wtorek, 13 stycznia 2015

Docisk do łuku ogniowego w rękojeści noża


Udoskonalam swój sprzęt, dostosowuję go do własnych wymagań, leży to w naturze każdego bushcraftowca. Nie odważę się mieć całego wyposażenia własnego wyrobu, to nie ma sensu w obecnych czasach, ale małe przeróbki jak najbardziej.

Zrobiłem małą  modyfikację  rękojeści noża, wkleiłem metalową tulejkę, która służy mi za docisk do łuku ogniowego. Nie widziałem by noże produkowane seryjnie miały coś podobnego, a jest to rzecz przydatna, przynajmniej dla niektórych osób. Są zwolennicy, którzy uważają, że takie rozwiązanie powinno się znaleźć w nożu survivalowym. Modyfikują oni na rożne sposoby swoje noże, tak by w razie potrzeby można było je wykorzystać również jako dociski do łuku.

Tulejka powinna być wykonana z materiału odpornego na ścieranie i wysoką temperaturę, najlepiej metalowa. Ja postanowiłem zrobić tulejkę z 1 groszówki, gdyż nic lepszego w domu nie znalazłem. Stempel, którym zrobiłem zagłębienie też był improwizowany, ze śruby z łbem zaokrąglonym. W rękojeści mory nawierciłem zagłębienie pod tulejkę, a następnie przykleiłem.

Rozwiązanie to jest bardzo wygodne, docisk nieznacznie zwiększa tylko wagę noża, nie przeszkadza w jego normalnym użytkowaniu. Mamy dwa w jednym, nóż i docisk, oszczędność wagi i miejsca w plecaku, trudno zapomnieć zabrać ze sobą nóż. W lesie, gdy chcę rozpalić ogień za pomocą łuku ogniowego jeden element już mam, nie szukam materiału na docisk, odpada jego wykonanie, nie dlatego, że nie potrafię, ale czasami zwyczajnie nie chce mi się robić docisku. Nie dotyczy to sytuacji, gdy trenuję techniki ogniowe z wykorzystaniem tylko naturalnych materiałów znalezionych w terenie takich jak drewno, kamień, kość, wtedy nie ma ułatwień.

4 komentarze:

  1. Świetny pomysł na wykonanie tulejki !

    OdpowiedzUsuń
  2. No, nawet ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czego to Wilson gotów nie zrobić, z miłości do łuku ogniowego. Nawet ładny nóż popsuje. Fakt, są gorsze zboczenia!
    Patrząc z punktu odciążania, to oszczędność masy jest.
    Ja zabieram zapalniczkę i jestem z masą "do przodu", ale to ja.
    Dobra, przyznam się: jak mam "dowalony " plecak, bo "tak trzeba" to też idę na łatwiznę i biorę do plecaka Perełkę puszkową, miast klasycznej butelkowej. Kręgosłup "mi mówi" : "myślisz chłopie", (wątroba jest dyplomatką: milczy), kubki smakowe wyrażają oburzenie! A ja jakoś muszę żyć!
    Przecież pisałem, że są większe zboczenia (na wstępie) ... a żyć trzeba. Pies

    OdpowiedzUsuń