piątek, 6 września 2019

Bagna, mchy i żurawina


Kilka dni temu pojechałem nad pobliskie jezioro w niedalekim sąsiedztwie Poleskiego Parku Narodowego. Korzystałem z pięknej pogody, było słonecznie i bardzo ciepło. Woda w jeziorze również ciepła, więc z przyjemnością skorzystałem. Wcześniej jednak poszedłem na drugą stronę jeziora, do której przylega torfowisko niskie. Porośnięte jest ono karłowatymi brzozami i sosnami, na brzegach dominują zarośla wierzby. Chodzi się po grubym dywanie z mchów, który faluje się pod naszymi stopami. Rośnie tu dużo rzadkich i ciekawych roślin. Ja tam jeżdżę głównie po żurawinę, ale przy okazji wypatrzyłem liczne stanowisko rosiczek. Takie małe, piękne, ale i drapieżne.


Jak widać na zdjęciu żurawina jeszcze nie jest w pełni wybarwiona. Gdybym mógł, to bym zaczekał. Niestety miejsce jest powszechnie znane a owoce żurawiny są na tyle atrakcyjne, że zanim dojrzeją już są zrywane przez okolicznych mieszkańców na sprzedaż. Ja nie potrzebowałem aż tyle, zadowoliła mnie porcja owoców, z których można ugotować kisiel. Zebrałem to, co inni pozostawili. Owoce żurawiny są bardzo kwaśne a to moje gusta.


Chodzenie po torfowisku jest niebezpieczne. Człowiek zapędzi się w poszukiwaniu żurawiny, krok za daleko i może nie być odwrotu. Trzeba wiedzieć gdzie można stąpać i jak długo pozostać w jednym miejscu. Najlepiej boso, lepiej czuć podłoże ;)

1 komentarz:

  1. Wilson, żurawinówkę byś zrobił. Wspomnienie bagien, degustowane choćby w długie jesienne ulewy pod suchym (od środka) dachem.
    Moja z kupnych żurawin, dosłodzona miodem, to skarbnica witamin i smaku.
    Dzikie wszak dobre i zdrowe gdy w umiarze. Pies

    OdpowiedzUsuń