poniedziałek, 29 lipca 2024

Cięcie torfu, podpłomyki z popiołu

 
Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach co roku na początku maja organizuje  ,,Czarne wesele''.  I to na Kaszubach chyba najczęściej obecnie można usłyszeć o ,,czarnym złocie''. Nazwa ta odnosi się do kopania (cięcia) torfu, które na terenie Polski rozpoczęło się pod koniec XVIII wieku. Torf eksploatowano na cele opałowe (zastępował deficytowe drewno) aż do lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Ja też miałem okazję przez kilkanaście lat brać udział w kopaniu torfu. Ciężka to niezwykle praca. Kilkadziesiąt słupów dziennie, a każdy z nich waży kilkaset kilogramów. Wyciągane z poziomu poniżej stóp, gimnastyka dla mięśni kręgosłupa i brzucha. Do tego komary, pot i błoto. 

Kopanie torfu rozpoczynało się na początku maja tak, aby do jesieni wyschnął. W zależności od okresu, regionu i możliwość stosowano różne techniki kopania torfu. Na początku wykonywano skrywkę, czyli usuwano wierzchnią warstwę ziemi na głębokość sztycha. Pod nią zalegała warstwa toru, nawet do kilku metrów głębokości. W nowym miejscu przygotowanie pod cięcie torfu wymagało wycięcia specjalnym nożem każdej cegły, wydobycia na górę i odłożenia. Schodziło się do coraz głębszych pokładów torfu, woda przesączała się i zalewała wykop, trzeba było się spieszyć. Co jakiś czas wodę wylewało się wiaderkami. Kolejne cięcie odbywało się już przy użyciu pchajki. 

Robota szła szybciej, ale do jej wepchania w pokład torfu było trzeba siły kilku chłopa, zgranych i silnych. Wymagało to wzajemnej sąsiedzkiej pomocy. Bywało, że ktoś się zagapił, salto i lądowanie w zimnej, czarnej wodzie. Krótka przerwa aby napić się wody i posłuchać opowieści starszych jak to kiedyś się cięło torf. Kolejne ławki i kolejne słupy ociekające wodą. Po kilu godzinach cięcia torfu człowiek był fizycznie wykończony. Zanim słupy torfu obeschły cięło się je nożem na mniejsze cegły. 

Później układanie, przekładanie i przez kilka kolejnych miesięcy suszenie.

Cięcie torfu spowodowało nieodwracalne zmiany w krajobrazie. Tysiące hektarów łąk zamieniło się w bagna z małymi i płytkimi dołkami (torfianki), rowami ale też głębszymi i dużymi zbiornikami wodnymi. Było gdzie łowić ryby, pływać, a w zimie grac w hokeja. Tereny te szybko porosła roślinność, krzaki, las, zbiorniki uległy spłyceniu. Ze względu na niedostępność stały się schronieniem dla zwierzyny. Jedne gatunki znikły, inne się pojawiły, zmiany.

Pamiętam smak podpłomyków pieczonych w gorącym popiele ogniska i zapach spalanego torfu. Tak, na najbliższym wypadzie do lasu zrobię podpłomyki.