Za każdym razem gdy robię banię czy to saunę, jest trochę inaczej. Zmieniają się okoliczność, motywy, towarzystwo, a czasem jego brak. Wrażenia z samotnej nocnej bani, zimową porą, gdzieś daleko poza tzw. cywilizacją, są odmienne od tych przeprowadzonych w roześmianym towarzystwie w dzień Nie ma widzów, napinania się, ani wstawiania fotek na insta czy relacji na fb. Robisz to, bo modne, czy z potrzeby, dla siebie?
Czasem mam ochotę wygrzać się po dniu spędzonym na wędrówce odkrytym terenem, po zimowym łowieniu ryb pod lodem na jeziorze, czy od tak po prostu. Gdy mroźno, wietrznie, nieprzyjemnie, albo np. boli mnie głowa. Bania jest dobra na odtrucie organizmu, oczyszczenie ciała i umysłu. Bania, poza funkcją higieniczną, jest w wierzeniach ludowych miejscem gdzie może dojść do kontaktu człowieka z duchem opiekuńczym.
Tradycyjna sauna, o której już kiedyś pisałem, zakłada miejsce pod ognisko, w którym rozgrzewamy kamienie i kilka metrów dalej, odrębne pod samą saunę. Część kamieni znosimy na początku aby wytworzyć optymalną temperaturę we wnętrzu sauny, a później kolejne aby ja podtrzymać ewentualnie podwyższyć. Przy większej ilości osób zwykle znajdzie się ktoś, kto się poświeci dla reszty grupy i zorganizowanie sauny nie nastręcza problemów. Inaczej jest, gdy działamy solo lub we dwójkę. Wtedy zwyczajnie nie chce się nam tych kamieni nosić. Co jakiś czas wychodzić z nagrzanego szałasu i przynosić kolejne kamienie z ogniska? Normalnie jak blok reklamowy podczas ważnego meczu w TV ;) Nie pozwala nam to w pełni się zrelaksować i zakłóca konwersację z naszym opiekuńczym duchem ;)
A co jeśli nie mamy nic do przenoszenia, bez saperki, jak? Wiem, można kamienie przenieść w dużym garnku lub przetoczyć byle patykiem. Nocne manewry z ciężkimi, rozgrzanymi do czerwoności kamieniami mogą się źle skończyć. Poza tym w zimie przy niskich temperaturach i zalegającym śniegu zanim kamienie trafią na docelowe miejsce to zdążą już nieco ostygnąć. A nie można tak bez przenoszenia? Oczywiście, że można.
Rozwiązaniem jest nagrzanie kamieni i postawienie bani w tym samym miejscu. Da się to zrobić, również na kilka sposobów. Wersja de lux, czyli dysponujemy namiotem i piecykiem z rurami odprowadzającymi spaliny na zewnątrz. Powierzchnię piecyka obkładamy kamieniami. Palimy w piecyku tak długo, aż nagrzeją się kamienie. W wersji zrób to sam taki piecyk możemy wyczarować z wygrzebanej na śmietniku dużej, metalowej puszki. Ponieważ tym razem nie dysponujemy rurami po nagrzaniu kamieni nad piecykiem stawiamy szałas. Kamienie nagrzewają się pośrednio przez blachę, wydłuża to czas i zwiększa ilość opału. Nie osiągną one też tak wysokiej temperatury jak kamienie będące pod wpływem bezpośredniego działania ognia.
Jeszcze jedno rozwiązanie to ruszt z felgi samochodowej i ułożenie na niej kamieni. Felgę opieramy na kilku kamieniach aby stworzyć palenisko i zapewnić dopływ powietrza, na wierzch ponownie kamienie. Te trzy rozwiązania mają zasadniczą wadę, zakładają posiadanie piecyka lub jego substytut.
Rozwiązaniem całkowicie naturalnym, nie wymagającym noszenia ciężkich piecyków ani grzebania po śmietnikach jest budowa pieca z samych kamieni. Najlepiej aby podłoże, na którym postawimy taki piec było możliwie suche, piaszczyste, żwirowe lub kamieniste. Jeżeli nie mamy wyboru, to usuwamy warstwę ściółki oraz humusu i podsypujemy piaskiem ewentualnie czysta ziemią. Z kamieni układamy piec w kształcie kopuły, z pozostawieniem pustej przestrzeni we wnętrzu.
Szczelin pomiędzy kamieniami nie zapychamy niczym. Podkładamy ogień i przez kilka godzin rozgrzewamy kamienie.
W między czasie budujemy z elastycznych gałęzi szkielet kopułowego szałasu nad kamiennym piecem.
Przygotujcie miejsce do siedzenia (leżenia) oraz butelki z wodą do polewania. Gdy kamienie są gorące wygarniamy żar na zewnątrz. Jest to bardzo ważne, w środku nie może pozostać nic co mogło by dymić. Jeden niedogaszony patyk zepsuje nam całą atmosferę. Szałas szybko przykrywamy plandeką. W zimie warto zastosować dodatkową izolację np. koca.
To pomoże dłużej utrzymać komfortową temperaturę i tym samym korzystanie z bani. Banię widoczną na zdjęciu zrobiłem jesienią nad rzeką na terenie starego obozowiska. Było dużo pracy z noszeniem kamieni i gałęzi (w pobliżu bobry wszystko wycięły), ale rozwiązanie nie było jednorazowe. Od tego momentu z bani korzystałem kilka razy i jestem bardzo zadowolony z jej działania. Konstrukcja wyszła mi nieco za wysoka, w środku jest dużo miejsca i bez problem zmieszczą się dwie osoby. Konstrukcję zrobiłem ze świeżych wierzbowych i klonowych gałęzi. To było jak zaproszenie ;) Bobry zrobiły sobie w moim obozie stołówkę. W tym samym kamiennym piecu na wiosnę zamierzam wypiekać bułki.
Po wygrzaniu i wypoceniu następuję obmycie w zimnej wodzie lub wytarzanie się w śniegu.
Seans można powtarzać kilkukrotnie. Można też odwrotnie, najpierw kąpiel w lodowatej wodzie, a później bania. Tradycyjnie w bani pije się gorące herbatki ziołowe - Ivan czaj, czaga, pędy malin, tradycyjna czarna. Warto zostawić kubek na później po kąpieli w rzece i ubraniu się. I nie zapomnijcie o witkach do chłostania ;)
Mała sugestia na zakończenie - nie czujemy, nie robimy. Narażanie organizmu na duże skoki temperatur może niekiedy odnieść skutek odwrotny do zamierzonego. Nie każdemu zdrowie pozwala na taką aktywność. Znam osoby, dla których ''morsowanie'' zaczynia się z chwilą, gdy temperatura w pokoju spadnie poniżej + 20 stopni ;)
Mała sugestia na zakończenie - nie czujemy, nie robimy. Narażanie organizmu na duże skoki temperatur może niekiedy odnieść skutek odwrotny do zamierzonego. Nie każdemu zdrowie pozwala na taką aktywność. Znam osoby, dla których ''morsowanie'' zaczynia się z chwilą, gdy temperatura w pokoju spadnie poniżej + 20 stopni ;)
Great and instructive. You’re good. saunajournal.com
OdpowiedzUsuńOj, coś Ci Wilson, ten Amundsen nie służy, dziwnie się po nim zachowujesz :-).
OdpowiedzUsuńZnam "ten ból", morsy +20*C, terroryzują i doprowadzają w zimie innych do chorób przeziębieniowych, fundując im saunę w pokojach.
Przed wojną niemieckie przyrządy laboratoryjne skalowane były na temperaturę pokojową + 15*C.
Wg. WHO optymalna temp. pokojowa dla osób zdrowych to 18*C.
Są tacy, którzy twierdzą, że idealna temperatura do spania to taka jak w jaskini.
Generalnie lżej (i płycej) oddycha się przy niższej temperaturze a nasza tolerancja na temperaturę jest zmienna i zależna od wielu czynników. Choćby zmęczenia, nawodnienia czy odżywienia. Nie mówiąc o innych parametrach fizycznych. Statystycznie, faceci "powinni" mieć większą tolerancję na zimno, a jest różnie. Pies
Indianie nadali by Wilsonowi imię: Objedzony przez bobry :-)
OdpowiedzUsuńOsoby z problemami kardiologicznymi powinny sobie odpuścić.
Wszelkiej "maści" sauny, łaźnie parowe stosują też inne narody. U rusów jest to bania, ale Finowie mają saunę, Turcy hamman, a Rzymianie mieli łaźnię itd.
Grunt żeby się wypocić i obmyć.
Nie będę opisywał teorii, wszystko jest w IT.
A na gryzonie Wilson, proponuję posmarować dziegciem świeże elementy konstrukcji drewnianych, nie uwierzę aby im to przypadło do gustu jak nam musztarda do kiełbaski. Pies