Podczas wykopalisk w Pech-de-l’Azé w południowo-wschodniej Francji na stanowisku archeologicznym liczącym ponad 50 000 lat odkryto dużą liczbę małych czarnych bryłek, które okazały się ditlenkiem manganu. Powszechna interpretacja jest taka, że neandertalczycy zbierali je ze względu na właściwości barwiące i wykorzystywali do dekoracji ciała, potencjalnie w celach symbolicznych. Jednak to wymagało by dużo większego wysiłku niż powszechnie dostępne, udokumentowane w literaturze etnograficznej, sadza i węgiel drzewny. Badacze z Holandii sugerują, że grupa neandertalczyków z południowej Francji do rozpalania ognia mogła używać ditlenku manganu. Przeprowadzone przez nich eksperymenty wykazały, że sproszkowany ditlenek manganu obniża temperaturę zapłonu drewna o około stopni Celsjusza (z 350 do 250) i zwiększa szybkość spalania. Używanie innych tlenków manganu nie daje takich rezultatów. Dokładnie jak to robili, jaką techniką, czy to był świder ręczny, łuk ogniowy, a może krzemień i piryt, nie wiemy? Wyniki badań trudno uznać za mocne, gdyż taki sposób wykorzystania ditlenku manganu nie był znany żadnym innym grupom zbieracko-łowieckim.
Kupiłem fragment skały pokryty ditlenkiem manganu, który użyłem do swoich eksperymentów. Obejmowały one techniki cierne (świder ręczny i łuk ogniowy) oraz krzesiwo tradycyjne. Najbardziej interesowały mnie wyniki eksperymentów z technikami ciernymi, piryt i krzemień mnie nie interesował wcale więc nawet nie próbowałem, a krzesiwo tradycyjne wyszło tak przy okazji.
Wyniki eksperymentów zacznę omawiać od krzesiwa. Jako hubki użyłem wysuszonego fragmentu amadou hubiaka pospolitego, bez i ze sproszkowanym, wtartym we włókna ditlenkiem manganu. Różnice w łatwopalności hubki są łatwo zauważalne, już niewielka ilość sproszkowanego ditlenku manganu obniża temperaturę zapłonu hubki. W przypadku łuku ogniowego i świdra ręcznego też można zauważyć korzyści płynące z chemicznego wspomagania, ale nie jest to już tak łatwo dostrzegalne. Nie poczułem tych 100 stopni mniej, co najwyżej kilkadziesiąt? Nie wiem, czy użyty przeze mnie ditlenek manganu posiadał identyczne właściwości jak ten z Pech-de-l’Azé oraz czy technika, sposób użycia ditlenku manganu, był prawidłowy? Mogę tylko powiedzieć, że gdybym był takim neandertalczykiem i znalazł w terenie coś, co pomogłoby pomóc w rozpalaniu ognia, to bym tego użył.
Takim IT "neandertalem" to jednak Wilsonie jesteś :-), to przecież Twoja pasja.
OdpowiedzUsuńCo do dwutlenku manganu. Wiele tlenków metali ma własności katalityczne (popiół) jeśli mowa o przyspieszeniu zapłonu.
Chemikaliów, które pomogłyby w zapłonie jest sporo, tylko jaka jest ich dostępność dla Kowalskiego? I po co, kiedy łatwiej dostępne są ZAPAŁKI.
Mam takie przekonanie: sens mają TE metody, które korzystają z tego co w naszej przyrodzie, lub tej gdzie jedziemy.
Nie będę Wilsona "pouczał" na jego blogu! Tu moje poglądy na rzeczywistość stoją "w poprzek" z pasją Artura. Dzięki, że znosisz Wilsonie mój punkt widzenia (tolerancja) bo bywają osobniki, które Ci do kostek nawet nie dorastają, i już sporo stracili. STOP
Jeśli mowa o katalizatorach (otrzymanie żaru/ognia) to praktyczne znaczenie mają tylko te terenowe, ewentualnie coś z cywilizacji noszone przy okazji a nie specjalnie do rozpalania. Mam już coś na myśli, ale to powinienem wpierw sprawdzić.
W sytuacji postapo "wszystkie chwyty będą dozwolone". To samo, gdy będziemy zmarznięci, przemoczeni z dala od cywilizacji i dobrych ludzi.
Trzeba działać sprawnie, bez "specjalnie preparowanych" hubek noszonych jak EDC. Chyba, że masz to w EDC! Nie noś mokasynów (brak sznurówek) oraz kowbojek! :-) I tak sobie dasz radę! Ty, ale ilu jeszcze?
Te ułatwienia gdy "nóż na gardle" są dokładnie na wagę zdrowia/życia.
Na pewno warto poznać i przetrenować te, które są statystycznie najbardziej prawdopodobne. Minerały zawierające dwutlenek manganu w lesie, na bagnach nad rzeką raczej nie występują. Jak mam nosić to, wolę zapalniczkę. Pies