piątek, 24 listopada 2017

Pojemniki z łodyg rdestowca


Nie znajdziemy w naszych lasach bambusa. Za to jest rdestowiec, który został do nas zawleczony i ma się całkiem dobrze. Pod kilkoma względami roślina o podobnym zastosowaniu. Z odpowiednio grubych i przyciętych łodyg rdestowca możemy w ławy sposób zrobić przydatne pojemniki. Do tego wystarczy sam nóż, nie trzeba mieć dłuta czy noża łyżkowego, nic nie wybieramy. Wykorzystujemy naturalne właściwości rurkowatej budowy łodyg. Niewielkich co prawda rozmiarów, ale zawsze to coś. W naszych warunkach trudno znaleźć rośliny wytwarzające łodygi o większych rozmiarach. Z rodzimych gatunków tylko nieliczne (np. świerząbek bulwiasty, dzięgiel, łopian, ostrożeń) w sprzyjających warunkach wytarzają czasami na tyle dużą łodygę, że można z niej coś sensownego zrobić. Ekspansywny i uznany za niebezpieczny barszcz Sosnowskiego jest zwalczany i trudno polecać jego wykorzystanie. Z rdestowcem jest odrobinę inna sytuacja. To również bardzo ekspansywna i niepożądana w naszym środowisku roślina, ale nie jest tak niebezpieczna. Wręcz przeciwnie, jadalna i lecznicza. Do tego jest dosyć rozpowszechniona, pomimo prób zwalczania. Wydaje mi się, że warto znać kilka patentów na zagospodarowanie tego chwasta.


Rozcinając wzdłuż najgrubsze łodygi rdestowca otrzymamy rodzaj podłużnego pojemnika- talerza. Gdy utniemy łodygę tak, aby z jednej strony pozostała zamknięta, otrzymamy kieliszek lub niewielki kubek. W dłuższych kawałkach łodyg w razie potrzeby zagotujemy wodę lub niewielki posiłek.

Łodygi rdestowca mogą też posłużyć do przenoszenia wody. Aby zwiększyć pojemność takich zaimprowizowanych pojemników należy przebić prostym patykiem międzywęźla łączące komory. Zrobimy to bez problemu, międzywęźla są bardzo cienkie i mało wytrzymałe. Jedno, która spełni rolę denka, zostawiamy. Z jednej strony musimy mieć zamkniecie, inaczej zawartość pojemnika się wyleje/wysypie, chyba że chcemy zrobić rurkę lub gwizdek. Związując sznurkiem kilka łodyg o połączonych komorach otrzymamy prowizoryczne ''naczynie'' do przenoszenia wody.



Gdy dorobimy z drewna, kory lub drugiego, krótszego kawałka łodygi zatyczkę, to otrzymamy zamykany, szczelny pojemnik, np. na jagody, nasiona, hubkę, sól, przyprawy. Brzegi pojemnika wato dodatkowo owinąć włóknami, wzmocni to jego trwałość i wydłuży czas używania. A gdy pojemnik się nam zniszczy wrzućmy go bez żalu w ogień, wyschnięte łodygi rdestowca bardzo dobrze się palą. Zrobienie nowego pojemnika nie zajmuje wcale dużo czasu.

Wymieniłem część zastosowań łodyg rdestowca. Gdyby nie jego ekspansywność, można by go uznać nie za chwasta, a za całkiem pożyteczną roślinę.

4 komentarze:

  1. Cieńszymi łodygami rdestowca wypełniam domek dla owadów, chętnie go zamieszkują. Nie wiedziałam , że może być jadalny i leczniczy, idę poszukać dokładniejszych informacji, dzięki za wskazanie tej właściwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam sobie zrobić z niego płotek. Boję się, że nawet wysuszony może odbić. Bardzo bym chciała tego uniknąć. Ktoś może wie, czy to możliwe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to jedynie awaryjne kieliszki mają sens, choć jako przyboczny Gambrinusa skorzystam z nich jedynie okazjonalnie.
      Żeby nie było! Mam w domu zasuszoną łodygę "polskiego bambusa" do przesuwania firan (od kilku lat).
      No można by przetestować pojemniczki do przypraw, ale obawiam się, że mechanicznie (transport) mogą być jednak zbyt delikatne w plecaku.
      Ja rdestowca (młodego) po prostu zjadam.
      Stare badyle faktycznie dobrze się palą. Najcenniejsze są jednak jego kłącza/korzenie zawierające resvratrol. Pies

      Usuń
  3. Tak, chwaścior wyjątkowo ekspansywny. Dlatego możemy go eksploatować bezlitośnie ku pożytkowi rodzimej flory.
    Bądźmy jednak szczerzy. Największy pożytek jest z rdestowca jest wiosną i jak na jednej z fotek, gdy "zbraknie miorki a jest flaska, hej".
    Wszystkie inne patenty, oprócz opału są takie "na siłę" i aby coś udowodnić, że się da. Swego czasu "litując się" nad rodzimą przyrodą, wymyślałem "cuda wianki" z rdestowcem w roli głównej, ale nie warto nic na siłę. Jeśli szałas to pośrodku sporej kępy (ale pewno równo nie będzie!), opał ok., ale rzadko ognisko wypadnie nam właśnie przy uschniętych badylach a wodę nosić??? Skąd, dokąd?
    Ręcznie dziada nie wyplewi, bo kłącze wg literatury, wrasta do 3 m na głębokość.
    Teraz skubany kwitnie, ale nie znalazłem dla kwiatów jak na razie zastosowania i tylko okazjonalnie je podjadam (nalewka?).
    Pies

    OdpowiedzUsuń