Dziki bez czarny jest bardzo pospolitym krzewem, kwitnie od końca maja do lipca, kwiatów bzu nie żałujemy sobie, za zupełną darmochę bierzemy co daje Natura.
Obrywamy same kwiatuszki, najlepiej jeszcze nie do końca rozwinięte.
Do zebranych kwiatostanów dodajemy mąkę, trochę cukru do smaku i wodę (najprostsza wersja), tyle by po wymieszaniu powstało gęste ciasto, ale takie z którego będziemy mogli na patelni formować placuszki. Jeżeli możemy sobie pozwolić na luksusy to do ciasta można dolać mleka, wbić jajko, dodać odrobinę masła czy wina.
Dalej jak zwykle, na rozgrzany olej nakładamy ciasto i łyżką formujemy cienkie placuszki.
Smażymy aż będą złotobrązowe z kruchą skorupką.
Usmażone placuszki podane na liściach dębu.
No proszę, czyż to nie wygląda pięknie ?
Chyba nikt obojętnie nie przejdzie obok takich smakołyków ?
Potwierdzam wszystko to co napisane jest wyżej. Bardzo dobre danie, proste do wykonania. Jadłem ostatnio na obiad.
OdpowiedzUsuńMożna również użyć kwiatów robinii akacjowej.
A ja zanurzam baldachy (trzymając za ogonek) w cieście naleśnikowym i pakuje na patelnię. Też wychodzą. Pies
OdpowiedzUsuńWłaśnie jadłem wczoraj i przymierzam się do produkcji syropu z kwiatów czarnego bzu (można kupić w sklepie, ale po co) surowiec "sam się prosi"! Pies
OdpowiedzUsuń