sobota, 11 marca 2017

Szałas tipi i zimowe szkolenie 7 dni w lesie












Na zdjęciach śnieg widać. To z zimowego szkolenia, dopiero teraz wrzucam. Nie nadążam z niektórymi wpisami, takie życie, ale szałas dalej stoi :)

Budowa nowego szałasu był konieczna z kilku względów. Tylko jednym z nich było zadbanie o dobre warunki dla uczestników zimowego szkolenia. Ujemne temperatury w nocy, następnie odwilż, mgła i duża wilgotność powietrza. W kolejnych dniach intensywne opady deszczu i silny wiatr. Szałas podczas takich warunków sprawdził  się doskonale. Nic nie przeciekało, w środku było ciepło i przytulnie. Tak naprawdę, to nie chciało się z niego wychodzić. Z konieczności tylko po wodę, jedzenie, opał no i na warsztaty :)
A noc spędzona w takim szałasie, ech ....  ,co Wam będę opowiadał.


Nasze leśne tipi można porównać do hotelu, w porównaniu z innymi naturalnymi schronieniami, jest naprawdę  komfortowe. Zamknięte z czterech stron z wejściem zasłanianym dodatkowo wełnianym kocem. Uszczelnione grubą warstwą ściółki by wiatr ani deszcz nie wnikał do środka szałasu. A w środku wygodne posłania i ognisko. ''Jak takie warunki, to ja nie 7 dni, a na 3 miesiące chcę tu zostać'' :)
I nie są to bynajmniej moje ani Katarzyny słowa.
Jak wyglądała budowa takiego szałasu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy to wybraliśmy miejsce. Przede wszystkim, równe, suche i przepuszczalne podłoże. Druga rzecz to dobre osłonięcie od wiatru i deszczu. Ustalenie z której strony wieją najczęściej wiatry, by wiedzieć gdzie zrobimy wejście do szałasu. Konstrukcja szałasu wynikała z warunków jakim ma sprostać.
Początkowo myślałem o innym typie szałasu, ale zamarznięta ziemia zmusiła nas do budowy tipi. Wybraliśmy miejsce pośród młodych sosen, których gałęzie były dodatkową osłoną przed deszczem. Wspólnie ustaliliśmy jakiej wielkości ma być szałas, na ile osób. Po oczyszczeniu miejsca wyznaczyliśmy zarys podstawy szałasu. Na jednej tyczce o rozwidlonym końcu oparliśmy jeszcze dwie proste, tak by stworzyć zarys schronienia. Dokładaliśmy tyczki, w większości suche, zagęszczając szczelnie konstrukcję. Na koniec przyrzuciliśmy na wierzch ściółkę (z rozbiórki starego szałasu, jak większość materiałów) i dokładnie uszczelnili by nie było prześwitów.

Wejście zasłoniliśmy kocem. W kolejnych dniach konieczne okazało się dalsze uszczelnianie poszycia szałasu ze względu na to, że ściółka wysychała i osiadała. Budowa tipi poszła bardzo sprawnie (jakieś kilka godzin). Zanim zapadł zmrok w środku paliło się już ognisko, mieliśmy zrobione posłania i zgromadzony opał. Gorąca herbatka i dużo opowieści na dobranoc. Moc wrażeń i zmęczenie bierze górę, oczy się same zamykają. Przykryty ciepłym kocem wpatrujesz się w ognisko i po chwili zasypiasz.

1 komentarz:

  1. Obserwuję kolejny szałas Wilsona, mozolnie "przegrzebując" się przez bloga i taka myśl mnie naszła: Ludzie pierwotni mieszkali też w półziemiankach. Miały one swoją przewagę w stosunku do szałasów (obozowanie/zimowanie) gdy człowiek "stacjonował" przez dłuższy? czas. Zdaję sobie sprawę co piszę, w lesie są korzenie drzew itp. To taka refleksja, gdy przeczytałem o 3 miesiącach. Pies

    OdpowiedzUsuń