niedziela, 29 października 2017

Gotowanie w kociołku z kory świerka

Z kory świerka lub jodły można wykonać pojemniki do gotowania. W tym celu możemy też użyć kory innych gatunków drzew o wystarczająco grubej i elastycznej warstwie łyka, bo to z niej powstanie kociołek do gotowania. Kociołek, czyli coś w czym będziemy gotować bezpośrednio nad ogniem. To pojemnik jednorazowego użytku. Chociaż jego zewnętrzna strona ulegnie zwęgleniu, popęka i zacznie przeciekać, wcześniej ugotujemy wodę, zupę lub inne danie. Gotujemy nad żarem, tak jest najlepiej. Płomienie za szybko zniszczą nam kociołek, zwłaszcza jeśli będą sięgać wyżej niż linia wody/potrawy.
Jeśli mamy zamiar gotować w kociołku z kory więcej niż jeden raz, to gotujemy w nim za pomocą rozgrzanych kamieni. O takim sposobie gotowania napiszę przy innej okazji.

Uwaga! Nic nie usprawiedliwia okaleczania żywych drzew. Są możliwość aby przećwiczyć tego typu techniki bez negatywnego wpływu na środowisko. Jeśli chcemy, to tylko za odpowiednią zgodą właściciela/gospodarza terenu na drzewach przeznaczonych w najbliższym czasie do wycinki, wiatrołomach lub świeżo ściętym drewnie. I nie porywajmy się od razu na najgrubsze pnie, mniejsze boczne gałęzie też nadają się do nauki.
 
Korę najlepiej pozyskiwać pod koniec wiosny i w lecie, kiedy krążą w niej soki i jest giętka. Łatwo ją wtedy oddzielić od pnia i zdjąć bez pęknięć. O innej porze roku może okazać się to bardzo trudne do niemożliwego, np. w zimie podczas mrozów. Nie polecam, przynajmniej osobom, które nigdy tego nie robiły. Kora może być tak sztywna, że szkoda drewna, noża i naszych wysiłków. 

Korę ściągamy powoli, bardzo ostrożnie, by jej nie uszkodzić. Ułatwieniem jest podważanie palcami lub zestruganym na płasko patykiem. Dalej zewnętrzną stronę ściągniętego płata kory oczyszczamy z ciemniejszych, zdrewniałych części pozostawiając tylko warstwę jasnego, elastycznego łyka. Gdy nam się nie spieszy dobrze jest teraz korę dodatkowo namoczyć np. w strumieniu. To spowoduje wypłukanie części garbników zawartych w korze, potrawa nie będzie miała gorzkiego posmaku. Oglądamy dokładnie nasz płat kory, powinien być równej grubości, bez pęknięć, słabszych lub sztywniejszych miejsc. Przycinamy ewentualnie płat kory by uzyskać równe brzegi, a następnie zaginamy brzegi do środka, tak by uzyskać prostokątny pojemnik. Nie jest to takie oczywiste. Kora nie marzyła by stać się kiedyś naszym kociołkiem i przypiekać się nad ogniem. Nadajemy jej sztuczny kształt, zginamy korę w różnych kierunkach. Raz wzdłuż, raz w poprzek, a czasem ukośnie do przebiegu włókien. To materiał naturalny i nie zawsze zniesie nasze działania na siłę. Palcami musimy wyczuć na ile kora podda się takiemu zaginaniu, tak aby nie pękła. Jeszcze raz powtórzę, robimy to bardzo ostrożnie, nie spiesząc się i nie na siłę. Jeśli kora pęknie, to w zasadzie taki pojemnik nadaje się do wyrzucenia. W trakcie gotowania szczeliny się powiększą i zawartość kociołka wycieknie do ogniska. Brzegi pojemnika unieruchamiamy kołeczkami z rozcięciem i obwiązujemy mocno korzeniami. 

Wzorów kociołków do gotowania jest co najmniej kilka. Dostosowujemy je do materiału który zebraliśmy, do potrzeb i naszych umiejętności. Zwykle im prostszy, tym lepiej. Najefektywniej na ognisku gotuje się w pojemnikach o niskich brzegach i dużej, płaskiej powierzchni. Jednak w tym przypadku lepiej będzie zrobić nieco wyższe ścianki, przynajmniej nic nam się nie rozleje. Ognisko to nie równa płyta kuchenki. W trakcie gotowania na ognisku pod wpływem wysokiej temperatury ścianki kociołka mogą się odkształcić. Nie róbmy zatem zbyt dużych pojemników. Korzystniejszym rozwiązaniem jest wykonanie kilku mniejszych. 

Kociołek z kory świerka zawieszamy nad ogniskiem lub kładziemy w żar. Zadbajmy o jego stabilność. Nic nie może się wywrócić. Zgromadźmy odpowiednią ilość żaru. Czas gotowania (np. wody) w naczyniach z kory trwa kilka minut dłużej niż w metalowych naczyniach, gównie z tego powodu, że musimy to robić odpowiednio wolniej. Ogień nie może być tak intensywny, gdyż zniszczy nasz pojemnik. Jego ścianki nie są mało odporne na wysoką temperaturę i z czasem ulegną przepaleniu. 

Kociołki do gotowania wykonane z kory są rozwiązaniem awaryjnym. Ich wykonanie zajmuje dużo czasu i szybko ulegają zniszczeniu. Możemy mieć problem z pozyskaniem materiału na ich wykonanie w określonych porach roku i miejscach. Zrobienie i wykonanie kociołka z kory drzew wymaga pewnych umiejętności, nie jest to technika dla początkujących. 

Polegając wyłącznie na naturalnych surowcach do zrobienia naczynia, umożliwiającym w nim gotowanie, najlepszym rozwiązaniem jest kora drzew. Jest to materiał powszechny. Do gotowania w skórzanym pojemniku potrzebujemy skóry, rzecz dużo trudniejsza do pozyskania. Ceramika to co najmniej kilka dni, większe umiejętności i mniejsza dostępność surowca. To nie wyczerpuje tematu, jest jeszcze kilka innych sposobów na szybkie zagotowanie wody w terenie. Wodę da się też zagotować między innymi w łodygach rdestowca, dole wyłożonym dużymi liśćmi łopianu lub gliną, czy wypalonej drewnianym pojemniku. Jeśli jednak chodzi o pojemniki do bezpośredniego gotowania nad ogniskiem to tych możliwości jest mniej. 
Spróbujcie kiedyś wyruszyć na kilka dni w teren, tak jak ja, bez żadnego sprzętu. Gdzie nie ma wody zdatnej do picia bez przegotowania. Błogosławić będziecie wtedy chwilę, w której znajdziecie porzuconą przy drodze aluminiowa puszkę po piwie. Zdacie sobie wtedy sprawę jak wielkim dobrodziejstwem mogą być śmieci. Czym prędzej rozniecicie ogień i zagotujecie wodę, by móc w końcu napić czegoś ciepłego.
W kociołku zrobionym z kory świerka gotowałem wodę, ale nie tylko. Z warzyw i odrobiny dzikich roślin przyrządziłem na ognisku pyszną potrawkę, której składniki widoczne są na zdjęciu. Kora nie wpłynęła a smak potrawy, ja tego nie wyczułem. Ponieważ kociołek był jednorazowy, po obiedzie nie musiałem zmywać :)


W księgarniach jest już dostępna ''Kuchnia survivalowa. Bez ekwipunku. Gotowanie w terenie cz. 2'', o której wspomniałem już wcześniej. Jeśli interesuje was temat prymitywnej kuchni, to zachęcam do zapoznania się z treścią książki.

wtorek, 24 października 2017

Repliki grotów kryształowych z Valencina de la Concepción



Podczas archeologicznych wykopalisk w miejscowości Valencina de la Concepción na południowym zachodzie Hiszpanii, w megalitycznych grobowcach odnaleziono niezwykły zestaw kilkudziesięciu przedmiotów z kryształu górskiego. W skład zestawu wchodziło ostrze sztyletu, 25 grotów strzał,  rdzeń oraz kilka wiórków i produktów. Szacuje się, że powstały około 3000 p.n.e. To jedne z najpiękniejszych ostrzy jakie kiedykolwiek zostały odnalezione. Przypuszczalnie osoba, przy której znalezione cenne zabytki, należała do elit ówczesnego świata. Znalezisko jest cenne nie tylko ze względu na precyzję i estetykę wykonania, ale też rodzaj użytego surowca. Zabytki z kryształu są bardzo rzadkie, jest to trudny materiał do obróbki. To świadczy o wysokich umiejętnościach twórców tych narzędzi. Poza tym w pobliżu nie ma kopalni kryształu górskiego, musiał więc on odbyć długą, liczącą kilkaset kilometrów podróż. 


Najbardziej znanym zabytkiem z tej miejscowości jest kryształowy grot sztyletu. Moją uwagę jednak przykuły misternej roboty groty strzał. Smukły kształt grotów z wyraźnie wyodrębnionym ostrzem. Spójrzcie (drugie zdjęcie od góry to oryginały) jak cienkie są ostrza i zadziory. Wcale nie łatwo takie zrobić. Pomyślałem, że to będzie dla mnie dobra lekcja. Ze szkła wykonałem 5 grotów. Nie są tak piękne jak oryginały, nie takie lekkie i finezyjne, gdyż nie reprezentuję aż tak wysokiego poziomu. Cieszę się jednak, że znalazłem w końcu czas na robienie takich rzeczy. Już sama obróbka szkła czy krzemienia dostarcza mi dużo satysfakcji. Groty prezentują się na żywo bardzo dobrze.
Podczas łupania nie odbyło się oczywiście bez strat, dwa pęknięte groty wylądowały w kuble na odpady. To spowodowało, że bałem się odchudzić groty i nadać im kształt bardziej podobny do oryginałów. Nie trzymałem się ściśle wymiarów, to luźne nawiązanie do tych ze zdjęcia, które przedstawia w dodatku tylko część znaleziska. Replika, nie replika, ale cieszy.

niedziela, 22 października 2017

Gotowanie wody w zaimprowizowanych pojemnikach z łodyg rdestowca


Rdestowiec ma długie, proste łodygi z międzywęźlami, pusty środek oraz dość cienkie i wytrzymałe ścianki. W budowie przypomina bambus. Podobne jest też jego zastosowanie. Wybierając najgrubsze łodygi i odpowiednio je przycinając możemy uzyskać pojemniki, których można użyć do gotowania wody bezpośrednio nad ogniem. To awaryjne, jednorazowe rozwiązanie. Organiczne ścianki łodyg ulegają zwęgleniu. Zanim jednak to nastąpi zagotujemy w nich wodę.

Do gotowania wody nadają się łodygi rdestowca zebrane od końca lata do wiosny. Szukamy prostych, długich łodyg o jak największej średnicy. Chodzi o pojemność pojemnika, im większy, tym więcej wody w nim zagotujemy. Rdestowiec nie osiąga tak dużych rozmiarów jak bambus. Poza tym ustępuje znacznie mu wytrzymałością, jego łodygi są kruche i cienkie.


Gotować w łodygach rdestowca możemy na dwa sposoby. W pierwszym pojemnik z rdestowca wstawiamy jednym końcem w żar, a drugim opieramy o kamień lub większą kłodę aby się nie przewrócił. W drugim sposobie pojemnik zawieszamy poziomo nad ogniem.

W pierwszym sposobie gotowania łodygę rdestowca przycinamy tak, by otrzymać rodzaj tuby, która od dołu jest zamknięta, a od góry otwarta. Odpowiednio przycinamy łodygę na międzywęźlach.
Przy drugim rozwiązaniu przycinamy łodygę dłużej ok. 10 cm z każdej strony za międzywęźlami. W 1/4 przekroju łodygi wycinamy otwór przez który wlewamy wodę. Końce pojemnika opieramy na pionowo wbitych palikach po bokach ogniska. Najprostszy jest pierwszy sposób gotowania, nawet gdy mamy cienkie łodygi bez problemu zagotujemy wodę. Drugi sposób jest wart uwagi tylko w przypadku grubych łodyg.

Najczęściej gotowałem wodę w łodygach o średnicy nie przekraczającej 4-5 cm. Przy wysokości pojemnika 20 cm daje nam to objętość około 0,25 l, taki średniej wielkości kubek. Taka ilość do ugaszenia pragnienia powinna wystarczyć. Kilka razy, przy dużych łodygach rdestowca, udało mi się zagotować 0,5 l wody i więcej w ten sposób. Zwykle, by trud się opłacił, gotuje wodę w kilku łodygach jednocześnie.

Podczas gotowania z łodyg do wody przedostaje się sok roślinny, co wpływa na jej smak. Przy zdrewniałych, uschniętych łodygach jest to mniej odczuwalne, przy zielonych otrzymamy wodę o smaku kompotu z rabarbaru :) 

czwartek, 19 października 2017

Bannock tradycyjny


Bannock to słowo pochodzenia celtyckiego i oznacza ono po prostu chleb. Pierwotnie były to okrągłe płaskie placki wypiekane z mąki owsianej lub jęczmiennej. Pieczone były na kamieniu, metalowej blasze lub patelni. W Szkocji jeszcze do XIX wieku bannok był wypiekany bezpośrednio na ogniu na dużym, okrągłym i płaskim kawałku piaskowca. Współcześnie bannoki wypiekane są z użyciem różnych rodzajów mąk oraz dodatków spulchniających i smakowych. W wersji tradycyjnej bannock zrobiono z samej mąki i wody (plus sól do smaku), tak jak ciasto na podpłomyki lub z zakwasem (jak do chleba). Do spulchnienia ciasta obecnie dodaje się proszku do pieczenia, sody lub drożdży. Z innych dodatków w przepisach często jest też mleko, tłuszcz, cukier lub sól, suszone owoce, ziarna, cynamon itd. Niektóre tego typu słodkie wypieki przypominają bardziej ciasta, niż chleb.

Zależało na poznaniu smaku tradycyjnego bannocka, z grubo zmielonej mąki owsianej, bo taką miałem do dyspozycji. Do smaku dodałem odrobinę soli, a do spulchnienia ciasta użyłem sody. Ciasta zrobiłem więcej, na dwa bannocki. Jednego upiekłem na rozgrzanym kamieniu, a drugiego w aluminiowym talerzu przy ognisku.

Chlebki wyszły bardzo smaczne i pożywne.



wtorek, 17 października 2017

Rok poszukiwacza roślin - październik


To już 10 miesiąc roku poszukiwacza roślin. Mamy piękną jesień, ciepłą i kolorową. Warunki zachęcają do wędrówek i zbiorów. Noce jak na razie bez przymrozków. Powoli jednak czas pomyśleć o zakończeniu sezonu zbiorów dzikich roślin jadalnych. Coraz mniej jest owoców oraz liści. Warto poszukać części podziemnych roślin.

Z powodu wiosennych przymrozków w okresie kwitnienia z owocami w tym roku jest różnie, jednych mamy obfitość, a innych prawie nie ma. Ma to charakter lokalny, ale może obejmować i większy region. Przyroda sama reguluje, co, gdzie, kiedy i ile urośnie. Skoro czegoś jest mało, to zostawmy. Bierzmy tylko to, czego jest dużo, w takich ilościach by nie zaszkodzić lokalnemu środowisku. Gdy podróżujemy mamy możliwość zaobserwowania różnorodności gatunków, form, smaków i zapachów roślin. Robimy wędrówki w dane miejsce w konkretnym celu. Jeszcze wspanialsza jest wędrówka w nieznane, gdy stajemy się odkrywcami.

Nie udało mi się nazbierać w tym roku na przetwory tarniny. Za to wspaniale owocuje np. dzika róża i jarząb. W październiku zbieramy owoce takich roślin jak: berberysu, głogu, kaliny, rokitnika, dzikiej róży, tarniny, żurawiny, kończą się borówki, jeżyny, jabłka i gruszki. Przy odrobinie szczęścia znajdziemy jeszcze owoce czarnego bzu.

Marnie też z bukwią, nie obrodziło w Bieszczadach. Podobnie z żołędziami, to kiepski rok. Nie ma za to problemu z mniszkiem, kawa przygotowana z jego korzeni jest nawet smaczniejsza.

Liście większości roślin jadalnych możemy zrywać do pierwszych przymrozków, później pozostaną tylko te bardziej odporne na niskie temperatury.  Zbieram jeszcze babkę, barszcz, miętę, pokrzywę, podagrycznik oraz liście roślin o charakterze przyprawowym.

Śmiało możemy brać się za wykopywanie wszelkich korzeni i bulw. Jesień to najlepszy okres ich pozyskania. Są bardzo wartościowe, pełne odżywczych składników. W październiku pozyskujemy korzenie i bulwy między innymi: chmielu, czyśćca błotnego, łączenia, łopianu, marchewki, pałki, pasternaku, pięciornika, świerząbka, topinamburu, trzciny i wiesiołka.

Lista roślin:

Lista roślin:
babka - liście, nasiona
barszcz zwyczajny- liście, łodygi, nasiona, korzenie
bażyna - owoce
berberys - owoce
bez czarny - owoce
biedrzeniec - liście, korzenie
bluszczyk kurdybanek -liście
bniec - liście
borówka - liście, owoce
buk - orzeszki
bylica - liście
chmiel - korzenie
chrzan pospolity - liście, korzenie
cykoria podróżnik - liście, korzenie
czeremcha - liście
czosnaczek pospolity - nasiona
czyściec błotny - korzenie
dąb - żołędzie
dzięgiel - nasiona, korzenie
dzwonek - liście, korzenie
gorczyca - nasiona
gorczycznik - liście
groszek - nasiona, korzenie
grusza - owoce
gwiazdnica pospolita- liście
jabłoń - owoce
jałowiec pospolity - owoce
jarząb - owoce
jasnota - liście
jeżogłówka -  korzenie
jeżyna - liście, owoce
jodła - pędy
kalina - owoce
kminek - nasiona
komosa - liście, nasiona
koniczyna - liście,
kozibród - korzenie
krwawnik pospolity - liście
kuklik - korzenie
lebiodka - liście
lepnica - nasiona
łączeń baldaszkowy - korzenie
łoboda - liście, nasiona
łopian - korzenie
macierzanka - liście
malina - liście, owoce
marchew zwyczajna - liście, korzenie
mięta - liście
mniszek - liście, korzenie
oset - liście, łodygi, korzenie
ostrożeń - podobnie jak oset
pałka - młode przyrosty, korzenie
pasternak - korzenie
perz - kłącza
pięciornik gęsi - liście, korzenie
podagrycznik pospolity - liście
pokrzywa - liście, nasiona
poziomka - liście
rdest - liście, nasiona
rokitnik - owoce
rozchodnik wielki - liście, korzenie
róża - owoce
rukiew - liście
rzeżucha - liście
sitowie - młode przyrosty, korzenie
sosna - pędy
stokrotka - liście, kwiaty
strzałka wodna - bulwki korzeniowe
sumak - owocostany
szczaw - liście, nasiona
szczawik - liście
ślaz - liście
śliwa - owoce
świerk - pędy
świerząbek bulwiasty -bulwy
tasznik pospolity - liście
tatarak - liście, korzenie
tobołki polne - nasiona
topinambur - bulwy
trzcina - korzenie
wiązówka - liście, korzenie
wierzbówka kiprzyca - liście
wiesiołek - korzenie
zerwa kłosowa - korzenie
żółtlica - liście, kwiaty
żurawina - owoce