czwartek, 2 listopada 2017

Ogień z baterii AA i gumy do żucia























Zrób pokazy ogniowe dla dzieci w sali gimnastycznej, pokaż coś żeby było wow :) Nie może być dużego ognia i dymu, bo są zamieszczone czujniki, względy bezpieczeństwa itd. Tak by dzieci same mogły spróbować, coś łatwego i szybkiego, co ich nie znudzi.

Jest taka technika, stara jak baterie i guma do żucia. Uzyskanie ognia opiera się na baterii AA, nazwanej paluszkiem. Powszechnie jest ona używana w sprzęcie elektronicznym turystycznym jak i domowego użytku np. aparatach fotograficznych, latarkach, itd. Jest to technika, która powoduje szybkie rozładowanie baterii. Użycie częściowo rozładowanej baterii nie gwarantuje sukcesu. Najlepiej działa bateria alkaliczna, nowa. Zwykle baterie wystarczają na raz. Jeszcze lepsze są akumulatorki. Należy jednak pamiętać, że nie lubią one dużych i szybkich rozładowań. Akumulatorki litowe silnie się rozgrzewają i potrafią nawet eksplodować. Przy zastosowaniu akumulatorków możemy dostać drugą szansę, to w zależności od ich pojemności. Oczywiście można zastosować też dwie baterie/akumulatorki jednocześnie. Przemyślmy dokładnie, abyśmy nie zostali bez światła (latarki) i bez ognia. Opisywanie techniki ograniczę jednak do pojedynczej baterii typu AA. Niekiedy drugiej szansy może nie być, więc lepiej skoncentrujmy wszystkie siły na tym jednym razie.

Drugim niezbędnym elementem do uzyskania ognia jest gumą do żucia w listkach. Konkretnie opakowanie po gumie, połączenie cienkiej aluminiowej folii i papieru. Podobne opakowane mają też inne produkty (np. papierosy), ale od gumy do żucia działają niezawodnie. Niektóre opakowania to sama aluminiowa folia, o różnej grubości, bez papieru. Nie każde zapala się łatwo, trzeba pokombinować.

Papierek po gumie do żucia, tzw. sreberko, tniemy na 5 równej szerokości pasków. Pasek składamy na pół i wycinamy przewężenie o szerokości około 2 mm. Zróbmy to dokładnie, to bardzo ważne. Jeśli przewężenie będzie za małe, to aluminiowa folia szybko się przepali i nie zdąży podpalić papieru. Jeśli z kolei przewężenie będzie za szerokie, to aluminiowa folia nie osiągnie wystarczająco wysokiej temperatury, od której zapali się warstwa papierowa.

Przykładamy sreberko do baterii, jednym końcem do plusa a drugim do minusa. Jeżeli wszystko zrobiliśmy dobrze, to po chwili nastąpi zapłon. Płomień pojawi się na maksymalnie kilka sekund. Trzeba go szybko przenieść na coś, co będzie się paliło dłużej np. bawełniany wacik lub chusteczkę.
Może się tak zdarzyć, że płomienia nie będzie. Zadymi się lekko, sreberko się przepali i koniec. Powodów może być kilka. Jeśli dobrze wycięliśmy przewężenie w sreberku to prawdopodobnie bateria jest wyczerpana lub bliska wyczerpaniu. Aluminiowa folia nie rozgrzeje się wtedy na tyle mocno, aby nastąpił zapłon.

W przypadku opakowań wykonanych z samej folii aluminiowej bez warstwy papieru np. czekolady, musimy warstwę łatwo zapalną dodać, czyli zrobić coś w rodzaju hubki, która przytknięta zapali się od rozgrzanego do wysokiej temperatury aluminium. Z aluminiowej foli wycinamy paski, ale nieco inaczej. Przewężenie ma mieć około 2 mm szerokości i dodatkowo około 2 cm długości. W tym miejscu owijamy aluminiowa folię naszą hubką, musi ona ściśle przylegać. Wykorzystać możemy zwęgloną bawełnę lub len, bawełniane waciki itp. Im czulsza będzie hubka, tym łatwiej o zapłon. Duże znaczenie ma też grubość samej folii aluminiowej, tego jednak poprawić nie zdołamy. Dalej postępujemy jak ze sreberkiem od gumy do żucia, łączymy bieguny i czekamy na efekty.

Niezbyt ochoczo przystąpiłem do opisywania tej techniki. Wpis ten jest mi potrzebny do opisania podobnej techniki, ale odrobinę trudniejszej i mniej znanej. Kolejnym razem pobawimy się w rozpalanie ognia za pomocą baterii AA i zszywki do papieru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz