W polskiej tradycji kulinarnej mamy ogromną różnorodność zup: ogórkowa, pomidorowa, grochowa itd. W zależności od dostępnych surowców przygotowujemy je z różnych składników, części roślin, od zieleniny, nasion, po korzenie. A jesień to znakomita pora by udać się na zbiór korzeni w teren. Dziś ugotowałem zupę z korzeni czterech dzikich roślin jadalnych, pospolicie występujących, nazwałem ją korzonkową.
Kłącza pałki oczyszczamy z miękkiej zewnętrznej części, kroimy w kawałki, dolewamy wodę, rozgniatamy i wypłukujemy skrobię odrzucając włókna. Gotujemy całe korzenie palowe chmielu, gdy zmiękną pozbywamy je twardego rdzenia, miękką cześć kroimy na kawałki. Dodajemy do pałki i razem kilka minut gotujemy. Zestawiamy z ognia, do smaku dodajemy świeżo starty korzeń chrzanu, trochę żółtego sera, maślankę, sól. Odstawić na kilka minut niech zupa nabierze smaku. Nie przesadzić z chrzanem, bo inaczej zupa będzie uznana za broń biologiczną :) Zamiast tostów usmażone na złoto korzenie łopianu.
Zupa, jak i wszystko co jemy ma przede wszystkim smakować, nie kierujcie się wiec tylko i wyłącznie zdjęciem, na którym może i nie wygląda najsmaczniej. Odrzućcie pierwsze powierzchowne wrażenia, bo czasem okazują się one bardzo mylące, dobry wygląd nie gwarantuje środka o podobnej zawartości. To tak jak w życiu, jabłko smacznie wygląda z zewnątrz, a gdy spróbujemy okazuje się kwaśne i robaczywe :)