piątek, 1 marca 2013

Syrop klonowy zrób sam

Syrop klonowy był znany Indianom zamieszkującym północno-wschodnią część Ameryki Północnej od kilku tysiącleci, spełniał ważną rolę w ich diecie, był ulubionym dodatkiem do potraw. Słodki sok z klonu był rodzajem napoju energetycznego, o klonowe lasy plemiona toczyły wojny. Wraz z przybyciem na ich ziemie Europejczyków zmienił się sposób zbierania i przetwarzania soku, do tej pory na skalę przemysłową produkowany jest klonowy syrop, my również możemy go kupić w sklepie.
Ja jednak co roku robię własny syrop, z klonów rosnących w naszych lasach, jest równie smaczny. W tym roku już na początku stycznia kosztowałem klonowego soku, to wyjątkowo wcześnie, zwykle zbieram sok na przedwiośniu w połowie marca, czasami jeszcze na początku kwietnia się zdarzy. Niekiedy śnieg jeszcze zalega grubą warstwą i noce z przymrozkami ale w dzień słońce szybko nagrzewa ciemniejszą korę i w drzewach ruszają soki. Nie można przegapić tego okresu, czas zbioru jest krótki, trwa ok. 2-3 tygodni, trzeba sprawdzać czy soki już ruszyły nacinając delikatnie gałązkę.

Z wszystkich dziko rosnących u nas gatunków klonów można pozyskiwać sok, najczęściej zbieram z klonu zwyczajnego (Acer platanoides) i klonu jesionolistnego (Acer negundo) ze względu na rozpowszechnienie w mojej okolicy, rzadziej jest to klon jawor (Acer pseudoplatanus) czy klon polny (Acer campestre). Klon jesionolistny jest gatunkiem obcym, szybko jednak się zadomowił i licznie rośnie jako chwast w dolinach rzek, na brzegach lasów, wzdłuż dróg i nasypów torów kolejowych.

Pozyskiwanie soku z drzew (klon, brzoza, grab) nie jest możliwe bez uszkodzenia warstwy przewodzącej, musimy nawiercić otwór lub zrobić nacięcie. Indianie robili na klonach jedno skośne nacięcie lub dwa w kształcie litery ''V'', mimo tak szkodzącej drzewom metody klony w tamtych rejonach nie wyginęły. Obecnie stosuje się mniej destrukcyjne metody, nawierca się pnie drzew i wbija metalową rurkę, dalej sok jest odprowadzany rurkami z tworzyw sztucznych do naczyń zbiorczych.
Ja nożem na wysokości ok. 30 cm w pniu drzewa robię jeden otwór ok. 1 cm średnicy, taki wystarczy, uzyskamy wystarczającą ilość soku. Pod otworem do nacięcia w wierzchniej warstwie kory wpycham cienki patyk, po którym sok będzie ściekał do naczynia, sprawdzam czy sok trafia do naczynia a nie ścieka po korze. Z jednego pnia, w zależności od warunków, w ciągu doby zbieram 0,5- 6l soku, jeśli planuję odparowywać sok na syrop to rozstawiam kilka pojemników jednocześnie na pobliskich klonach. Po skończonym zbiorze otwór zaklejam żywicą, mniejszy łatwiej zakleić, zabezpieczam w ten sposób przed dalszym wyciekaniem soku i infekcjami. Nie zostawiamy nie zabezpieczonego nacięcia na drzewie, sok może jeszcze przez kilka tygodni się sączyć.
Jeśli sok pozyskujemy z drzew rosnących na naszej działce to nie ma problemu, w pozostałych przypadkach takie działanie bez zgody właściciela lub gospodarza może być uznane za niszczenie drzewostanu, najlepiej, jeśli drzewa są przeznaczone do wycinki. Wszelkie okaleczanie drzew z pewnością nie jest dla nich obojętne, drzewa mogą chorować, robimy jak najmniejsze nacięcia wybierając tylko zdrowe i duże drzewa. Drzewa w toku ewolucji wykształciły mechanizmy obronne, nacięcia zarosną a utrata kilku procent soków krążących w drzewie nie oznacza automatycznie, że uschnie. Chciałbym tylko zaznaczyć, że jeśli będziemy zbierać sok z klonów z głową, rozsądnie, to nic im się nie stanie. Mam nadzieję, że wiedza na ten temat zostanie wykorzystana we właściwy sposób, w końcu równie dobrze mógłbym nie pisać o brzozowej korze jako doskonałej rozpałce, gdy na szlakach widuję tyle okaleczonych brzóz.

Zebrany sok można bezpośrednio pić, ma przyjemny smak, korzystnie wpływa na organizm, zwłaszcza pracę serca i układ nerwowy. Po długiej zimie kubeczek takiego wiosennego soku działa na mnie jak napój energetyczny. Klonowy sok jest słodki, bardziej niż sok z brzozy, prócz cukru zawiera sole mineralne (wapnia, potasu, manganu, fosforu i witaminy z grupy B, niacyna, biotyna, kwas foliowy).

Do soku dodajemy malinowych pędów i kilka minut gotujemy, w ten sposób otrzymamy słodką herbatkę o smaku malinowym. Soku dodaję do mąki na podpłomyki zamiast wody, są smaczniejsze. Klonowy sok nie nadaje się do dłuższego przechowywania, łatwo fermentuje. Najlepiej zagęścić go przez odparowanie wody tak by otrzymać syrop o dużej zawartości cukru. Ten ze sklepu ma powyżej 60% cukru, ja robię mniej stężony a i tak doskonale smakuje. Z soku klonowego można zrobić też cukier. Do uzyskania 1l syropu, w zależności od zawartości cukru, trzeba odparować wodę z 20-50l soku, to dużo. Odparowuję nad ogniskiem w kociołku, znoszę zebrany sok i dolewam, cały czas pilnuję ognia a w między czasie strugam zwykle w drewnie jakiś kubek, czas przyjemnie płynie.

Syrop jest podobny do miodu, ma bursztynową barwę, lekko gęstą konsystencję, bardzo słodki smak, można go dłużej przechowywać, tylko, kto by wytrzymał?
Klonowy syrop uważam za najlepszy zamiennik cukru, jaki można uzyskać z dzikich roślin w naszych warunkach, doskonale smakuje z podpłomykami, ryżem czy naleśnikami.
Fakt, teraz żyjemy w innych czasach, są buraki cukrowe, sklepy, nikt nie musi iść do lasu szukać jedzenia, mamy ochotę na cokolwiek to potrzebujemy tylko pieniądze, i kupujemy, jak wszystko. A dlaczego by nie spróbować uszczknąć odrobinę tych wszystkich naturalnych smakołyków bez pieniędzy, wystarczy wstać i iść do lasu?

11 komentarzy:

  1. Już leci u Ciebie ? Wczoraj nawierciłem brzózkę i cisza, pustynia ; )
    Chyba jeszcze zima wpadnie na chwilę.
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z klonu powoluśku ale leciało, na najbardziej nasłonecznionych stokach w niedzielę i na początku tygodnia, to dopiero początek sezonu. Dzisiaj zmroziło i soki przestały krążyć.
    Na brzozy jeszcze zawcześnie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym roku to cokolwiek z drzew będzie lecieć minimum za 2 tygodnie...? Co myślicie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Z kolnów jak tylko słońce mocniej przygrzeje to już leci. Na brzozy trzeba jeszcze zaczekać kilka tygodni.

    OdpowiedzUsuń
  5. wstyd sie przyznać ale ułamałem wiertło w brzozie co robić ???

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sobie pozwolę skomentować "wiertło": skoro są artyści, potrafiący "przypalić wodę na herbatę ... " to wszystko jest możliwe! Życie.

    Wcześnie, za wcześnie, tu leci, tam nie ... . Istotą jest brak zrozumienia przyrody!
    Ja zaczął bym od przytulenia się do brzozy, następnie sięgnąłbym po różne podręczniki itd. Jak ktoś chce być DOBRY z jakiegoś tematu MUSI być oczytany.
    Skąd ta wiedza niby ma napłynąć pod czaszkę???
    Tu nie przekażę TEJ WIEDZY, nie należy iść na skróty, gdy mowa o przyrodzie.
    Na skróty to po piwo, lub przy rozpalaniu ognia.
    Zrozumiesz procesy w przyrodzie, nie będzie pytań kiedy i gdzie pocieknie sok z brzozy i dlaczego.
    Myśleć się nie chce, uczyć się nie chce? Kandydaci do naturalnej selekcji, gdy "cywilizacja zawiedzie"! Brutalne? Taka jest przyroda. Pies

    OdpowiedzUsuń
  7. Klon jest chyba gatunkiem inwazyjnym w Polsce to jak nie ma prywatnego "drzewa" to nie powinno być problemów z pozyskiwaniem soku?

    OdpowiedzUsuń
  8. Śmiać się, płakać czy kwiczeć? :-)
    Klon NIE JEST GATUNKIEM INWAZYJNYM!
    Jedyny gatunek klonu uznawany przez przyrodników za inwazyjny, to klon jesionolistny.

    Problemów z pozyskiwaniem soku rzeczywiście nie ma, jeszcze zieloni "kapusie" nie biegają po krzakach i nie dzwonią na 997!

    Nie pozyskiwał bym soku klonowego w: rezerwacie, innym terenie chronionym oraz wszelkich parkach i ogrodach. Teren prywatny, bez zgody?
    Pozostają tereny zwane nieużytkami.
    Pies

    OdpowiedzUsuń