wtorek, 18 czerwca 2013

Po markasyt


Krzesałem ogień za pomocą markasytu i krzemienia zanim zdobyłem piryt. Kupienie pirytu odpowiedniej wielkości okazało się większym problemem.

Pierwszy okaz markasytu miałem z rejonu Olkusza, mały, płaski kawałek z żółtymi warstwami pirytu. Następne to nawarstwienia markasytu na barycie z kopalni miedzi z Lubina oraz kilka z innych lokalizacji. Ładne, błyszczące, większość to okazy bardziej kolekcjonerskie. Dało się z nich krzesać iskry. ale byłem niezadowolony. Wprawdzie efektownie wyglądały ale mi zależało na okazach markasytu wyglądających bardziej naturalnie.

Marzyły mi się konkrecje w formie soczewek lub guzków, chociażby takie jak można znaleźć w nadmorskich wapiennych klifach we Francji, Wielkiej Brytanii czy choćby w kopalniach kredy na Ukrainie. Poszukiwałem informacji, pisałem, pytałem gdzie się tylko dało. Specjalistów na forach, kolekcjonerów na giełdach minerałów, w sklepach z minerałami, przeglądałem aukcje internetowe, niestety, nikt nie miał.

Kilka dni temu rano, zanim jeszcze słońce wzeszło, pojechałem na hałdy, w nowe miejsce. Chciałem tak jak poprzednio w odpadach pokopalnianych poszukać pirytu. Nie wiedziałem jaka miła niespodzianka mnie tego dnia czeka. Po 2 godzinach cały plecak obładowany markasytem, aż kolana mi się uginały. Konkrecji septariowych z kryształami różnych minerałów i odcisków roślin już niestety nie zdołałem zabrać. Piękne okazy markasytu, nielicznie markasyt z pirytem, najczęściej w formie płaskich soczewek o grubości 1 - 4 cm, choć trafiały się i grubsze. O różnych formach krystalizacji, często z warstwowaniami węgla lub skał towarzyszących.

W domu, po obmyciu ze szlamu przeprowadziłem selekcję. Najciekawsze okazy trafiły do mojej kolekcji. Ten błysk i barwa, nie dziwi mnie wcale określenie ''złoto głupców''. Małe okazy markasytu, w formie płaskich tabliczek, będę wykorzystywał do krzesania iskier z krzesiwem tradycyjnym zamiast krzemienia. Większe kawałki w zestawie markasyt-krzemień, w połączeniu z techniką gdzie hubkę przyciskamy do podłoża (jak przy pirycie), zaś największe konkrecje będę używał do techniki w której krzeszemy iskry nad hubką.

Początkowo miałem niewielkie obawy, czy wtrącenia węgla i innych zanieczyszczeń, nie będą uniemożliwiały krzesanie iskier. Zrobiłem kilka prób. Okazało się, że iskry sypią aż miło patrzeć. Markasyt bardzo dobrej jakości, twardy, nie kruszy się i nie pęka zbyt łatwo.

W najbliższym czasie napiszę w jaki sposób uzyskać ogień z markasytu i krzemienia.

To co na zdjęciach widać, to tylko część z tego co przywiozłem. Myślę że spokojnie na najbliższe kilkadziesiąt lat krzesania mi wystarczy :)

piątek, 14 czerwca 2013

Hubka z puchu wełnianki i siarki


To, czego nie ma, trzeba wymyślić.

Mam dużo hubek z różnych materiałów, spreparowane i niespreparowane. Wszystkie gdy spadną na nie iskry z krzesiwa tradycyjnego zaczynają się żarzyć. A więc krzesiwo, obojętnie jaka hubka, oznacza żar, a nie ogień, przynajmniej nie bezpośrednio. Aby otrzymać ogień tlącą się hubkę trzeba umieścić w rozpałce. Najczęściej jest to już inny materiał, o wyższej temperaturze zapłonu, i rozdmuchać. To wszystko traktowałem jako zwykłą kolej rzeczy, której nie da się zmienić. Sądziłem, że energia z iskier jest na tyle mała, że nie możliwy jest zapłon hubki tak, aby od razu pojawił się płomień.

Przy okazji łyżki siarkowej eksperymentowałem trochę z siarką. Pierwiastek o ciekawych właściwościach, temperatura zapłonu (wg producenta) siarki mielonej wynosi 157 °C ! Dla porównania, zwęglona bawełna to 235 °C, błyskoporek 330 °C.
Pomyślałem, że skoro nie można uzyskać wyższej temperatury z iskier z krzesiwa tradycyjnego to trzeba iść w drugą stronę, czyli obniżyć temperaturę zapłonu hubki. Chciałem, aby było tak jak z krzesiwem syntetycznym i np. korą brzozy czy puchem ostu, bezpośrednio z hubki otrzymać płomień.

Siarka nadawała się do tego celu doskonale, a sposób przygotowania hubki okazał się banalnie prosty. Wymieszałem dokładnie w pojemniku puch wełnianki sp. ze mieloną siarką, wszystkie włókna były nią oprószone. Puch wełnianki nie jest konieczny, można zastosować inne materiały. Hubkę umieściłem na krzemieniu i po kilku uderzeniach krzesiwem iskry spowodowały najpierw żarzenie się włókien a następnie, w bardzo krótkim odstępie czasu, zapłon. Na kilka sekund pojawił się niebieskawy płomień, czuć było zapach spalanej siarki. Gdy płomień zgasł hubka dalej się żarzyła, dmuchnąłem i znów pojawił się płomień.

Nie miałem, ale teraz już mam. Hubka z wełnianki i siarki, która płonie.

Reszta w krótkim klipie.



środa, 12 czerwca 2013

Ręczny świder ogniowy - łopian



Kolejna roślina, która bardzo dobrze nadaje się na świder ręczy to łopian.  W Polsce występują cztery gatunki: łopian większy (Arctium lappa), łopian mniejszy (Arctium minus), łopian pajęczynowaty (Arctium tomentosum) i łopian gajowy (Arctium nemorosum), wszystkie mają podobne zastosowanie. Łopian sp. jest gatunkiem rodzimym, pospolicie występującym na terenie całego kraju. Roślina ruderalna, rośnie na dobrych glebach, przydroża, zarośla, olszyny, brzegi wód, zręby, skraje lasów. Najbardziej okazały jest łopian większy, wyrasta nawet do 2 m tworząc mocną i silnie rozgałęzioną łodygę, pozostałe gatunki osiągają mniejsze rozmiary.



Od początku zimy do lata wyszukujemy uschniętych, zdrewniałych łodyg, jak najbardziej prostych i długich. Orientacyjne wymiary moich świdrów z łopianu to ok. 8 mm średnicy i  30 cm długości, są najkrótszymi jakie używam. Czasami jest problem ze znalezieniem prostej łodygi łopianu o wystarczającej długości, w takim wypadku można zastosować świder z przegubem. Zwykle materiałem na podstawkę jest świerk, rzadziej sosna czy klon.




wtorek, 11 czerwca 2013

Hubka z próchna


Robinson Crusoe, bohater książki Daniela Defoe, skrzesał iskry za pomocą noża i krzemienia na
suche, rozkruszone w dłoniach próchno. Nie jest to tylko literacka fikcja, co prawda akcja książki toczy się w innych warunkach klimatycznych, ale i w naszych lasach znajdziemy gatunki drzew, z którymi można postąpić podobnie.

Jodła i świerk, próchno z tych dwóch gatunków drzew łapie iskry z krzesiwa tradycyjnego bez specjalnego przygotowania, wystarczy je wysuszyć. Próbowałem z innymi gatunkami ale bezskutecznie, niektóre wprawdzie łapią iskrę, lecz po chwili gasną, żar się nie rozprzestrzenia.

Nie tylko ważny jest gatunek drzewa z jakiego pochodzi próchno ale i jego rodzaj (struktura, właściwości) ma duże znaczenie, nie każde się nadaje. Tylko żywiczne, włókniste, miękkie i elastyczne, pochodzące z twardzieli próchno dobrze spełni swoje zadanie. Takie próchno pachnie żywicą, świerkowe jest żółtawe i lekko kruche, jodłowe jest jaśniejsze i bardziej elastyczne. Gdy iskra spadnie na suche próchno to zacznie się żarzyć, żar będzie się rozprzestrzeniał (włókna muszą do siebie przylegać), łatwo się go rozdmuchuje.
Gdy już znajdziemy spróchniały świerk lub jodłę nie zawsze, mimo że dobrze wygląda, takie próchno będzie działać. Trzeba się nauczyć rozpoznawać dobrą hubkę, wziąć kawałek próchna i spróbować, jeśli łapie iskry to napychamy sakiewkę. Próchno jest delikatne i w transporcie łatwo się kruszy stąd najlepiej przechowywać go w pojemniku o sztywnych ściankach. Z jednego pnia można uzyskać ogromną ilość hubki, przy niskiej wilgotności powietrza takie próchno od razu jest gotowe do użycia. Jodła i świerk to pospolite drzewa, nie koniecznie muszą to być stare drzewostany, hubki szukamy przy spróchniałych pniach, wiatrołomach, w dziuplach.











Nie tracimy czasu na przygotowanie hubki, skuteczna i prosta w użyciu, jedna z nielicznych jakie udało mi się znaleźć w lesie i mogłem jej od razu użyć do niecenia ognia. Bardzo niewiele jest naturalnych hubek, które można użyć do krzesiwa tradycyjnego a nie wymagają preparowania. Nieraz w ciągu całego dnia wędrówki widziałem w lesie setki a może i tysiące okazów hubiaka pospolitego, nawet błyskoporka kilkadziesiąt owocników czy warstwiaka zwęglonego, co z tego, mimo że było sucho i słonecznie żaden z tych grzybów nie był na tyle suchy by przyjmował iskrę z krzesiwa tradycyjnego. Próchno jodły i świerka działa podobnie a dużo łatwiej znaleźć.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Soczewka z butelki


Przybyła mi nowa zabawka w zbiorze rzeczy do ''robienia'' ognia - denko od szklanej butelki. O butelkę w lesie coraz łatwiej, różne są jej zastosowania, w sprzyjających warunkach może być źródłem ognia. Denko ma lekko wklęsły kształt, przy odrobinie wyobraźni zobaczymy soczewkę wklęsło-wypukłą. Krzywizna soczewki z denka jest mało agresywna i jej zdolności skupiające są małe, ogniskowa jest duża, chociaż nie jest to żadna rewelacja w sytuacji awaryjnej można jednak tym wzniecić ogień.

Ja użyłem butelki z bezbarwnego szkła, denko było czyste bez rys. Manewrowałem denkiem tak by dokładnie ''wymierzyć'' ognisko, najlepsze ustawienie można poczuć jako najgorętszy punkt na skórze dłoni. Później umieszczamy w tym miejscu hubkę i nieruchomo trzymamy denko do mementu pojawienia się  dymu (żaru).








Na filmiku widać jak długo trwało szukanie dobrego ustawienia, najważniejsze jednak że jest to do zrobienia.