W ''sezonie na sok'' robię tak często, z różnych powodów. Są smaczne, zdrowe i dają mi energię do działania. Pozyskany sok jest zamiennikiem wody, więc nie muszę jej dźwigać w plecaku. Pozyskuję na miejscu tylko tyle, ile jest mi potrzebne. Soki z drzew ratują sytuację gdzie jest problem z pozyskaniem czystej wody, np. tereny rolnicze.
W zależności od gatunku oraz warunków pogodowych soki można pozyskiwać od stycznia do kwietnia, najwcześniej z klonu, później z brzozy i grabu. Okres zbioru uzależniony jest od warunków pogodowych, zwykle trwa 2-4 tygodni.
Metody zbioru opisałem we wpisach: ,,Soku z brzozy. Syrop z soku z brzozy'' oraz ,,Syrop klonowy zrób sam''. Zachęcam do zapoznania się ze starszymi moimi wpisami. Jest tam dużo informacji odnośnie soków brzozy i klonu.
Najczęściej korzystam z dobrodziejstwa brzozy, klonu i grabu. Prócz tych gatunków drzewne soki można pozyskiwać z buka, czereśni, lipy, olchy i osiki. Sok z brzozy i klonu zawiera pewne ilości cukru i jest nieco słodki. Sok z grabu smakuje jak zwykła woda. Brzoza czy grab potrafi być bardzo ''wydajna'' jeśli chodzi o zbiór, nawet kilkanaście litrów z jednego punktu.
Z olchy korzystam w ostateczności, gdyż jest mało wydajna i jej sok jest gorzki.
Sok z drzew to nie tylko woda, ale też niewielkie ilości cukrów, związków żywicznych, garbników, kwasów organicznych, soli mineralnych i witamin. Ich ilość jest zmienna i zależy od wielu różnych czynników, między innymi gatunku drzewa i pory zbioru. Bardziej szczegółowo opisałem to we wspomnianych wcześniej wpisach.
Po zebraniu sok z drzew zwykle wymaga przefiltrowania z drobnych zanieczyszczeń. Wystarczy przelać go przez bandanę. Piję najczęściej świeży lub gotuję i zaparzam herbatę (z zebranych po drodze ziół) lub kawę. Poza tym drzewnych soków używam tak samo jak zwykłej wody.
Należy pamiętać, że soki drzew są bardzo zmiennym, a zarazem i zawodnym źródłem wody. Warto mieć alternatywę i znać inne możliwości jej uzupełniania.
Na koniec podstawy, etyka korzystania z dobrodziejstw natury, nie śmiecić, nie szkodzić.
Ze dwa tygodnie temu wybrałam się na oskołę. Poszukując odpowiednich drzew natrafiłam na działalność "konkurencji", bardziej zresztą profesjonalną - gumowe rurki itp., ale wg mnie zdecydowanie mniej eko, bo na skraju pola. A teraz czytam u Ciebie, że system korzeniowy przefiltruje... Nawozy sztuczne też?
OdpowiedzUsuńTeż.
OdpowiedzUsuńNieźle
OdpowiedzUsuńA ja przypomnę ciekawostkę z PRL'u. Pamiętam jak w latach '70 XXw w sklepach PSS Społem (i zaspołem) można było kupić DUUUŻE słoje opisane jako: BIERIOZNYJ SOK (oczywiście "cyrylicą") być może: CCCP lub Bułgaria.
OdpowiedzUsuńPolską oskołę (w zdzierczej cenie) widziałem z 5 lat wstecz, w mniejszych niż 0,5ł opakowaniach.
Jako "drzewny wampir" dosysam się rekreacyjnie do kilku gatunków drzew, ale zawsze mam skrupuły. Bo nie muszę, nie walczę z pragnieniem i o życie.