Do porannej kawy lub herbaty bannock na
słodko smakuje najlepiej. To znakomity zastrzyk energii o poranku. Z
wielu przepisów na bannocki najmniej chętnie przygotowuję te wymagające
smażenia. Chociaż maślany posmak ciasta jest bardzo przyjemny to jednak
wolę pieczenie na sucho. Ciasto jest lżejsze, nie ma problemu ze
zmywaniem tłustej patelni i nie tracimy cennych kalorii.
Przepisy
są rożne, podstawą jest mąka, nie koniecznie pszenna. Moje bannocki
zrobiłem z mąki pszennej z dodatkiem mleka w proszku, rodzynek i
suszonej żurawiny. Do spulchnienia ciasta użyłem proszku do pieczenia.
Dodanie spulchniacza (drożdże, proszek do pieczenia, soda) jest
niezbędne, inaczej nam ciasto nie urośnie.
Składniki (orientacyjnie), porcja dla 2 osób:
3 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki mleka w proszku
1 łyżka cukru
1 łyżka proszku do pieczenia
garść rodzynek/żurawin
szczypta soli
1 łyżeczka cynamonu (jak ktoś lubi)
woda
Mieszamy
dokładnie suche składniki, a następnie dolewamy wodę. Zagniatamy
ciasto, dość gęste, nie powinno kleić się do rąk. Formujemy z niego
płaskie placki i przyklejamy do rozłupanej kłody, kładziemy na rozgrzany
kamień, do puszki, menażki lub na patelnię. Jeśli wcześniej metalowe
naczynie wysmarujemy tłuszczem (olej, masło), to ciasto nie przyklei się
do ścianek naczynia. Pieczemy powoli, tak aby się nie przypaliło i nie
było zakalca w środku, chyba, że ktoś lubi :) Sprawdzamy ciasto w
trakcie pieczenia. Jeśli nie pieczemy w naczyniu obsypanym żarem (np.
puszcze lub dwóch menażkach), to ciasto obracamy po 10-15 minutach i
pieczemy z drugiej strony. Ciasto powinno urosnąć 2-3 krotnie, skórka
będzie rumiana.
Moje obserwacje: Relacja jest z 2017 roku, czyli sprzed 7 lat.
OdpowiedzUsuńNie ma w narodzie zacięcia do wypieku w krzakach. Zapewne każdy by zjadł, gdyby mu podsunięto "gotowca pod nos".
Tak sobie domniemuję, iż każdemu żal D... ściska, gdy ma przerwać palenie ogniska (klimat itd.) dla wypieku, gdy pieczywo sklepowe pod dostatkiem w plecaku.
Sam mąki z sobą nie noszę a ognisko "non stop" ważniejsze od takiego rarytasku z bakaliami. Jest rada, drugie ognisko "równoległe" (gdzie żar po wypieku można później przegarnąć do "klimatycznego").
Kiedyś jednak wezmę z sobą mąkę w teren! Serio.
Nawet taka łazęga jak ja musi kiedyś wyjechać (w krze jakoweś) stacjonarnie.
I wtedy musowo wypiek uskutecznię!
Pies