Po południu przyszedł czas pożegnań i odjazdów. To tak w wielkim skrócie.

Mam nadzieję, że to co zobaczyliście, w jaki sposób można połączyć wypoczynek na świeżym powietrzu, współczesny survival czy bushcraft z elementami odtwórstwa historycznego, połkniecie bakcyla i następnym razem spotkamy się już w przebraniach na którejś z imprez.
VI Konwent Survival ''Back in time'' przeszedł do historii. Myślę, że wszyscy wspominać go będą jak najlepiej.

Zdjęcia: https://picasaweb.google.com/101961305466505913296/BackInTime#
Filmy: https://www.youtube.com/watch?v=zwgvjx6ya9w
https://www.youtube.com/watch?v=rriKdvrgNzk