wtorek, 27 lutego 2018

Szałas z trzcin


Dersu Uzała to książka, którą czyta się z przyjemnością. Zrealizowany na jej podstawie film, o tym samym tytule, jest bardzo realistyczny i równie ciekawy. Opowiada historię Dersu Uzały, myśliwego z plemienia Nanajów, które całe życie spędził w tajdze. W trakcie wojskowej wyprawy kartograficznej do Kraju Ussuryjskiego został przewodnikiem Władimira Arsienjewa (poznał go w 1902 roku). Myśliwy zachwycał swoimi pierwotnymi umiejętnościami, kilka raz uratował życie autorowi książki.

Jedną z sytuacji, którą dobrze zapamiętałem oglądając pierwszy raz film, był szałas z trzcin. Dersu Uzała wraz z Arsienjewem zgubili się na skutych lodem rozlewiskach przepływowego jeziora Chanka na pograniczu Rosji i Chin. Nie mogli wrócić do obozu po własnych śladach, gdyż wiatr i śnieg zamaskował je. Znaleźli się w labiryncie niezamarzniętych dopływów. Ogromna przestrzeń bez punktu orientacyjnego. Zarośla wątłej trzciny i pałki, a pod nogami lód. Zbliżała się noc, do tego mróz i wiatr. Nie mieli ze sobą ekwipunku. Sytuacja była krytyczna. Dersu Uzała i tym razem znalazł sposób na przeżycie. Doskonale wykorzystał wszystkie dostępne materiały. Noc spędzili w pośpiechu zbudowanym szałasie, którego konstrukcja opierała się na statywie geodezyjnym z pokryciem z grubej warstwy narzucanych trzcin. Całość obwiązana liną i obciążona karabinem, aby wiatr ich nie rozwiał. W takim schronieniu przenocowali bezpiecznie noc, a rano wrócili do obozu.

Mój szałas z trzcin powstał nie na lodzie, lecz nad brzegiem rozlewiska. Był skromniejszy, trzcin nazbierałem dużo mniej, gdyż miałem ze sobą śpiwór. Temperatura spadła ledwie kilka stopni poniżej. W pobliżu szałasu paliłem też ognisko, miałem możliwość ogrzania się i przygotowania ciepłego posiłku. Stelaż szałasu zrobiłem z kilku prostych gałęzi. Całość obłożyłem warstwą trzciny, miałem z niej również posłanie.


Kilka poczynionych obserwacji podczas budowy takiego szałasu. Na początek bezpieczeństwo. Suche liście i łodygi mają ostre krawędzie, które z łatwością przetną skórę dłoni, gdy nie będziemy ostrożni. Przy ścinaniu trzciny warto zaopatrzyć się w grube, skórzane rękawice. Pracę przyspieszyłem używając starego sierpa, dobrze sprawdzają się noże z długim ostrzem. Jeśli chodzi o porę roku, to trzcina jest świetnym budulcem, głównie na zimowe schronienia, kiedy naszym zadaniem jest ochrona przez zimnem, wiatrem i opadami. Trzcinę możemy pozyskiwać od jesieni do wiosny, najlepiej w zimie, jest wtedy wytrzymała i sucha. W zimie niskie temperatury umożliwiają wejście na zamarznięte zbiorniki porośnięte trzcinami. Wchodząc na lód pamiętajmy o bezpieczeństwie.

Kolejna ważna rzecz, przed czym nasze schronienie ma zabezpieczać? Jeśli posiadamy śpiwór i matę, to nie musimy robić grubych ścian. Takie na 20 cm w zupełności wystarczą. Osłonią nas przed śniegiem i wiatrem. Pamiętajmy też, aby odizolować się od podłoża. Do budowy porządnego szałasu potrzebujemy dużych ilości trzciny. To narzuca wybór miejsca zasobnego w ten surowiec. Ściany im grubsze, tym lepiej. Przypuszczam, że schronienie, w którym Dersu Uzała wraz z Arsienjewem spędzili noc, miało ściany ponad 0,5 m grubości. Ich szałas w środku był mały, mniejszą przestrzeń łatwiej ogrzać. Pokrycie szałasu lepiej spełnia swoją rolę, jeśli jest ściśnięte. Trzcinę z zewnątrz obwiązujemy liną, możemy też przyłożyć ciężkimi drążkami czy gałęziami. Trzcina jest materiałem łatwopalnym, zwłaszcza puszyste wiechy łatwo się zajmują. Paląc w pobliżu szałasu ognisko zachowajmy ostrożność.

Trzcina to bardzo dobry materiał na posłania i schronienia, zwłaszcza zimą. Dobrze izoluje i jest trwała. Schronienia są suche i przytulne. Prawidłowo zbudowany z niej szałas zapewni nam ochronę przed wiatrem, zimnem i opadami.

3 komentarze:

  1. Fajna spokojna miejscówka (z tego co widać na zdjęciach), jeśli z daleka od rozwydrzonych wandali, to i ich BRĄZOWEJ wizytówki i spalonego szałasu nie trzeba się obawiać.
    Ja po sobie zostawiam NIC, co najwyżej wydeptane obozowisko/noclegowisko.
    Widuję jednak takie miejsca, zostawiane na kiedyś/dla innych (trud pracy), gdzie widać, że to komuś BARDZO przeszkadzało!
    Dlaczego piszę te gorzkie słowa? Ponieważ nie znam ani 1 przypadku w moim rejonie aby coś takiego uchowało się na dłużej. A szałas godny. Pies

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety trzeba się z tym liczyć, że ktoś odkryje nasz szałas i zniszczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Inną rzeczą jest, gdy wandale "wyniuchają" miejsce. Tam, gdzie przez "lata" nikt nie zaglądał, zaczynają pojawiać się brązowe "wizytówki", papierki i butelki.
    Śliczne, urokliwe miejsce (nie zostawiam SZAŁASÓW) jest wtedy często i regularnie wizytowane (w.w ślady + inne przejawy wandalizmu). Tak jakby komuś bardzo zależało na zaśmieceniu, splugawieniu do reszty, czegoś pięknego. Jest ZA ŁADNIE !!!
    TERAZ, to ja wyczuwam (jak zwierzę) i po 2 razie, nie zaglądam tam przez rok. Przeważnie jest to tzw. "miejscowe gówniarstwo". Pozbawione poczucia estetyki, znudzone o niskim QI typki. Pies

    OdpowiedzUsuń