Pierwsza dokumentacja fotograficzna krzemiennych wyrobów pochodzi z roku 2009. Kupiłem wtedy aparat i mogłem uwieczniać istotne chwile. To punkt odniesienia jeśli wziąć pod uwagę fotografię. Pamiętam jednak, że moja przygoda z krzemieniarstwem zaczęła się co najmniej kilka lat wcześniej. Z tego okresu nic jednak nie pozostało poza wspomnieniami. Tak czy inaczej początki były takie, że w znaleziony na polu krzemień tłukłem drugim kamieniem i uzyskiwałem fragmenty o ostrych krawędziach. W moich poczynaniach więcej było przypadku, niż kontrolowanych działań. Nie posiadałem wiedzy ani umiejętności. Lichej jakości krzemień zmieniałem na gruz o nieco bardziej użytecznej formie.
Posługiwałem się kamiennym tłuczkiem oraz zardzewiałym gwoździem, który służył mi za retuszer. Zestaw dopełniała drewniana podkładka i kawałek brzozowej kory do ochrony dłoni przed skaleczeniem. Łupałem z marszu, instynktownie, tym co znalazłem w bliskiej odległości. Spękaną krzemienną bryłę, porcelanowy talerz czy szklaną butelkę zamieniałem w drapacze, rylce, piły, wiertniki, ostrza strzał i noży.
Nie byłem zadowolony ze swoich efektów, chciałem więcej. Zacząłem od literatury. Książek w języku polskim z tego zakresu jest mało, do dyspozycji miałem uczelniane skrypty lub naukowe opracowania dotyczące danego okresu i typologi wyrobów. Stare, pożółkłe książki z rycinami, z których o technice obróbki krzemienia niewiele się dowiedziałem.
Pojawił się pierwszy retuszer, rogowy pośrednik i młotek. Mogłem zacząć naukę uzyskiwania wiórów.
Później nastała era internetu i studiowania dostępnych tam materiałów (filmy, artykuły). Szybko sobie uświadomiłem, że przejście od wiedzy, do praktyki w tym przypadku będzie procesem długotrwałym. To dlatego, że obróbka krzemienia nie jest zagadnieniem łatwym. W Polsce jest zaledwie kilka osób, które się tym zajmują i potrafią z konkrecji wytworzyć krzemienne narzędzia.
W krótkim czasie poczułem się taki chojrak, że nawet na jednym zlocie poprowadziłem swoje pierwsze warsztaty z kamieniarstwa ;)
Eksperymentowałem nie tylko z techniką i materiałami ale również oprawianiem i użytkowaniem krzemiennych narzędzi.
Na zdjęciach widoczne są też efekty wypraw po lepszy jakościowo surowiec - krzemień z Mielnika i Świeciechowa.
Od momentu podjęcia pierwszych prób z obróbką krzemienia do dnia dzisiejszego przez moje ręce przeszło kilka ton surowca. Spory zapas krzemienia jak i innych materiałów do łupania leży sobie i czeka, dlatego że coraz rzadziej znajduję czas, aby zejść do ''jaskini'' i poeksperymentować. Dobrze, że korniki kamieni nie jedzą ;)
Przez te kilkanaście lat uzbierałem nieco wyrobów i w kolejnych częściach chciałbym wam je pokazać. Części już się pozbyłem i pozostała tylko na zdjęciach. Znacznie więcej ''zalega na magazynie''. To pierwsza cześć wpisu o mojej przygodzie z krzemieniarstwem. Do następnego :)