piątek, 5 kwietnia 2024

Wędzone ryby


Przyjemne, ciepłe i słoneczne dni na początku kwietnia. Siedziałem z kijem nad rzeką. Dobre brania ryb, udało mi się złowić kilka okoni i płoci. Postanowiłem uwędzić na kolację i na kilka kolejnych dni. Wędzone ryby są smaczne i można je dłużej przechowywać bez lodówki. 

Zawiesiłem tuszki na patykach i pozostałem do obsuszenia.


Na piaszczystym zboczu rzeki saperką wykopałem jamę połączoną z tunelem. Długość tunelu około 1 m, jama miała mniej więcej 30 cm średnicy i taką samą głębokość. Rozpaliłem na wlocie ogień, trochę suchych patyków aby wytworzyć warstwę żaru i obsuszyć ściany wykopu. Tuszki zawiesiłem nad jamą i przykryłem płatami kory, które pomogły utrzymać dym i odpowiednią temperaturę. Wędziłem na gorąco na olchowym drewnie. 


Wreszcie można próbować :) Pyszne są takie świeżo wędzone ryby. 


Miejscówka przyjemna do odpoczynku, blisko do wody, po opał i jedzenie. Nawet jeśli nie powiodą się łowy, to jest mniej zawodne zbieractwo. Zatem życzenie ,,połamania kija'' można odnieść nie tylko do tego co złapane, ale też co wykopane :) 

6 komentarzy:

  1. Taka (wędzona) rybka lubi sobie popływać. Azaliż płyn z którym tak smakowała został w ramach "poprawności" utajniony?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie było co utajniać, ino do popicia tylko zwykła herbata z ogniska :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pyszota... natura wykarmi czlowieka cudownie jak sie ma pojecie jak zdobyc pozywienie i jak sie urzadzic w polowej kuchni. Jedzonko godne krolewskiego stolu... ale narobiles smaku Mr. Wilson...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki czas takiego wędzenia? :)

    OdpowiedzUsuń