Kawy by się napił :) Na żołędzie i kosaciec jeszcze za wcześnie, więc poszukajmy czegoś innego. W zasadzie to surowca nie musiałem specjalnie szukać, sam się przyczepił do spodni:)
Jak co roku pojechałem na warsztaty do Żmijowisk po naukę. Lubię to miejsce ze względu na miłą atmosferę, ciekawych ludzi, wspaniały klimat, w jakim odbywają się warsztaty i otoczenie, które przypomina moje strony. Co roku pojawiają się nowe elementy, poszerzam swoją wiedzę odnośnie słowiańskiej kuchni. Jest grodzisko, las, pole, łąka, na której pasą się krowy, urocza mała wieś, w której czas jakby się na chwilę zatrzymał, zobaczymy tutaj widoki, jakie już niestety zanikają z naszego krajobrazu. No i jeszcze jest coś ważnego:) Blisko bazy, w drewnianej chałupie jest mały wiejski sklepik z regionalnym piwem, które nigdzie tak dobrze mi nie smakuje jak tutaj.
W kilka osób wyszliśmy przed wieczorem na pobliskie łąki i pola z zamiarem nabierania nasion wyki na polewkę. Nie bardzo pamiętam jak pojawił się temat kawy, nie było jej w planie. Tak więc przy okazji zebraliśmy nasiona przytulii czepnej. W bazie przebrałem je i wrzuciłem do metalowego rondla. Na malutkim ogniu najpierw dosuszyłem przytulię a następnie uprażyłem. Roztarłem uprażone nasiona kamieniem w glinianej misie, nie było tego za dużo, ale kolor i zapach był bardzo zachęcający - pachniało kawą! Wsypałem do kubka i zalałem wrzątkiem, kilka minut niecierpliwości i wreszcie testy smakowe.
Kawa z nasion przytulii czepnej, zarówno zapachem jak i smakiem, przypomina kawę prawdziwą. Kawę próbowało kilka osób, wszyscy uznali, że ma dobry smak, nie słodziliśmy jej ani nie dodawaliśmy mleka. Oczywiście doznania zależą w dużej mierze od tego, w jaki sposób przyrządzimy taką kawę. Poza tym to tylko substytut, prawdziwej kawy nic nam nie zastąpi, tak więc nie bądźmy rozczarowani. Nasiona przytuli czepnej nie zawierają kofeiny.
W wielu źródłach znajdziemy informację o tym, że z nasion przytuli można uzyskać najlepszy substytut prawdziwej kawy. Zgadzam się z tym twierdzeniem jak najbardziej, próbowałem już różnych kaw, przyrządzanych z innych surowców, ale ta zdecydowanie smakuje najlepiej. Doszukiwaliśmy się jeszcze efektu pobudzenia po wypiciu takiej kawy, jednak efekt pobudzenia wiązałbym raczej z efektem placebo.
Nasiona przytulii czepnej zbieramy w lecie, kawę można zrobić zarówno z zielonych, niedojrzałych jeszcze nasion jak i tych brązowych, już wyschniętych. Zbór jest o wiele bardziej pracochłonny w porównaniu z np. żołędziami, ale prażenie jak i mielenie uprażonych nasion jest za to łatwiejsze. Dalej postępujemy tak samo jak przy robieniu kawy z żołędzi.
Chociaż na co dzień kawy nie pijam, to czasem lubię dla odmiany spróbować czegoś nowego, oryginalnego, takie odkrywanie smaków.
W wielu źródłach znajdziemy informację o tym, że z nasion przytuli można uzyskać najlepszy substytut prawdziwej kawy. Zgadzam się z tym twierdzeniem jak najbardziej, próbowałem już różnych kaw, przyrządzanych z innych surowców, ale ta zdecydowanie smakuje najlepiej. Doszukiwaliśmy się jeszcze efektu pobudzenia po wypiciu takiej kawy, jednak efekt pobudzenia wiązałbym raczej z efektem placebo.
Nasiona przytulii czepnej zbieramy w lecie, kawę można zrobić zarówno z zielonych, niedojrzałych jeszcze nasion jak i tych brązowych, już wyschniętych. Zbór jest o wiele bardziej pracochłonny w porównaniu z np. żołędziami, ale prażenie jak i mielenie uprażonych nasion jest za to łatwiejsze. Dalej postępujemy tak samo jak przy robieniu kawy z żołędzi.
Chociaż na co dzień kawy nie pijam, to czasem lubię dla odmiany spróbować czegoś nowego, oryginalnego, takie odkrywanie smaków.
Niezwykle ciekawe wpisy. O tym zastosowaniu przytulii nie wiedziałam. Pozdrawiam Monika :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Artur :)
Skosztowałem już kawy z żołędzi według instrukcji z wcześniejszego wpisu. Dzisiaj chciałem nazbierać nasion przytuli ale już ich nie ma.
OdpowiedzUsuńO to, to. "Mały wiejski sklepik ... ". Kazimierskie (Browar Jagiełło?)
OdpowiedzUsuńPrzytulię drzewiej mnisi w winie moczyli i ... pijano jako lekarstwo.
Zioło bogate tak w krzemionkę, jak i w kumaryny, więc po spożyciu nie w kierunku plaży!
Co zaś kawy się tyczy, zbożowa, jaką to pradziadowie pijali, mnie wystarczy. Bo częściej pijano pewien fermentowany napój, od którego niemce, naszego króla Bolesława, Piwoszem zwali! Pies