środa, 3 lutego 2016

Kosze plecione z darów lasu

Grubo :) Tak jednym słowem można określić to, co się dzieje, i nie chodzi o opady śniegu czy grubość lodu :)
W kwietniu rusza nasz nowy projekt - 7 dni w lesie, z minimum ekwipunku, 5 osób + ja i Katarzyna jako instruktorzy. Bez śpiworów, plecaków i gór szpeju, bez jedzenia i wody. Sprawdzimy własne umiejętności, psychikę i możliwości. Stawiamy przede wszystkim na wypoczynek w spokojnym miejscu, oderwanie się od rzeczywistości. Dużo nauki, pozyskiwanie wody w terenie, uzdatnianie, ujarzmiamy ogień, budujemy przytulne szałasy,  poszukujemy jadalnych i pożytecznych roślin, łupiemy, wyplatamy, wypalamy itd.,  zapowiada się ciekawie.  Miejsca co prawda na kwiecień już dawno zajęte, nie wiem jak z czerwcem, ale zobaczymy jak sytuacja się rozwinie:)  Jak ktoś zainteresowany to więcej informacji pod linkiem: https://web.facebook.com/events/950811478329162/

 Pomimo ''zimy'' nie zasypiamy. Plecionkarstwo to jedno z najstarszych rzemiosł, które obecnie zanika. Postanowiliśmy się temu przeciwstawić, nieugięcie pletliśmy pomimo bólu palców czy straszących kolczastych jeżyn :) I to głównie ''słaba płeć" :)




















W ostatni weekend odbyły się warsztaty z plecenia koszyków z darów natury. Były małe problemy z pozyskaniem dobrego surowca, ale by nie było, że ''złej baletnicy to przeszkadza rąbek u spódnicy'' - daliśmy radę. Przy okazji, zupełnie nie związane tematem, pozdrawiam wszystkich roślinnych kłusowników :)

Na zbiór pędów chmielu w terenie było za późno, zbyt zdrewniałe, mieliśmy trochę zebranych wcześniej jesienią, po namoczeniu w wodzie były elastyczne, bardzo dobry materiał do nauki plecenia. W lesie narwaliśmy kolczastych pędów jeżyny popielicy, nie czekaliśmy aż podeschną i staną się mniej łamliwe, użyliśmy świeżych z całkiem dobrym rezultatem. Pędy jeżyn i chmielu wpletliśmy pomiędzy mocniejsze wierzbowe żebra. Do wiązania użyliśmy jeszcze lipowego łyka, korzonki sosny wykorzystamy 
następnym razem.



Głównym surowcem do plecenia koszyków były wierzbowe witki, jak wiecie nie każdy gatunek się do tego nadaje. O ile kiedyś wierzby były regularnie ogławiane i odrastały co roku nowe, cienkie i długie witki, to teraz prawie nikt tego już nie robi. Obszedłem całe bagna w swojej okolicy i nie było materiału nawet na jeden mały koszyk. Wierzba do celów plecionkarskich jest w większości pozyskiwana z plantacji, my uczuliśmy się na gorszej jakości surowcu, ale o pięknej, połyskującej i różnobarwnej korze, której nie ściągaliśmy, chcieliśmy by koszyki miały naturalny wygląd.











Warsztaty trwały tylko kilka godzin, z przerwą obiadową i na lodowe soczewki. Zrobiliśmy kilka prostych koszyków najprostszymi technikami. Satysfakcja z własnoręcznie wykonanych, praktycznych koszyków ogromna. To nie koniec, za dwa tygodnie powtórka i planujemy być jeszcze bardziej kreatywni, prócz koszyków chcemy upleść karmniki dla ptaków i żyrandole :)  





 Od dziś możecie spokojnie mówić, że plotę trzy po trzy :)

5 komentarzy:

  1. Piękne:) Na mnie też oczekują w sieni wierzbowe witki, córcia mnie namówiła w tym roku na koszyki, będziemy przeplatały i wyplatały. Pozdrowienia serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie byłoby poczytać o surowcu do plecenia, właściwościach zależnych od gatunku, no i w końcu sposobach zaplatania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow... Wyplatanie koszyków, super umiejetność, zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko uzupełniałem, naprawiałem wyroby plecionkarskie. Nie ma czym się tu chwalić.
    Podobają mi się takie wyroby.
    Widzę duży potencjał w zastępowaniu tworzyw sztucznych i malowanej blachy oraz tektury.
    Logicznie i zdroworozsądkowo, można zastąpić sporo przedmiotów w naszym otoczeniu czymś LEPSZYM i ZDROWSZYM. Tak, bez farby i lakieru a "wartością dodaną" jest biodegradowalność i darmowa, ekologiczna podpałka (na koniec).
    Mądre, przemyślane zastępowanie tandetnych plastikowych wyrobów, fajnymi, zmyślnymi wyrobami plecionkarskimi, prócz estetyki daje nam ZDROWIE.

    Nie każdy ma wiedzę (bo akurat TEGO nie uczą w szkole) o kontakcie żywności, skóry i nawet ODDYCHANIU! w niezdrowej atmosferze. Nie wiem kto to czyta?
    Mnie się akurat "włos jeży na głowie" jak oglądam NIEKTÓRE (nie wszystkie) wyroby Made in PRC. A mamy unijne i wszelakie (biorące KASĘ!) instytucje.
    Jak zwykle, człowiek musi radzić sobie sam, więc miast narzekać i pleść coś potrzebnie/niepotrzebnie, lepiej sobie upleść coś fajnego, użytkowego i eko, za razem i za DARMO! Spoko, są chętni nauczyciele.
    Pies

    OdpowiedzUsuń