Mam kilka noży, których używam na co dzień i na swoich wypadach. To jedne z milionowych produkcji wychodzących spod matrycy, bez żadnego charakteru i cech indywidualnych. Wszystkie dokładnie takie same, równe, szlifowane i błyszczące. Nawet te od nożorobów, robione pod zamówienie jakoś mnie nie urzekły. Poza pomysłem, z różnym efektem zrealizowanym, nic więcej mojego w nich nie ma.
W leśnym ekwipunku brakowało mi noża, którego wygląd wskazywał by na całkowicie ręczną robotę. Ma mieć surowy wygląd i być funkcjonalny. Z głownią wykutą przez kowala, pozostawionymi ze śladami po młotkowaniu i nagarem. Z prostą drewnianą rękojeścią i pochwą ze skóry lub kory.
Robienie noży to duża przyjemność, tym bardziej ochoczo przystąpiłem do realizacji pomysłu. Głowni nie robiłem sam, zleciłem tą robotę fachowcom. Po kilku poprawkach osiągnąłem kształt, który mnie zadowalał. Pozostało mi ich oprawienie i wykonanie pochew. Proste rękojeści zrobiłem z brzozy karelskiej. Spodobała mi się struktura tego drewna. Pochwy wykonane są z kory brzozowej. Pierwsza to połączenie kory brzozowej i miękkiej skóry jeleniej. Podwójna warstwa kory, klejona i szyta plus wklejka skórzana na głębokość rękojeści. Pochwa jest bardzo sztywna, wytrzymała, doskonale trzyma nóż. Druga, wzorowana na tradycyjnych wyrobach Lapończyków, jest wypleciona z pasków kory brzozowej. Zdecydowałem się na splot skośny z pojedynczej warstwy pasków. Ostrze chronione jest przez olchową wkładkę, zapobiega to przecięciu pochwy. Całość nie dość, że jest praktyczna to jeszcze pięknie się prezentuje w leśno-bushcraftowych klimatach.
Może się wydawać, że zastosowanie brzozowej kory na pochwę to kiepski pomysł. Ładnie co prawda wygląda, ale jest mało trwała, miękka, ulegnie przecięciu i zniszczeniu. Pewnie szybko będziemy musieli zrobić nową. Nic nie szkodzi, materiału w lesie nie brakuje. Naturalne materiały nie są tak odporny jak tworzywa sztuczne, ale traktujmy to jako zaletę, a nie wadę. Zastanówmy się, czy rzeczywiście potrzebujemy materiału, który ulegnie rozkładowi za 1000 lat?
Pleciona pochwa z pasków kory nie wyszła mi tak, jak bym chciał. Splot jest za luźny. Źle, że nie zrobiłem jej z podwójnej warstwy pasków. W maju lub czerwcu spróbuje zrobić nową pochwę ze świeżej kory. Spodobała mi się praca w tym materiale. Zostało jeszcze kilka kawałków. Pomysły na zagospodarowanie są również.
Urzekła mnie ta pochewka z kory i skóry... Ostatnio dostałem nóż w prezencie. Jest to stary nóż że stali węglowej ale w zacnym kształcie. Nie lubię kupować sobie ekwipunku który mogę zdziałać sam. Długo szukałem rozwiązania... Już nawet szylem coś z materiałów sztucznych. Dzięki za inspiracje.
OdpowiedzUsuńWow, pochewka - dzieło sztuki! Noże też super :) Również jestem fanem surowego designu i prostoty do bólu.
OdpowiedzUsuńI used to be able to find good info from your content.
OdpowiedzUsuńThankfulness to my father who told me regarding this weblog, this weblog is
OdpowiedzUsuńreally amazing.
Hej! Kurcze - jestem pod wrażeniem ta pochewka pleciona! Jak byłem w Archangielsku na Festiwalu Teatrów Ulicznych - Rosjanie dali mi parę pamiątek plecionych z kory, ale nie pochewki! Kurcze jak to się robi???
OdpowiedzUsuńW tej surowości jest jakieś "sentymentalne" piękno. W czasach błyszczącego chińskiego badziewia, produkowanego z "gównolitu", surowe piękno przyciąga mój wzrok jak magnes.
OdpowiedzUsuńSą też pewne PLUSY: poznać technologię, tańsze (mniej czasu na picowanie), "widać" z jakiego materiału robione (brak pokrywy Ni, Cr).
Drewno, kora, skóra, są milsze w dotyku. Tu ktoś pewnie się zaśmieje, na to co napiszę: surowa i zahartowana stal, też jest milsza w dotyku od wypolerowanej i niklowanej z "gównolitu". Może jestem "szurnięty", może drzemią gdzieś w genach atawizmy? Ja to interpretuję zdroworozsądkowo jako INTUICJĘ.
Bo przecież: błyszczące, gładkie, kolorowe, ładnie opakowane, "MUSI" być ładniejsze, lepsze. Sentencja/mądrość ludowa: Pozory mylą. Pies