Jeśli mamy zamiar gotować w kociołku z kory więcej niż jeden raz, to gotujemy w nim za pomocą
rozgrzanych kamieni. O takim sposobie gotowania napiszę przy innej okazji.
Uwaga! Nic nie usprawiedliwia okaleczania żywych drzew. Są możliwość aby przećwiczyć tego typu techniki bez negatywnego wpływu na środowisko. Jeśli chcemy, to tylko za odpowiednią zgodą właściciela/gospodarza terenu na drzewach przeznaczonych w najbliższym czasie do wycinki, wiatrołomach lub świeżo ściętym drewnie. I nie porywajmy się od razu na najgrubsze pnie, mniejsze boczne gałęzie też nadają się do nauki.
Korę najlepiej pozyskiwać pod koniec wiosny i w lecie, kiedy krążą w niej soki i jest giętka. Łatwo ją wtedy oddzielić od pnia i zdjąć bez pęknięć. O innej porze roku może okazać się to bardzo trudne do niemożliwego, np. w zimie podczas mrozów. Nie polecam, przynajmniej osobom, które nigdy tego nie robiły. Kora może być tak sztywna, że szkoda drewna, noża i naszych wysiłków.
Wzorów kociołków do gotowania jest co najmniej kilka. Dostosowujemy je do materiału który zebraliśmy, do potrzeb i naszych umiejętności. Zwykle im prostszy, tym lepiej. Najefektywniej na ognisku gotuje się w pojemnikach o niskich brzegach i dużej, płaskiej powierzchni. Jednak w tym przypadku lepiej będzie zrobić nieco wyższe ścianki, przynajmniej nic nam się nie rozleje. Ognisko to nie równa płyta kuchenki. W trakcie gotowania na ognisku pod wpływem wysokiej temperatury ścianki kociołka mogą się odkształcić. Nie róbmy zatem zbyt dużych pojemników. Korzystniejszym rozwiązaniem jest wykonanie kilku mniejszych.
Kociołki do gotowania wykonane z kory są rozwiązaniem awaryjnym. Ich wykonanie zajmuje dużo czasu i szybko ulegają zniszczeniu. Możemy mieć problem z pozyskaniem materiału na ich wykonanie w określonych porach roku i miejscach. Zrobienie i wykonanie kociołka z kory drzew wymaga pewnych umiejętności, nie jest to technika dla początkujących.
Polegając wyłącznie na naturalnych surowcach do zrobienia naczynia, umożliwiającym w nim gotowanie, najlepszym rozwiązaniem jest kora drzew. Jest to materiał powszechny. Do gotowania w skórzanym pojemniku potrzebujemy skóry, rzecz dużo trudniejsza do pozyskania. Ceramika to co najmniej kilka dni, większe umiejętności i mniejsza dostępność surowca. To nie wyczerpuje tematu, jest jeszcze kilka innych sposobów na szybkie zagotowanie wody w terenie. Wodę da się też zagotować między innymi w łodygach rdestowca, dole wyłożonym dużymi liśćmi łopianu lub gliną, czy wypalonej drewnianym pojemniku. Jeśli jednak chodzi o pojemniki do bezpośredniego gotowania nad ogniskiem to tych możliwości jest mniej.
Spróbujcie kiedyś wyruszyć na kilka dni w teren, tak jak ja, bez żadnego sprzętu. Gdzie nie ma wody zdatnej do picia bez przegotowania. Błogosławić będziecie wtedy chwilę, w której znajdziecie porzuconą przy drodze aluminiowa puszkę po piwie. Zdacie sobie wtedy sprawę jak wielkim dobrodziejstwem mogą być śmieci. Czym prędzej rozniecicie ogień i zagotujecie wodę, by móc w końcu napić czegoś ciepłego.
W kociołku zrobionym z kory świerka gotowałem wodę, ale nie tylko. Z warzyw i odrobiny dzikich roślin przyrządziłem na ognisku
pyszną potrawkę, której składniki widoczne są na zdjęciu. Kora nie wpłynęła a smak potrawy, ja tego nie wyczułem. Ponieważ kociołek był jednorazowy, po obiedzie nie musiałem zmywać :)
W księgarniach jest już dostępna ''Kuchnia survivalowa. Bez ekwipunku. Gotowanie w terenie cz. 2'', o której wspomniałem już wcześniej. Jeśli interesuje was temat prymitywnej kuchni, to zachęcam do zapoznania się z treścią książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz