We wpisie o zapalniczce tłokowej własnej roboty napisałem, że ta metoda uzyskiwania żaru mi się nie podoba, nie wyjaśniając powodów. Spowodowane to było brakiem doświadczenia w użytkowaniu bardziej technicznie zaawansowanych zapalniczek jakie można zakupić. Nie chciałem pisać o czymś, czego jeszcze nie poznałem w stopniu pozwalającym na wydawanie opinii.
Zapalniczkę tłokową New Scout pro II generacji testowałem przez kilka tygodni, mogłem już porównać jej działanie z pozostałymi metodami.
Porównywałem cenę, skuteczność, prostotę obsługi, działanie w trudnych warunkach, rodzaje używanych hubek oraz wagę. Cena zapalniczki tłokowej nie jest mała, za kwotę jednej można kupić kilkanaście krzesiw. Uzyskiwanie żaru w zapalniczce tłokowej opiera się na wykorzystaniu innych zjawisk fizycznych niż w krzesiwie i trudno porównywać tutaj skuteczność, jednak nie ma wątpliwości, że łatwiej uzyskać żar za pomocą krzesiwa.
Różnorodność możliwych do zastosowania hubek w zapalniczce tłokowej jest dużo mniejsza niż w krzesiwie. Poza tym zapalniczką możemy uzyskać tylko żar, krzesiwem syntetycznym również ogień. Waga zapalniczki tłokowej nie jest bez znaczenia, to co najmniej kilka razy więcej niż krzesiwo. Dla osób dbających o minimalną wagę zabieranego ekwipunku zapalniczka może okazać się za ciężka.
Zapaliczka tłokowa New scout pro jest ciekawym rozwiązaniem technicznym, umożliwia w skuteczny i dość łatwy sposób uzyskanie żaru przez sprężanie powietrza. Myślę już nad zrobieniem kolejnych zapalniczek tłokowych w oprawach z poroża i drewna. Trudno zapalniczkę tłokową porównywać z innymi metodami np. krzesiwem czy łukiem ogniowym, gdyż inne są zasady działania. Warto zadać sobie sprawę z wad i zalet poszczególnych metod/sprzętów, by się nie rozczarować. Podsumowując, jeśli chciałbym zabrać w teren coś, z czego w sposób niezawodny i łatwy uzyskam ogień, to z pewnością nie będzie to zapalniczka tłokowa.
Na koniec jeszcze filmik obrazujący działanie zapalniczki tłokowej New scout pro.
widziałem mału jak długopis, mysle, ze rownie lekki jak krzesiwo.
OdpowiedzUsuńw srodku mozna bylo jeszcze schowac rozpałkę.
to tak samo jak krzesiwo kowalskie. dobrze wiedziec jak działa. polscy wygnancy na syberii krzesiwo kowalskie robili z dużych gwozdzi.
Wilson ,gdzie i za ile kupiłeś tą zapalniczkę? Pytam bo też jestem zainteresowany kupnem.
OdpowiedzUsuńKolega kolegi przywiózł mi z USA. Nie pamiętam ile kosztowała.
OdpowiedzUsuńU mnie gości zapalniczka benzynowa - zippo od kilku lat. Kosztuje swoje, trzeba niestety wydać sporo na nią jednak poza uzupełnianiem benzyny nie robione było nic. Warto czasem wydać więcej.
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pozdrawiam.
UsuńTen wpis dał mi wiele do myślenia.
OdpowiedzUsuńNo i jak się mają te wszystkie "cuda" do zwykłej , w dużym stopniu "niezawodnej" zwykłej zapalniczki gazowej BIC? Masa: niezawodność: czas uzyskania płomienia.
OdpowiedzUsuńPowalam przeciwników (nie wrogów) "na łopatki": cena!
Nie ma przebicia. Nie trzeba wyważać otwartych drzwi (chyba , że ktoś jest lobbystą). Proporcje: masa/szybkość/cena, pyk! - niezawodność.
To moje zdanie. Wilson, sobie w 30' rozpali ogień, klasycznie. Ja w 1 sekundę (bardzo niefachowo). Mnie 30' krócej będzie marzła D przy - 20*C, bo jestem "pseudo-nowoczesny" (oczywiście G prawda) etc.
Robię ferment? Nie.
Jeśli taki "nowoczesny kit" jest omawiany, to warto przypomnieć "zwykłe" zapałki sztormowe. Amen.
Stare techniki, to pasja. Nowe "cuda" to dojenie frajerów. A kto nie myśli, może być potencjalnie przyszłą gwiazdą archeologii: Otzi 2. (Wilson, nie pchaj się na lodowiec, proszę :-) ). Pies
Gdzie bezpieczeństwo i wygoda, tam nie ma kompromisu i poprawności.