sobota, 22 grudnia 2018

Grzybowa zimowa


Ze zmrożonych zimowych grzybów jadalnych ugotowałem zupę. Wodnichy, boczniaki, ucha bzowe, płomiennice, mnóstwo tego w lesie. Do grzybowej wystarczy garść. Do tego suszone warzywa, makaron, topiony serek i kilka listków bluszczyka do przyprawienia.


niedziela, 16 grudnia 2018

Konfitura z igieł sosny


Wspaniały aromat sosnowego lasu koi nerwy i poprawia samopoczucie. Niewiele osób jednak wie, że te korzystne właściwości można ''zamknąć w słoiku''. Rosjanie robią z różnych cześć drzew iglastych przetwory. Herbatę z igieł sosny wypiję ze smakiem, ale do konfitury z zielonych szyszek nie mam przekonania. Jest gorzka i niesmaczna. Co innego konfitura z igieł, ma ona niezwykły aromat, smak, zawiera mnóstwo witamin i minerałów. Wykazuje działanie lecznicze, dlatego warto ją mieć w domowej apteczce. Marmolada z igieł sosny wskazana jest przy leczeniu przeziębień, kaszlu, zapalenia oskrzeli. To nie tylko przysmak, idealnie nadaje się do wzmocnienia układu odpornościowego. Dobre samopoczucie i zdrowie będą nam towarzyszyć przez cały rok, jeśli pokochamy sosnę. I dziką różę też :)

Do zrobienia konfitury potrzebujemy:

- 2 szklanki igieł sosny
- 0,5 szklanki owoców dzikiej róży
- 1 cytrynę
- 1,5 litra wody
- 300 g cukru

Igły sosny i owoce dzikiej róży pozyskujemy z terenów czystych. Najlepiej pod koniec jesieni po pierwszych przymrozkach lub na początku zimy. Owoce myjemy, igły odcinamy od gałązek nożyczkami. Różę oraz sosnę zalewamy 1 litrem wrzącej wody i rozdrabniamy w blenderze. Odstawiamy na 12 godzin. Przecedzamy przez sitko. Do mieszaniny dolewamy pozostałą ilość wody, wsypujemy cukier i gotujemy do zagęszczenia. Pod koniec odparowywania dodajemy sok z cytryny, który neutralizuje gorycz. Rozlewamy do słoików.

Sosna i dzika róża bardzo dobrze uzupełniają się w leśnych przetworach. Konfitura z igieł sosny ma kolor ciemno brązowy, wygląda i zachowuje się jak miód. Aromat i smak delikatny, bardzo przyjemny, nie gorzki.

Przeczytałem kiedyś artykuł (bądź też książkę, nie pamiętam dokładnie) o tym, co jedzono w czasie oblężenia Leningradu podczas II wojny światowej. Władze miasta w obliczu kurczących się zapasów żywności poszukiwały substytutów. Aby zwiększyć ilość chleba dodawano do niego np. celulozę otrzymaną z drewna. Innym z pomysłów była produkcja marmolady z igieł sosny. Tylko w niewielkim stopniu ówczesny wyrób przypominał to, co dziś możemy kupić w sklepach. Jednak w obliczu wojny, surowej zimy i niedożywienia marmolada z sosny była cennym źródłem witamin. Nie dodarłem do przepisu na taką marmoladę. Jestem jednak przekonany, że mój wyrób jest smaczniejszy i zdrowszy.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Groty strzał z płytek ceramicznych


Kolejne małe wyzwanie, które postawiłem przed sobą, to wykonanie grotów strzał z płytek ceramicznych. Materiał twardy i jednocześnie kruchy, dość trudny w obróbce. Płytki ceramiczne, chociaż można obrabiać technikami krzemieniarskimi, to posiadają zdecydowanie gorsze właściwości niż krzemień czy szkło. To nie będzie mój ulubiony materiał. Odbicie większych płatków sprawiało mi trudność. Podobnie precyzyjny retusz przykrawędny i retusz powierzchniowy. Kilka grotów z płytek ceramicznych udało mi się wykonać. Najgorzej nie wyszło. Powiedzmy, że zadanie zaliczone.


czwartek, 6 grudnia 2018

Siennik z worka po zbożu


Sienniki kiedyś używała biedota, niekiedy są jeszcze wykorzystywane w rekonstrukcji historycznej. Płócienne worki wypełnione słomą lub sianem stanowią doskonałe posłanie. Patent sprawdziłem podczas 300 km wędrówki, kiedy to celowo nie zabrałem ze sobą żadnego sprzętu do biwakowania w lesie. Doświadczyłem wtedy uroków zarówno suchej, ciepłej jesieni, jak i deszczu oraz przymrozków. 

Przez kilka pierwszych dni spałem na glebie, podgarniałem tylko pod swoje legowisko trochę liści lub suchych traw. Któregoś dnia przechodząc obok pola znalazłem polipropylenowy worek po zbożu. Od tej pory spałem na sienniku, komfort wzrósł nieporównywalnie. Co wieczór napełniałem go liśćmi, a rano przywracałem miejsce noclegu do stanu pierwotnego. Worek po złożeniu jest bardzo lekki i zajmuje mało miejsca. Można powiedzieć, że to kategoria super ultra light wśród mat do spania i tym podobnych. Moja ''mata'' mieściła się w kieszeni spodni. Wadą siennika była jego długość, był za krótki w stosunku do mojego wzrostu. Powiedzmy, że to taka ''mata'' na 3/4 :) Spałem w pozycji embrionalnej plecami do ogniska i wystawały mi nieco nogi. Nie było to specjalnie uciążliwe, wystarczyło podgarnąć trochę liści pod tą część ciała. Lepszym rozwiązaniem byłby jeden dłuższy worek lub połączenie dwóch worków, ale takich możliwości nie miałem. Najważniejsze części ciała miały ciepło i miękko. Komfort spania i izolacyjność cieplną oceniam wysoko, wg mnie jest większy niż karimaty czy maty, nawet takiej samopompującej. Taki worek jest trwały, kosztuje grosze, mój był z recyklingu. Nie musimy się martwić o przebicie czy przepalenie iskrą z ogniska. Napełnianie worka liśćmi (trawą, gałązkami, itp.) zajmuje kilka minut. Siennik z worka znakomicie sprawdzi się w sytuacji awaryjnej. Takie rozwiązanie może wydawać się śmieszne i mało bushcraftowe, ale najważniejsze, że działa.

niedziela, 2 grudnia 2018

Jesienny spacer, ognisko, prawdziwe życie


Byłem w lesie na spacerze. Starałem się wchłonąć jego energię. W słoneczny poranek zarzucam plecak na ramię i wędruje przez cały dzień, aż do zmroku. Las pachnie jesienią, pełen szeleszczących, pożółkłych liści. W lesie cisza, tylko jelenie i sikorki słychać. Na koniec dnia chwila odpoczynku przy ognisku i posiłek. Tym razem najprawdziwsze, domowe smaki. Chleb razowy żytni z kminkiem, upieczony na liściach tataraku w piecu opalanym drewnem. Do tego wędzona domowa słonina, dojrzewająca suszona kiełbasa palcówka i kawa z mlekiem. Uczta dla podniebienia, pyszne naturalne produkty, nie trzeba więcej.





Przy ognisku ciepło i zacisznie. Obserwuję, to co wokół mnie się dzieje. Las, jesień, opadłe liście. Mimowolnie pojawia się natłok myśli. W wyścigu szczurów oddalamy się od swoich potrzeb i prawdziwego życia. Powszechnie kreowany jest i wpajany nam inny świat. Odkładamy na później sprawy istotne zajmując się tymi nieistotnym.

Bronnie Ware, pielęgniarka z Australii, napisała bardzo ciekawą książkę ''Czego najbardziej żałują umierający''. Oto piątka najczęściej wymienianych:

1. żałuję, że nie miałem więcej odwagi żyć życiem prawdziwym dla mnie, a nie życiem, którego oczekiwali ode mnie inni
2. żałuję, że pracowałem tak ciężko
3. żałuję, że nie miałem odwagi wyrażać swoich uczuć
4. żałuję, że nie pozostawałem w kontakcie ze swoimi przyjaciółmi
5. żałuję, że nie pozwoliłem sobie być szczęśliwszy

Niby oczywiste. Nikt nie wymienił, że chce mieć więcej pieniędzy czy być bardziej sławny. Żyć życiem prawdziwym.