sobota, 19 kwietnia 2014

Zlot reconnet.pl wiosna 2014



Coś mi się wydaje, że się starzeje, bo zaczynam marudzić obrzydliwie. Bo zlot tak daleko, a opady nadają, marnować dzień urlopu, gdy w tym czasie mógłbym robić coś innego. Przyznaję szczerze, po prostu mi się nie chciało. Miałem nie jechać, ale jednak zmieniłem zdanie, przyjemnie zrobić coś spontanicznie, od tak sobie. Byłbym głupcem, gdybym postąpił inaczej. Na każdym zlocie jest trochę inaczej, pojawiają się nowi ludzie, nowy teren, inne rozmowy i sytuacje. Niepowtarzalna jest za każdym razem atmosfera, do której przyczyniają się wszyscy uczestnicy zlotu. Właśnie dzięki temu warto na każdym zlocie być. Nigdy nie żałowałem i tym razem również. Zlot długo będę pamiętał myślę, że nikt, kto był również  nie żałuje, a wręcz przeciwnie, już nie może się doczekać kolejnego. Z takiego zlotu rzeczą haniebną by było, gdybym również nie napisał żadnej relacji, nie tylko na forum, ale również i tu na blogu. Łatwo nie będzie, bo pamięć ulotna i dużo się wydarzyło, postaram się wymęczyć choć te kilka słów, w celu przywołania wspomnień miłych :)

Każdy zlot kusi, jak zwykle doskonała zabawa w zacnym towarzystwie, niesamowite opowieści przy ognisku, ból brzucha ze śmiechu, tony pysznego jedzenia, morze dobrego alkoholu i znajome twarze leśnych dewiantów :)   
Taki zlot to nie byle co, to nie żadne tam gilgotki, czy rurki z kremem. Zloty forum znane są z wysokiego poziomu, wręcz światowego poziomu:)  To nie tylko zabawa, integracja, ale też edukacja, warsztaty zawsze cieszą się dużym zainteresowaniem.

Jakaś nieznana siła, duch, taki spiritus movens, każe człowiekowi opuścić wygodny dom i zamieszkać na kilka dni w lesie. Nasze spotkanie przy ognisku, jak to pięknie określiła jedna z uczestniczek, mają charakter kulturalno - spirytualistycznych :)  Lasu nigdy za wiele, kontemplujemy piękne okoliczności przyrody natchnieni duchem, z łac. spiritus, to nie przypadek :) Są tacy, co twierdzą, ze na zlotach jest za dużo alkoholu - to wstrętne pomówienia i kalumnie. Alkohol pity z umiarem nie szkodzi nawet w dużych ilościach :)
Razu jednego, podczas zlotu na Wiślanej wyspie, zdarzyło się, że alkoholu pod koniec zlotu zabrakło. Rzecz niedopuszczalna, dlatego ostatnio pojawiła się propozycja zorganizowania kolejnego zlotu na parkingu przed całodobowym sklepem monopolowym i przećwiczenie elementów tzw. urban survival :) Kolejnym sposobem na wybrnięcie z trudnej sytuacji jest uniezależnienie się od dostawców zewnętrznych i uruchomienie własnej produkcji na bieżące potrzeby, jak na razie prace zdążają we właściwym kierunku :)

Zlot forum reconnet.pl, łączącego survival, turystykę, militaria oraz inne formy aktywnego wypoczynku, był bardzo udany. Odbył się gdzieś w Łódzkiem, na miejscu dawnej kopalni piasku, porośniętej już drzewami, na kilka dni teren opanowany przez leśnych ludków. Miejscówka spokojna, otoczona sosnowym lasem, skryta przed ludzkim wzrokiem. Organizatorzy włożyli dużo wysiłku w przygotowania, za co należą się im wielkie podziękowania. Pogoda, choć najmniej istotna, również dopisała.

Opiszę pokrótce jak było, oczywiście jak całą relację należy potraktować z małym przymrużeniem oka:)

Przyjechałem w piątek koło południa, część zlotowiczów już była na miejscu, inni przybywali aż do ranka następnego dnia. Zostałem przywitany tradycyjnie, nie chlebem i solą, ale granatem :) Po Lenorze myślałem, że już mnie niczym nie zaskoczą, a jednak. Większość uczestników zlotu rozłożyła się blisko obozowiska, a ja rozbiłem się na wysokiej skarpie, bałem się powodzi i chciałem stoczyć się na dno:)  Szybko rozwiesiłem plandekę między drzewami, zostawiłem rzeczy i poszedłem do obozowiska. Byłem głodny, przy ''okrągłym'' stole, tak wielkim, że nawet starszyzna zlotowa nie pamięta, zastawionym ''samym dobrem'' posiliłem się ''małym co nieco''.

Kilka słów o potrawach serwowanych na zlocie dla tych, co nie byli. Tradycyjnie prócz wspaniałości przywiezionych przez zlotowiczów w słoikach, buteleczkach, pudełkach itd. działa też polowa kuchnia. Kanonem jest rosołek i chili con carne, tym razem również świeże wędzone, pieczone i smażone mięsa, kociołek wege, oraz placuszki z cynamonem wędzone na drewnie sosnowym:)
Niedzielny poranek to jajecznica oraz ''delikatna'' kawa robiona w dużym kociołku.


Prawdziwy survivalowiec jednak wie, że bez jedzenia można przetrwać dość długo, no ale bez picia rzecz niepodobna. Cytując klasyka, w końcu, nie dla przyjemności się tu spotykamy:) W porównaniu ze skromną ''didżejką'' znad Wisły tutaj ''stoisko'' z procentowymi trunkami zaskoczyłoby nie jednego znawcę tematu, było w czym wybierać. Już bez szczegółów, bo i tak nie pamiętam (to tzw. efekt zatrucia świeżym powietrzem), do świtu zeszło, w miłym towarzystwie czas szybko upływa.

Sobota to dzień warsztatów. ''Rano'' wraz z kilkoma osobami wyruszyliśmy do ''leśnego supermarketu'', czyli zabrałem ich na warsztaty z rozpoznawania dzikich roślin, nie tylko tych jadalnych :) Okolica średnio ''zaopatrzona'' i wczesna wiosna, ale kilka roślinek udało się nam schwytać. Po drodze, co prawda cześć ''królików doświadczalnych'' zagubiła się, ale udało się nam zebrać trochę młodych pędów pokrzyw, z której później usmażyliśmy placuszki z pokrzywy. Niestety zbyt małe ilości wobec oczekiwań, czym kolejny raz wszystkich zawiodłem. W dodatku, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zginęło kilka placów z pokrzywy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że to sprawka tych od mięsa :)
Z przywiezionego czosnku niedźwiedziego miałem w planie zrobić rodzaj zielonego pesto do makaronu. Po roztarciu wyszło tego mało, więc dodałem jeszcze majonezu, chyba było dobre, bo nikogo nie musiałem siłą zmuszać do spróbowania. Zresztą, co złego, to nie ja.
   
Przez kilka dni działała polowa kuźnia, można było zobaczyć jak wygląda np. przekuwanie stali na nóż czy krzesiwo. Przy okazji nabyłem kilka nowych krzesiwek, gdyż nie mam czym krzesać :)
Największym niewątpliwie zainteresowaniem cieszyły się warsztaty z udzielania pierwszej pomocy, trwały ponad 2,5 godziny!
Odbyły się też warsztaty z ostrzenia noży oraz z oprawiania zwierzyny, która ostatecznie wylądowała na patelni. Można było wystrugać w drewnie łyżeczkę lub kuksę, postrzelać z wiatrówki, ''patoto gun'' oraz pograć na ''dziwnej rurze''. Mi spodobał się siekiero-młot, takie ''maleństwo'' do rozłupywania większych pniaków, tom sobie nim powywijał. Od rana trwała budowa wędzarni, a następnie wędzenie mięs wszelakich. Powstał piec ziemny, w którym upieczony został pyszny schab.
Przed wieczorem były jeszcze skromne warsztaty z krzesania ognia na różne sposoby, nieudane gdyż nic nie spaliliśmy :) Pierwszy raz na zlocie, pod przykrywką nocnych ciemności, odbyły się interesujące warsztaty z ''praktycznej chemii organicznej'', wynik był interesujący, mocno owocowy :) 
Tak wiele się działo w sobotę, że nie sposób było nadążyć. Trzeba było wybierać, gdyż czasami działo się coś w kilku miejscach jednocześnie. Nie udało mi się niestety we wszystkich warsztatach uczestniczyć. Nie zdołałem też uchwycić wszystkiego na zdjęciach.


"Nocne rozmowy Polaków'' przy ognisku, to stały element zlotów, który uważam za największą trakcję zlotów. W sumie na zlot przybyło ok. 40 osób, rozmowy toczą się w małych grupkach. Przy akompaniamencie gitar przy ognisku również jest wspólne śpiewanie pieśni zlotowych, ale nie tylko.


Niedzielny poranek to ogarnięcie terenu zlotu, zbieranie śmieci, pakowanie się i żegnanie. Jeszcze wspólne zdjęcie i przekazanie chochli zlotowej (GChZ) kolejnemu organizatorowi zlotu. Światło dzienne ujrzała odnowiona chochla, o której krążyły legendy niczym o Świętym Gralu, że niby istnieje, ale tak naprawdę to nikt jej nigdy nie widział. 
Nie lubię pożegnań. Żal było wyjeżdżać, i nie problemem jest jak przeżyć zlot, ale jak przeżyć pierwszy dzień po.
Bardzo dziękuję wszystkim za zlot, wspaniała zabawę i cudowna atmosferę.

Więcej zdjęć tutaj: https://picasaweb.google.com/101961305466505913296/ZlotReconnetWiosna2014#


Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia w lesie.

2 komentarze:

  1. No już myślałam, że tu słowem o zlocie nie wspomnisz w końcu ;) Miło się czyta :)

    A w ogóle to zwróciłeś uwagę na to, jak genialnie wyszedłeś na tym zdjęciu? Olbrzym z siekieromłotem tej samej wielkości, co na przykład taka ja xD świetna perspektywa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo Twoja relacja mi się spodobała, że i ja o zlocie postanowiłem napisać.
    Na zdjęciu faktycznie nienaturalnej wielkości wyszedłem:)
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń