piątek, 24 sierpnia 2018
Kobiety w lesie - część II
Największym, nie słabnącym powodzeniem na naszych szkoleniach cieszy się leśna kuchnia. To
zrozumiałe, trzeba jeść, aby mieć siłę i podołać wszelkiej aktywności na świeżym powietrzu. Daleko jednak odeszliśmy od pierwszych 7 dni w lesie, kiedy to żywiliśmy się wyłącznie tym, co dzikie. Zbieraliśmy liście, korzenie, owoce, czasem grzyby. Cieszyliśmy się gdy zbierając opał pod korą spróchniałej sosny znaleźliśmy smaczne larwy kornika. Dieta urozmaicona, ale pod względem energetycznym bardzo uboga. Wodniste zupy, pieczone w żarze korzenie na deser owoce i ziołowa herbata. Poznaliśmy naturalny smak potraw, bez przypraw. To było prawdziwe wyzwanie.
Najwięcej ludzi przyjeżdża z nastawieniem na odpoczynek, to jest ich cel główny. Warsztaty tak, jak najbardziej, to przy okazji odpoczynku. Ograniczenia związane z wyżywieniem są najmniej rozumiane. Teraz uczestnicy mają luksusy, dostają od nas półprodukty: mąkę, ryż, kaszę, nabiał, olej, cukier, sól, warzywa, a czasami nawet mięso. Dzikie rośliny jadalne stanowią jedynie uzupełnienie diety. Gotowanie jest wspólnie, w największym kotle zupa, z dodatkiem dzikich roślin jadalnych. Do tego podpłomyki z dodatkami, pasty, sałatki, dżemy. Na patelni smażą naleśniki, chwaściaki (placuszki z chwastów), kotlety z kań, liście w tempurze itd. W drugim kociołku gotujemy kompot, herbatę lub kawę. Oczywiście nie prawdziwą, lecz sporządzoną z owoców głogu zebranych w zeszłym roku. Już zaczynają opadać żołędzie i będzie można zrobić kawę żołędziowej.
Przeniesienie pieca kopułkowego pod wiatę kuchenną było doskonałym pomysłem. Piec oparty jest na podwyższeniu z kamieni. Zostawiliśmy pustą przestrzeń pod spodem, aby odizolować go od podłoża. Dzięki temu rozwiązaniu piec nie nasiąka wilgocią, łatwiejszy jest dostęp, większy ciąg powietrza, lepiej się w nim pali, szybciej rozgrzewa. Przy takiej liczbie osób i czasie szkolenia taki piec w obozowisku jest niezbędny. Nikt nie ma co do tego wątpliwości. Pieczenie chleba to codzienność. Za jednym razem wchodzi 3-4 bochenki. Obok pieca jest mały skład opału i nawet w czasie deszczu piekarnia działa :) Dziewczyny szalały z wypiekami, słodkie bułki z owocowym nadzieniem, ciasta, pizza, kto co sobie tylko zażyczył ;)
Codziennie jest spacer z rozpoznawaniem i zbiorem roślin. Wiosną zbieraliśmy dużo młodych ziół, liści oraz kopaliśmy korzenie. Lato to bogactwo owoców. A ten rok obdarzył nas wyjątkowo hojnie. Z lasu w koszach poprzynosimy porzeczki, maliny, jeżyny, czereśnie, czeremcha, jabłka, gruszki, śliwki. Te dziko rosnące są zawsze smaczniejsze, słodkie, pachnące, pyszne.
Deszczowy początek lata sprawił, że pojawiły się grzyby, prawdziwki, podgrzybki, kanie. Nieliczne co prawda, ale miły urozmaicenie leśnej diety. Sierpień jest suchy, w lesie brak grzybów. Żółkną liście, schną trawy.
Cdn.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
He, he "Szkoła Bosych Stóp". Pozdrowienia !
OdpowiedzUsuńPamiętam:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń