Legendarna marmolada z brukwi pojawia się we wspomnieniach wojennych. Aleksandra Zaprutko-Janicka w książce "Okupacja od kuchni" pisze o niej tak - "Kolejnym żelaznym punktem, kartkowej listy zakupów była marmolada z... czegoś. Nie taka z przedwojennego przepisu, z jabłek z cynamonem, klarowna i aromatyczna. Na półkach sklepów rozdzielczych stało coś zupełnie obcego polskiemu przedwojennemu smakowi. Marmolada o wodnistej albo - przeciwnie- wprost betonowej konsystencji. Czy też raczej pseudomarmolada, bo dodawano do niej pastę z buraków i innych, równie atrakcyjnych wypełniaczy. "
Wyrabiano ją z tego, co łatwo dostępne i najtańsze: brukiew, obierki z buraków, rzadziej marchew czy owoce. Dosładzano sacharyną lub melasą. Marmolada nie zachęcała wyglądem ani smakiem. Miała prawie czarne zabarwienie, nieprzyjemny zapach i była niesmaczna. Jej spożycie prowadziło do problemów żołądkowych.
Taki obraz marmolady wcale nie zniechęcił mnie do podjęcia prób jej zrobienia. Na ten cel specjalnie wyhodowałem mały zagonek brukwi. We wrześniu wykopałem korzenie, oczyściłem, obmyłem i pokroiłem na mniejsze kawałki. Przepuściłem przez maszynkę do mielenia, a następnie smażyłem na patelni do zagęszczenia. Pod koniec dodałem nieco melasy z buraków cukrowych. Własnego wyrobu marmolada z brukwi radykalnie odbiegała smakiem i zapachem od pierwowzoru. Przyjemnie pachniała i zjadłem ją ze smakiem. Cóż, bywa niekiedy tak, że eksperyment pozornie udany, trzeba finalnie uznać za nieudany... ;)
Na zdjęciu poniżej marmolada z buraka cukrowego. Robi się ja podobnie do marmolady z brukwi, tylko nie dodajemy melasy. Buraki cukrowe czyścimy, myjemy i rozdrabniamy. Dalej masę podsmażamy na patelni aż do zagęszczenia. Smak słodki, bardzo dobry.
O melasie (syropie) z buraków cukrowych już kiedyś pisałem. Robię je za każdym razem tak samo; oczyszczam, ścieram na tarce, odciskam sok i odparowuje do zagęszczenia. Po odciśnięciu soku z buraków poprzednim razem pozostałości wyrzuciłem na kompostownik. Nie lubię jak efekty mojej pracy nie są właściwie zagospodarowane. Tym razem starty miąższ użyłem do usmażenia słodkich placuszków. Do odciśniętej masy dodałem odrobinę cynamonu i mąki pszennej. Wyrobiłem ciasto, formowałem placuszki i smażyłem na rozgrzanym oleju na patelni. Smakują znakomicie.
Oczywiste kiedyś, mniej oczywiste obecnie. W czasach okupacji i niedoborów narzucane. Teraz, jeśli ktoś spożywa, to wyłącznie dobrowolnie. Z buraków czy brukwi można przygotować dużo smacznych i zdrowych potraw.
Kartki, nakazy... Myślicie, że to już nigdy nie wróci? Hm...., może ten eksperyment miał co innego na celu...