piątek, 3 czerwca 2016
Łuk ogniowy z materiałów w 100 % zebranych w lesie, naturalnych.
Powrót do korzeni, dosłownie. Korzeń w roli głównej.
Łukiem ogniowym zacząłem się bawić już bardzo dawno temu, ale nie wiem dlaczego do tej pory nie wykorzystałem jako linki do łuku korzeni roślin.
Próbowałem już różnych innych surowców naturalnych - włókien, łyka, łodyg, jelit, rzemienia itp. które wymagały mniej lub więcej czasu na przygotowanie. Przyznaję się, poszedłem na skróty, na pokazach i szkoleniach używałem skórzanego rzemienia lub nowoczesnych linek z tworzyw sztucznych o dużej wytrzymałości. Nawet gdy bawiłem się w survival i przyszło mi rozpalać łukiem ogniowym to zawsze w terenie udawało mi się znaleźć wśród śmieci kawałek linki. Nie czułem się jednak z tym dobrze, pozostawałem zależny od zdobyczy cywilizacji, bazowałem nie na surowcach naturalnych znalezionych w lesie a na tym co miałem przy sobie lub pozostawili inni ludzie. Doszedłem do wniosku, że pełną satysfakcję da mi łuk ogniowy wykonany w 100 % z materiałów naturalnych pozyskanych w lesie. Ostatnim elementem była linka, wytrzymała i jednocześnie elastyczna.
O wytrzymałości korzeni przekonałem się przy wyciąganiu ich z piaszczystego podłoża gdy potrzebowałem ich do wyplatania koszyków. Wybór padł na najbardziej dostępny i pospolity materiał - sosnę. Świder i podstawkę zrobiłem z uschniętego wierzchołka niewielkiej sosny, docisk ze świeżej gałązki dębowej. Linkę wykonałem z korzenia sosny. Wykonanie całości zestawu zajęło mi ok. 30 minut, wraz z szukaniem materiałów, bez biegania.
Przy pierwszej próbie linka z korzenia okazała się zbyt cienka, pękła przy zaczernianiu gniazda. W drugiej próbie założyłem grubszy korzeń na łuk i bez problemu uzyskałem żar po kilku sekundach tarcia.
W łuku ogniowym wykorzystałem do tej pory tylko korzeń sosny, ale zamierzam wypróbować również korzenie innych gatunków roślin. Linka z korzenia sosny szybko ulega zniszczeniu, to rozwiązanie na jedną próbę, jednak w większości przypadków nie potrzeba więcej. Korzenie sosny są bardzo zawodne i nie możemy na nich w pełni polegać. To technika awaryjna, gdy nie mamy przy sobie lepszych materiałów na linkę.
Gdy korzeń sosny ulegnie zniszczeniu, to żaden problem, przygotowanie nowego materiału jest banalnienie proste. Wystarczy wyciągnąć korzenie z podłoża i je oczyścić. Można też użyć nie pojedynczego korzenia, lecz 2-3 lub skręcić z nich sznurek.
Taki właśnie zestaw, wykonany tylko z materiałów pozyskanych w lesie, naturalnych, których przygotowanie zajmuje mało czasu i energii będziemy testować na szkoleniu 7 dni w lesie, który rozpoczyna się już w najbliższą sobotę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
30 minut (czerwiec) daje do myślenia. A zimą, była próba? Bo wpis ma już 8 lat, więc pewno i testy deszcz/zima, były? Pies
OdpowiedzUsuńGdy deszcz i zimno uzyskanie ognia wymaga więcej wysiłku.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Początkujący są bez szans, wprawionym ciepło od samej próby uzyskania żaru (bo jeszcze trzeba rozpalić i utrzymać ognisko) i tylko spocony mistrz suszy się nad efektem harówki :-).
OdpowiedzUsuńCóż, kto mówił, że będzie lekko? Trzeba się trochę namęczyć zanim powiedzą: "Mistrzu".
Całe szczęście, nie mam aspiracji, obchodzę bokiem "pola minowe", na szczęście nóżki od tego nie bolą :-). Pies