czwartek, 5 grudnia 2013

Pieczone w ognisku dzikie gruszki i jabłka

W swoich jesiennych wędrówkach po lasach, polach i łąkach często mijam drzewa owocowe, są to różne gatunki, ale dominują przeróżne odmiany grusz i jabłoni. Rosną przy drodze, szlaku, w pobliżu dawnych zabudowań, na miedzy wśród pól, zdarza się, że nawet w środku lasu. Towarzyszą człowiekowi i są świadectwem jego obecności, wraz ze wzrostem zagospodarowania terenu mamy większą szansę na znalezienie drzew owocowych.
Dzikie grusze i jabłonie wrosły w krajobraz naszych pól, malowniczo zdobią monotonną przestrzeń, w lecie służą cieniem strudzonemu wędrowcowi, zapewniają schronienie zwierzynie, a jesienią ich owoce to darmowa stołówka, w tym także dla nas.


Każdy wie jak wygląda jabłko i gruszka, ale większość zna tylko te odmiany, które dostępne są w handlu. Są to wyłącznie odmiany pochodzące z upraw, wybór odmian jakie się uprawia w sadach jest z wielu powodów bardzo ograniczony. Niektóre odmiany np. jabłoni popularne 20 lat temu, obecnie są zapomniane. To tylko jeden z szeregu negatywnych skutków rozwoju rolnictwa i postępu gospodarczego.

Jabłoni i gruszy istnieje tysiące odmian, wydają owoce o różnym kształcie, wielkości, barwy, smaku. Jednak dzikie gatunki gruszek i jabłek w niewielkim tylko stopniu przypominają, te które kupujemy w sklepie. Próbując owoców możemy łatwo się przekonać, jak wielki postęp dokonał się przez kilka tysiącleci również w sadownictwie.

W terenie spotkamy gatunki drzew owocowych uprawiane, zdziczałe, dzikie oraz różne krzyżówki. Dzikie odmiany grusz i jabłoni rodzą małe owoce, nadrabiają za to bardzo obfitym owocowaniem. Jadalne na surowo ale niezbyt smaczne, twarde, cierpkie, zwykle trudno przełkną, dla niektórych wręcz niejadalne.
Pogardliwie spoglądamy i zostawiamy, traktujemy je bardziej jako pokarm dla zwierząt niż dla ludzi. Gdy mam w czym wybierać to oczywiście skorzystam z bardziej szlachetnych odmian, gdy nie to i te dzikie gruszki i jabłka są dla mnie przysmakiem.

Owoce grusz i jabłoni zbieram od końca lata do końca jesieni, niekiedy jeszcze na początku zimy o ile nie ma śniegu.

Najprostszy sposób na przygotowanie dzikich gruszek i jabłek to ich upieczenie w żarze ogniska, metoda prymitywna i skuteczna. Zwykle skórka jest spalona i trzeba ją usunąć. Owoce można też nabić na zaostrzony patyk i piec nad żarem. Owoce po upieczeniu stają się miękkie, soczyste, aromatyczne i słodkie, bez porównania smaczniejsze niż na surowo.

2 komentarze:

  1. Pychota, jabłka z żaru!! Można jeść i jeść, takie dobre. Polecam i ja wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też lubię pieczone terenowe jabłka, ale żadne z nich nie przebije smakiem ulęgałek! Nie w dużym żarze, lecz gorącym popiele (z resztką żaru). Pamiętam wkładane do pieca chlebowego blachy z ulęgałkami (po upieczeniu całego chleba) oraz ulęgałki pieczone w BRADURZE. Tam się skórki nie paliły! Możesz też upiec w blaszanej formie w terenowym piecu (zobaczysz różnicę!).
    A przysłowie o "Zasypianiu gruszek w popiele", nie żarze, coś mówi?
    Najlepsze są na 2 dzień, zimne, pomarszczone. PYCHOTA! Pies

    OdpowiedzUsuń