czwartek, 12 września 2019
Łapcie z lipowego łyka
Oto one, pierwsza para łapci z lipowego łyka, które własnoręcznie zrobiłem. Pozyskałem korę i ze trzy dni leżała. Nie miałem czasu zająć się wyplataniem łapci. Przez ten czas lekko podeschła i zrobiła się mniej elastyczna, nie na tyle jednak, aby utrudniło to pracę. W końcu zebrałem siły i wziąłem się do roboty. Nie dysponowałem żadnymi rysunkami ani instrukcjami jak takie łapcie wypleść, więc robiłem to po swojemu. Doświadczenie w wyplataniu mam bardzo niewielkie, z łapciami żadne, to i szło mi na początku opornie. Splot prosty, ale nadanie odpowiedniego kształtu i rozmiaru już trudniejsze. Połączyć trzeba tak, aby łapcie były funkcjonalne i nie rozpadły się po kilku krokach. W sumie zrobienie pary łapci zajęło mi około godziny. Wyglądają jak sandały. Jak na pierwszy raz nie najgorzej.
Oceniam, że przy odrobinie wprawy czas ten można by skrócić o połowę. Mniejsza o czas, ważniejsza satysfakcja. Przymierzałem lipowe łapcie i całkiem wygodnie się w nich chodzi. Założyłem je na gołą stopę i przywiązałem lipowym sznurkiem. Trudno mi jeszcze powiedzieć coś więcej na temat wytrzymałości takiego prymitywnego obuwia. Zbyt krótko je używałem. Zedrę kilka par to ocenię.
Nie oczekujcie, że napiszę poradnik ze zdjęciami jak krok po kroku takie łapcie wykonać. Po pierwsze jest jeszcze, co poprawiać. Druga sprawa to robiłem je intuicyjnie, tak jak czułem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajne. :) Zastanawiam się, czy sobie też takich nie zrobić. Potrzebuję coś na sungazing, który robi się stojąc na ziemi (inaczej nie ma ponoć efektu).
OdpowiedzUsuń