środa, 9 marca 2022

Naleśniki z żurawiną i twarogiem. Mieszadełko z gałązki świerku. Lasoterapia :)

 
W słoneczny dzień pod koniec lutego wybrałem się na bagna. I nie było by w tym nic niezwykłego, gdyby nie żurawina. Nigdy wcześniej o tej porze roku nie nazbierałem aż tyle żurawiny. 


Owoce zdrowe, pięknie przebarwione na czerwono, kwaśne, czyli tak jak lubię ;) Zjadłem kilka garści na surowo, kilka kolejnych zebrałem do torebki i wepchałem do plecaka. 

Świeże dzikie owoce na przedwiośniu w lesie znaleźć nie tak łatwo. A gdy już się nam uda, to warto z nich zrobić coś smacznego. Postanowiłem przygotować naleśniki z żurawiną i twarogiem. 

Po drodze na miejsce ogniskowe poszukałem gałązki świerku, z której wystrugałem mieszadełko do ciasta naleśnikowego. 


Po przebraniu i opłukaniu owoce żurawiny rozgniotłem. Dodałem do tego twaróg i cukier. Wymieszałem wszystkie składniki nadzienia. Przygotowałem tradycyjne ciasto naleśnikowe. Popracowałem mieszadełkiem z gałązki świerku, świetne usprawnienie obozowej kuchni. 


Smażyłem naleśniki na patelni, a następnie smarowałem je nadzieniem z żurawiny i twarogu.


 Wstawiłem metalowa butelkę z wodą w żar aby zagotować wodę na kawę. 


Cienkie naleśniki z leśną, kwaśną żurawiną, delikatny twaróg i mocna kawa o wyczuwalnej goryczce. Połączenie idealne ;) 

Poczułem przypływ energii spowodowany zjedzeniem pysznych naleśników. Energię należało uwolnić, więc poszedłem w las. Po drodze na drzewach zauważyłem różne znaki, niektóre sympatycznie wyglądające ;) 

Na brzegu lasu rośnie grupa pomnikowych dębów. Przytulałem się do 300-letniego staruszka- lasoterapia :)

5 komentarzy:

  1. Świetna relacja. Moja uwaga: na jednym ze zdjęć widać butelkę aluminiową, która od wewnętrznej strony jest pokryta lakierem. Ja unikam używania takich butelek, tym bardziej bym ich nie podgrzewał na ognisku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle wspaniała relacja. Żórawiny u mnie (blisko) nie ma ale lasoterapia na pewno mi się w obecnym czasie bardzo przyda. Dziękuję. Najbardziej podoba mi się twoja kuksa i mieszadełko. Kuksy nie zrobię ( brak sprzętu i talentu ) ale mieszadełko, czemu nie? Dawniej w Krakowie można było na targu takie dostać. Trzeba sobie zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  3. po naszemu takie mieszadełko to kołotuszka, jest jeszcze firlejka o nieco innym kształcie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko w kwestii nazewnictwa. W rejonie podkarpacia "mieszadełko" zowią m.inn. : mątewka. Może to się komuś przyda? Ja już używam na co dzień
      blendera, ALE kiej prondu zbraknie, mom!

      Usuń
  4. Żurawinę (& kawa) ma Wilson z bagien. W moim rewirze jeno brusznica & PERŁA z butelki, nie z klimatycznej kuksy. Pieskie życie, pieskie życie. Pies

    OdpowiedzUsuń