wtorek, 25 lutego 2020

Debris hut czyli nocleg na jeża



Co to jest liścianka albo Debris Hut? Jak to jest nocować na jeża? ;) Kiedy zgubisz się w lesie lub całkowicie zdziczejesz i świadomie zdecydujesz, że chcesz spać w terenie bez ogniska i śpiwora w zimną noc, to powinieneś dowiedzieć się jak zbudować Debris hut. To rodzaj schronienia, które zapewni ci suchy i ciepły nocleg, nawet podczas deszczowej lub mroźnej pogody. Do jego budowy nie są konieczne narzędzia. Zbudowane jest z naturalnych materiałów, które znajdziemy w terenie leśnym. Z gałęzi tworzymy ramę, którą obsypujemy grubą warstwą liści. Ochronią one nas przed opadami a uwięzione między nimi powietrze zapewni izolację termiczną. W środku robimy posłanie izolujące nas od podłoża. Nasze schronienie będzie wyglądać jak ogromna kupa liści. Wczołgujemy się do środka, zagrzebujemy i idziemy spać. Teraz już wiecie o co chodzi z tym noclegiem na jeża. Liścianka bo od liści, też ładnie :)

Podstawowa zaletą Debris hut jest to, że działa bez potrzeby palenia ogniska, posiadania śpiwora czy innych środków mających na celu ochronę naszego organizmu przed wychłodzeniem. Izoluje nas od czynników zewnętrznych za pomocą warstw naturalnych materiałów. Powietrze wewnątrz schronienia jest ogrzewane przez nasze ciało. Z tego względu Debris hut buduje się najmniejsze jak to możliwe. Jeśli wnętrze będzie zbyt duże to będzie ci zimno, gdyż twoje ciało nie będzie wstanie ogrzać tak dużej ilości powietrza.

Budowa Debris hut zajmuje kilka godzin nawet, gdy materiały mamy na wyciągniecie ręki. Liści trzeba zgrabić naprawdę dużo. Widoczne na zdjęciu schronienie budowałem niespiesznie przez 4 godziny. Budowa tego typu schronienia wymaga też od nas dużej ilości energii. Celowo nie używałem narzędzi, przy łamaniu grubszych kawałków korzystałem z dźwigni. Liście zgrabywałem zaimprowizowanymi grabkami zrobionymi z rozwidlonej gałęzi.

Lokalizacja schronienia jest bardzo ważna i uwarunkowana jest takimi samymi czynnikami jak podobnego typu schronienia budowane z materiałów naturalnych. Miejsce obfitujące w materiały zaoszczędzi czas i siły.

Schronienie typu Debris hut jest proste w budowie. Ramę tworzy podłużna belka oparta na dwóch krzyżujących się podpórkach. Długość podłużnej belki to nasz wzrost + 2 krotna długość ramienia. Na niej będzie opierać się całe poszycie, więc musi być solidna, prosta i nie spróchniała. Opieramy ją na dwóch rozwidlonych na końcu widełkach. Jak zrobisz to odpowiednio, to nie będziesz potrzebował sznurka, aby wszystko solidnie się trzymało.



Na tym etapie sprawdzamy wielkość wnętrza naszego szałasu. Nie może we wnętrzu ''hulać wiatr'', jak będzie głowa wystawać z szałasu też źle. Kładziemy się wyprostowani na plecach, dodajemy grubość posłania i patrzymy ''oczami wyobraźni'', czy się zmieścimy. To bardzo istotny etap. Na zdjęciu widać jak leżę i robię przymiarki. Można odnieść wrażenie, że szałas jest zdecydowanie za duży. Otóż nie, dodajcie grubość posłania (o tym później) i automatycznie wnętrze szałasu ulegnie zmniejszeniu. Zdjęcia są zrobione przed wniesieniem poprawek w konstrukcji. Później skróciłem krzyżak i schronienie wyszło niższe, belka podłużna wznosi się pod mniejszym kątem. Perspektywa na zdjęciach jest trochę myląca. W prawidłowo zbudowanym Debris hut we wnętrzu jest bardzo mało miejsca, trudno się nawet przekręcić. Tak ma być, jeśli chcemy, aby schronienie funkcjonowało.



Gdy już upewnimy się, co wielkości naszego szałasu, przystępujemy do wypełniania patykami boków. Wbijamy jeden koniec w ziemię, a drugi opieramy o podłużną belkę. Żebra nie powinny wystawać ponad poszycie, które później ułożymy. Inaczej woda będzie kierować się po drewnianej konstrukcji i skapywać do środka na nas. Żebra ustawiamy na tyle blisko siebie, aby później liście nie wpadały do środka. Konstrukcję szałasu zrobiłem z suchych, w większości zebranych z podłoża gałęzi.



Kolejna rzecz to materiał na pokrycie szałasu. Niektórzy zalecają przejście do tego etapu po zrobieniu posłania, ale wg mnie kolejność nie ma tu istotnego znaczenia. Na warstwy zewnętrzne materiał nie musi specjalnie być suchy. Na warstwy środkowe, we wnętrzu i na posłanie używamy tylko suchego materiału, gdyż taki lepiej izoluje (mam na myśli właściwości izolacji cieplnej). Wilgotny materiał działa wręcz odwrotnie, powodując wychładzanie organizmu. Najczęściej na pokrycie używamy liści, może być też igliwie, trawa, ściółka, kora. Poszczególne materiały różnią się właściwościami izolacyjnymi. Suche trawy są lepsze niż liście, liście z kolei izolują lepiej niż igliwie czy ściółka. Liści na poszycie potrzebujemy bardzo dużo. Grubość poszycia to minimum 30 cm, przy ujemnych temperaturach zaleca się 2-3 razy więcej. Są to dane orientacyjne. Grubość poszycia zależy od kilku czynników, między innymi od warunków pogodowych, rodzaju materiału jak i naszego odczuwania zimna. Odczuwanie zimna z kolei jest subiektywne i też zależy od wielu czynników. To dlatego trudno konkretnie powiedzieć jak grube zrobić pokrycie. Jedno jest pewne, jak masz wątpliwości to dosyp liści. Gdy silny wieje wiatr lub zanosi się na opady dobrze jest obłożyć szałas korą i cięższymi gałęziami.



Gdy skończysz uszczelniać szałas z zewnątrz pozostaje jeszcze zrobić wygodne i ciepłe posłanie oraz szczelne drzwi. Bez tego cała izolacja szałasu stanie się bezużyteczna. Posłanie zrobiłem z suchych traw i paproci. Solidna, ponad 30 cm warstwa, która doskonale izolowała mnie od wilgotnego i zimnego podłoża. Nie zaszkodzi do środka wepchać więcej materiałów izolacyjnych i zrobić sobie kocyk z liści. Im mniej wolnej przestrzeni, w której może krążyć powietrze, tym będzie wam cieplej. Najprostszy sposób na uszczelnienie otworu wejściowego to wepchanie do środka dużego stosu liści, a następnie wczołganie się i zapchanie wejścia nadmiarem liści. Dodatkowo, aby liście się nie obsypywały, wejście można zabezpieczyć płatem kory lub plecakiem. Niektórzy wyplatają drzwi z elastycznych gałęzi. Ja wyplotłem okrągłe drzwi z wiklinowych prętów i uszczelniłem je trawą oraz liśćmi. Na jedną noc jest trochę zabawy, ale na kilka takie drzwi są przydatne. Warto wspomnieć, że są też różne rozwiązania wejścia, może być usytuowane z boku a nie centralnie. Nad wejściem, aby nie obsuwały się liście, można zrobić rodzaj daszka.




Zbudowanie w pełni funkcjonalnego Debris hut wymaga praktyki. Dopóki nie zbudujesz chociaż jednego i nie prześpisz się w nim w zimną noc, trudno będzie ci ocenić potrzeby. Co innego nocleg w cieple i komforcie, jaki daje śpiwór, wełniany koc czy ognisko, a co innego przeżycie nocy w szałasie zbudowanym własnymi rekami wyłącznie z tego, co znajdziesz w lesie. Na wszelki wypadek warto zabrać ze sobą koc lub śpiwór. Jeśli poczujecie się dobrze, można z niego zrezygnować. Nie zapomnijcie po zabawie posprzątać i przywrócić miejsce biwakowania do stanu pierwotnego. Zanim jednak wybierzecie się do lasu zapoznajcie się uwarunkowaniami prawnymi takich działań.



W Debris hut spałem kilka nocy przy temperaturach spadających nieznacznie poniżej zera. Ubrany byłem w bawełnianą koszulkę, bluzę z długim rękawem i kurtkę z membraną. Niestety zimę mamy jaką mamy i nie było mi dane przetestować działania schronienia w niższych temperaturach. Z tego, co wiem nocleg w Debris hut przy -20C nie jest niczym niezwykłym. Moje wrażenia z noclegu w Debris hut są pozytywne. W środku jest bardzo zacisznie, sucho i ciepło. Nie znam lepszego rozwiązania na przespaną noc bez śpiwora, koca czy ogniska. Niedogodnością jest to, że jest w nim ciasno i wymaga dużego nakładu pracy. W rozgwieżdżone niebo ani ognisko też nie popatrzymy, to nie ta kategoria schronień. Debris hut ma nas chronić przez wychłodzeniem i tą rolę spełnia. Jest to schronienie awaryjne i w takich kategoriach należy go rozpatrywać. Chyba, że naprawdę zdziczejemy :)


czwartek, 13 lutego 2020

Świeczniki z brzozowej kory i kamienne serce


Po co ty znowu do tego lasu idziesz? Ach..., jak te kobiety nic nie rozumieją ;) Czasem trudno wytłumaczyć ukochanej, jaki jest cel naszych wędrówek w teren. Trzeba więc uciekać się do różnych, np. bushcraftowych sztuczek. Usprawiedliwić, a gdy się nie da inaczej, przekupić ;)


Z brzozowej kory zrobiłem świeczniki. Romantycznie z serduszkami :) Z krzemienia wyłupałem serce, a z poroża obrączkę. Miałem okazję przećwiczyć robótki w różnych materiałach. Kobieta też zadowolona i mam (przez chwilę) spokój ;)

To co, teraz idziemy na leśną kąpiel?

wtorek, 4 lutego 2020

Młotek i pośredniki z poroża

Do odbijania wiórów używałem rogowych pośredników. Końcówki z czasem uległy zniszczeniu i nie miałem czym pracować. Co prawda można uzyskiwać wióry innymi technikami, ale jak mógłbym nie mieć w swoim warsztacie tak podstawowych narzędzi. Technika z użyciem rogowego pośrednika jest łatwa i wygodna.

Długo wybrzydzałem nad materiałem, ale w końcu kupiłem to, co chciałem. Niewielki świeży zrzut z odrostkiem, z którego po odpiłowaniu i odrobieniu wyszło mało odpadu. W ten sposób z jednego zrzutu zrobiłem młotek i dwa pośredniki. Linie cięcia zaznaczyłem na zdjęciu czerwoną przerywaną linią.


Po odcięciu końce wyrównałem tarnikiem a następnie pilnikiem. 


Końcówki rogowych pośredników pod wpływem uderzeń o krzemień stają się szersze, dlatego co pewien czas należny je spiłować. Poprawia to efektywność pracy i wydłuża czas użytkowania. Nie ma też, co przesadzać i zbytnio wyostrzać końcówek gdyż grozi to szybkim zniszczeniem pośredników. Dobieramy je w zależności od tego, co robimy, duże wiór - solidny pośrednik, małe wióry - odpowiednio mniejszy.