sobota, 27 lutego 2021

Zimowa przygoda i wędkarstwo podlodowe



Zabrać wędkę podlodową czy prostą kanadyjkę? Jak delikatny założyć kiwok? Spróbować na spławik czy bardziej aktywnie na błystkę czy mormyszkę? Cięższa wolframowa, a może lżejszą, z oczkiem, srebrna czy złota? Czy dawać zanętę? Dwie, a może trzy ochotki założyć na haczyk? Gdzie łowić, bliżej brzegu czy poszukać ryb na głębinach? Jak poruszać wędką aby sprowokować ryby do brań?Można oczywiście liczyć na farta, ale umiejętności przynoszą wymierne korzyści w postaci większych nieprzypadkowych połowów. Wiedza wędkarska to bardzo obszerny dział.  



Po ponad 20 latach przerwy wróciłem na lód. Opłaciłem składki, uzupełniłem sprzęt. Nie mam jeszcze świdra, ale siekierką też przerębel można zrobić. 

Nie powiem, brały, szczególnie rano. Były momenty, że branie następowało jedno za drugim, zaraz po opuszczeniu mormyszki. Najbardziej ciekawa świata była drobnica, płoć i okoń. 


Leszcze schowały się w głębinach, a ja preferowałem płytsze miejsca bliżej brzegu. Na wyciągnięcie większego garbusa musiałem poczekać. Po południu brania stawały się chimeryczne i ten czas korzystniej było spędzić na innej aktywności. Większe sztuki zabrałem do smażenia, drobnica z powrotem trafiła do wody. Kilka płotek zostawiłem na przynętę na miętusa, niedługo kończy się okres ochronny. Ryby widoczne na zdjęciach, to tylko jakieś 1/3 połowów. 


Jak na początkującego wędkarza uważam, że całkiem nieźle mi poszło. Na tym samym jeziorze kilkadziesiąt metrów dalej odbywały się zawody. Z tego co się dowiedziałem z moim wynikiem zajął bym 1 miejsce. W miejscu gdzie siedzieli zawodnicy ryby brać nie chciały. Moje umiejętności są niewielkie, a ryby mają swoje kaprysy. Ja miałem tak zwanego farta. 

Sprawianie ryb przy -10 C nie jest niczym przyjemnym. Po cały dniu spędzonym na otwartej przestrzeni, marzymy o ogrzaniu się przy ognisku i gorącej herbacie. 


Jeśli chcemy przygotować coś do jedzenia, z tego co złowiliśmy, to czeka nas jeszcze praca. Smażona rybka palce lizać. 


A jeśli nie dopisze szczęście, pozostaje konserwa, oczywiście rybna. Do wyboru paprykarz albo szprotki ;) 

Szlifuje umiejętności z myślą by w roku przyszłym wyruszyć na kilkudniowe wędkowanie na lodzie połączone z zimowym biwakowaniem. Mróz, śnieg, wędrówka po zamarzniętym jeziorze, wybór łowiska i oczekiwanie na branie. Niewątpliwie była by to wspaniała, zimowa przygoda.

3 komentarze:

  1. Daję palec pod budkę na taki biwak... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wędkuje już od wielu lat, jednak nie odważyłem się nigdy na łowienie w zimie. Myślę, że czekania na mrozie nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. A u ruskich, wędkarstwo pod lodowe, to prawie sport narodowy. Czasem nawet dryfują tacy na krze, która się oderwała i są atrakcją w telewizji. U nas, tak dryfował uratowany słynny na całą Polskę, piesek (nie ja). Pies

    OdpowiedzUsuń