środa, 12 sierpnia 2020

Survivalowy dwukadłubowiec, czyli pływać każdy może ;)

Na okładce niemieckiego magazynu survivalowego zobaczyłem zdjęcie ''dwukadłubowca''. Wyglądało to jakby facet chciał popłynąć na dwóch choinkach zawiniętych w plandeki :) Czy tak się da? Na tyle zaciekawiło mnie to zdjęcie, że w upalny dzień pojechałem nad rzekę szukać ochłody i przygody ;)

Na zakręcie rzeki, gdzie brzeg niezbyt stromy założyłem ''stocznię''. Do budowy jednostki użyłem dwóch plandek o wymiarach około 2x3m, sznurka, siekierki i noża. Plandeki używane, poklejone, z małymi dziurkami wypalonymi przez iskry z ogniska. Naścinałem szuwarów, które rosły w pobliżu i wpakowałem je na plandekę.

Zawinąłem i związałem mocno sznurkiem.

Jedno cygaro gotowe. Ciężkie, gdyż wypchałem je świeżo ściętą roślinnością. Przeturlałem na płytką wodę i usiadłem na nim, bagatela 100 KWilsona ;) Test wyporności wyszedł korzystnie. Skoro jeden kadłub utrzymywał mnie na powierzchni wody, to tym bardziej dwa.

Zrobiłem drugie cygaro i zepchnąłem na wodę. Razem powiązałem. Z drewnianej kratownicy zrezygnowałem uznałem, że szkoda zachodu. Dorobiłem wiosło z tego, co znalazłem nad rzeką. Płaski kawałek drewna oderwany od pnia przywiązałem do gałęzi obgryzionej przez bobry. Trochę przykrótkie to wiosło, ale na taki dystans przemęczę się.

Wodowanie jednostki i testy na wodzie przebiegły pomyślnie. Sukces uczciłem łykiem czegoś mocnego z bąbelkami ;)

Budowa dwukadłubowca, wliczając w to częste kąpiele, zajęła mi kilka godzin. Upał i jusznice deszczowe mocno dokuczały. Tylko ucieczka do wody dawała chwile wytchnienia.

Spakowałem rzeczy do wodoszczelnego worka, przywiązałem do dwukadłubowca. Nadszedł czas najważniejszej próby, jak zachowa się survivalowa wersja dwukadłubowca podczas spływu rzeką?

Moim dwukadłubowcem przepłynąłem niedużo, kilka kilometrów, co zajęło mi ponad 2 godziny. Mogłem na nim stać, siedzieć czy leżeć, ze zwrotnością też nie miałem problemów. Już po niecałej godzinie od rozpoczęcia spływu zauważyłem, że kadłuby są coraz bardziej zanurzone. Było to do przewidzenia. Przez nieszczelności dostawała się do wnętrza kadłubów woda, co powodowało zmniejszanie się wraz z upływem czasu wyporności. W jednym miejscu utknąłem na kamienistym brodzie. Przepchniecie na głębszą wodę dwukadłubowca, który w tym momencie miał większą masę niż podczas wodowania, odbyło się z dużymi problemami. Dobrze, że przynajmniej woda ciepła i dno bezpieczne.

Kadłuby zanurzały się coraz bardziej. Pomimo tego płynąłem dalej, gdyż chciałem sprawdzić jak długo wytrzyma dwukadłubowiec?

Ostatecznie spływ musiałem zakończyć nieco wcześniej niż planowałem, gdyż dalsze płyniecie groziło zatopieniem jednostki. Widząc, co się dzieje poszukałem dogodnego brzegu do przybicia i zakończyłem przygodę. Rozmontowałem jednostkę i posprzątałem. W sumie dobrze się stało, bo nadchodząca burza i tak przegoniłaby mnie do domu. 

Dwukadłubowiec sprawdzi się przy survivalowych krótkotrwałych przeprawach. Gorzej, jeśli będziemy tym chcieli płynąć dłużej. Koszt to dwie plandeki, dużo sznurka i pracy. Istnieje ryzyko uszkodzenia plandek o kamienie i pnie drzew. Wolno się tym płynie, ale frajda duża. Sprawdzone na własnej skórze.

7 komentarzy:

  1. Szczelne plandeki i suchy "wsad" pewnie wydłużyłyby żywotność. Jak by nad tym popracować, to prawie Kon Tiki. Może nawet emigrantów by się dało przewieźć w tę i z powrotem😁. Pozdrówka z Wielkopolski, upalnej i suchej jak pieprz-wszystkie burze omijają nas szerokim łukiem😰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu podobnie, sucho, warzywa na ogrodzie wysychają, buraczki sarny zjadły i na dodatek plaga komarów. Czekam na chłodniejsze dni i urlop.Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Kurcze, wracalem znowu do początku bloga i czytam co ciekawsze dla mnie wpisy. Skończyłem na kajaku z leszczyny i plandeki (chce zrobić taki sam) powrót na stronę główną a tu proszę znowu jednostka pływająca. Świetny blog. Pozdrowienia dla Ciebie Mr. Wilson

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpis zawiera lokowanie produktu ;-) Żywiec Zdrój z bąbelkami ;-)
    A tak na poważnie - fantastyczny pomysł, tylko pracy bardzo dużo. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry patent. To kolejny, ale nie jedyny sposób na pokonanie napotkanego zbiornika wodnego przez który chcemy się przeprawić. Ważne, ażeby mieć w głowie kilka sposobów a sytuacja sama uwarunkuje, który wybierzemy w danej chwili. Gorzej niestety gdy ma się w łepetynie tylko jeden i co wtedy wybrać ;-) Podobnie z ogniem i innymi. Im więcej znamy metod tym nasze szanse większe. Pozdrawiam i życzę udanego urlopu

    OdpowiedzUsuń