Pemikan. Tyle razy spotykałem się z tym słowem w książkach o Indianach, ale nigdy
nie miałem okazji spróbować owego legendarnego pożywienia. Kiedyś każdy Indian, czy też traper wybierając się na polowanie lub dłuższą wędrówkę, miał przy sobie schowany zapas pemikanu. W tym roku
wysuszyłem dużo wołowiny i mogłem spróbować pemmikanu własnej roboty.
Pemikan to mieszanka suszonego, roztartego na włókna mięsa z tłuszczem i niekiedy z jagodami.
Tradycyjnie wykorzystywano do tego mięso bizonów, rzadziej jeleni i
łosi, a później również wołowinę. Mięso suszono na słońcu, niekiedy
lekko podwędzano. Wysuszone dokładnie chude
mięso rozcierano na drobne włókna w kamiennym moździerzu, a następnie
mieszano z taką samą ilością gorącego tłuszczu ( najlepiej twardy,
niejełczejący). Do smaku dodawano też czasami suszone kwaśne jagody.
Gotowe kawałki pemikanu formowano w wałki lub placuszki i trzymano
zawinięte w chłodnym miejscu. Współcześnie przygotowuje się
go najczęściej z wołowiny i przechowuje zawinięte w pergamin lub folię aluminiową.
Pemikan to oryginalne jedzenie Indian północnoamerykańskich żyjących w regionie Wielkich Jezior i Równin. W późniejszym czasie z tego rodzaju pożywienia korzystali traperzy i uczestnicy wypraw podbiegunowych. Indianie po udanych jesiennych łowach i dużej ilości mięsa do przerobienia, tak aby się ono nie zepsuło suszyli, a następnie przerabiali na pemikan. Jest to jeden ze sposobów konserwacji mięsa pozwalający na przechowanie go przez okres do kilku miesięcy. Z reguły pemikan przeznaczony był na chłodniejszy okres roku, zabierany głownie podczas polowań i wędrówek. Stanowił też zapas wysokoenergetycznej, pełnowartościowej żywności na okres zimy. Jest bogaty w tłuszcze, białka i węglowodany. Nie zawiera wody, jest lekki i pożywny. Można go jeść samego, jest świetną podstawą innych dań. Do garnka z wodą wrzucamy kawałek pemikanu, dodajemy to co znajdziemy w lesie (grzyby, rośliny) lub co tam jeszcze nam pozostało w plecaku (kasza, ryż, makaron, warzywa ) i gotujemy z tego pyszną, pożywna zupę.
Znane są opisy ludzi żywiących się przez kilka tygodni wyłącznie pemikanem bez ujemnego wpływu na ich zdrowie. Jest to wiec rodzaj super żywności. Jest a raczej był, gdyż z dzisiejszego punktu widzenia to dieta nazbyt obfitująca w tłuszcze i białko, a za mało w niej węglowodanów. No cóż, nie mierzmy ówczesnych potrzeb naszymi współczesnymi żołądkami i sposobem życia.
Zrobiłem dwie wersje pemikanu, mięso + tłuszcz oraz mięso + tłuszcz + owoce. Tłuszczu tyle, by związać pozostałe składniki. Ten z owocami i nieco mniejszą ilością tłuszczu był przeznaczony do podjadania na szlaku. Ten bez jako dodatek do gotowanych przez mnie w lesie zup ''ze wszystkiego'', czyli co nawinie się po drodze, to wyląduje w garze.
Z braku kwaśnych jagód dodałem suszone owoce czeremchy oraz jarzębiny. Co prawda są mało kwaśne, bardziej wytrawne lub cierpkie, jednak ich smak do pemikanu mi odpowiada. Nie chciałem dodawać dostępnej w sklepie żurawiny, która jest kandyzowana, nie przepadam za mięsem na słodko. Do smaku dodałem też odrobinę soli. Smak pemikanu jest bardzo dobry.
Żelazny zapas żywności przygotowany. Pakuję się zatem i wyruszam w drogę. Cześć.
Za trudne, za upierdliwe i w moich warunkach fatygująca ciekawostka.
OdpowiedzUsuńWilsonie, pokazałeś że się da i jak się to robi i chwała Ci za to.
ALE: kto to jest w stanie jeszcze jeść! Na pewno nie 90% kobiet i duża grupa miętkim ... . Paru się zmusi, kilku stwierdzi: raz spróbowałem, basta!
No i pozostaną koneserzy, do których ja nie należę.
Wyższa konieczność, proszę bardzo, jemy i nie marudzimy. Pies
Drzewiej wyboru nie było no i "Turystycznej".
OdpowiedzUsuńWprawdzie pasjonaci mogą sobie kupić maszynki do puszkowania wraz z paletą pustych puszek, ale trzeba jeszcze to mięcho upolować!
Jak policzyłem, niezłą ilość (szczególnie w promocji) gotowych konserw za to można sobie kupić i polować wraz z przeróbką nie trzeba!
A co jest? Słoiki! Taaa, tłuką się ... . Pemikan też ma swoje wady.
Takim "pemikanem" dla mnie od dziesięcioleci jest: kostka rosołowa!
Rzecz uniwersalna w kilku/kilkunastu smakach, stosunkowo niedroga, trwała i wbrew opiniom IDIOTÓW, bez "chemii". (wszystko jest chemią np. woda, sól!)
Na bazie kostek da się ugotować w terenie wszystko co jadalne i można nawet nie dodawać soli.
Suszoną wołowinę teraz wciskają pasjonatom survivalu. A ja starej daty łazęga, więcej zjem za te pieniądze polskiej konserwy i jeszcze puszka + blaszka wieczka "gratis" w pakiecie do wykorzystania na "cóś".
A pemikan, no cóż, pozostaje jako upierdliwa ciekawostka dla pasjonatów.
Pies