Na okładce niemieckiego magazynu survivalowego zobaczyłem zdjęcie
''dwukadłubowca''. Wyglądało to jakby facet chciał popłynąć na dwóch choinkach
zawiniętych w plandeki :) Czy tak się da? Na tyle zaciekawiło mnie to zdjęcie,
że w upalny dzień pojechałem nad rzekę szukać ochłody i przygody ;)
Na zakręcie rzeki, gdzie brzeg niezbyt stromy założyłem ''stocznię''. Do
budowy jednostki użyłem dwóch plandek o wymiarach około 2x3m, sznurka,
siekierki i noża. Plandeki używane, poklejone, z małymi dziurkami wypalonymi
przez iskry z ogniska. Naścinałem szuwarów, które rosły w pobliżu i wpakowałem
je na plandekę.
Zawinąłem i związałem mocno sznurkiem.
Jedno cygaro gotowe.
Ciężkie, gdyż wypchałem je świeżo ściętą roślinnością. Przeturlałem na płytką
wodę i usiadłem na nim, bagatela 100 KWilsona ;) Test wyporności wyszedł
korzystnie. Skoro jeden kadłub utrzymywał mnie na powierzchni wody, to tym
bardziej dwa.
Zrobiłem drugie cygaro i zepchnąłem na wodę. Razem powiązałem. Z drewnianej
kratownicy zrezygnowałem uznałem, że szkoda zachodu. Dorobiłem wiosło z tego,
co znalazłem nad rzeką. Płaski kawałek drewna oderwany od pnia przywiązałem do
gałęzi obgryzionej przez bobry. Trochę przykrótkie to wiosło, ale na taki
dystans przemęczę się.
Wodowanie jednostki i testy na wodzie przebiegły
pomyślnie. Sukces uczciłem łykiem czegoś mocnego z bąbelkami ;)
Budowa dwukadłubowca, wliczając w to częste kąpiele, zajęła mi kilka godzin.
Upał i jusznice deszczowe mocno dokuczały. Tylko ucieczka do wody dawała chwile
wytchnienia.
Spakowałem rzeczy do wodoszczelnego worka, przywiązałem do dwukadłubowca.
Nadszedł czas najważniejszej próby, jak zachowa się survivalowa wersja
dwukadłubowca podczas spływu rzeką?
Moim dwukadłubowcem przepłynąłem niedużo, kilka kilometrów, co zajęło mi
ponad 2 godziny. Mogłem na nim stać, siedzieć czy leżeć, ze zwrotnością też nie
miałem problemów. Już po niecałej godzinie od rozpoczęcia spływu zauważyłem, że
kadłuby są coraz bardziej zanurzone. Było to do przewidzenia. Przez
nieszczelności dostawała się do wnętrza kadłubów woda, co powodowało
zmniejszanie się wraz z upływem czasu wyporności. W jednym miejscu utknąłem na
kamienistym brodzie. Przepchniecie na głębszą wodę dwukadłubowca, który w tym
momencie miał większą masę niż podczas wodowania, odbyło się z dużymi
problemami. Dobrze, że przynajmniej woda ciepła i dno bezpieczne.
Kadłuby zanurzały się coraz bardziej. Pomimo tego płynąłem dalej, gdyż
chciałem sprawdzić jak długo wytrzyma dwukadłubowiec?
Ostatecznie spływ
musiałem zakończyć nieco wcześniej niż planowałem, gdyż dalsze płyniecie
groziło zatopieniem jednostki. Widząc, co się dzieje poszukałem dogodnego
brzegu do przybicia i zakończyłem przygodę. Rozmontowałem jednostkę i
posprzątałem. W sumie dobrze się stało, bo nadchodząca burza i tak przegoniłaby
mnie do domu.
Dwukadłubowiec sprawdzi się przy survivalowych krótkotrwałych przeprawach.
Gorzej, jeśli będziemy tym chcieli płynąć dłużej. Koszt to dwie plandeki, dużo
sznurka i pracy. Istnieje ryzyko uszkodzenia plandek o kamienie i pnie drzew.
Wolno się tym płynie, ale frajda duża. Sprawdzone na własnej skórze.