Warsztaty odbywały się na terenie grodziska, jest to niewątpliwie ogromną zaletą, wyczuwa się historię tego miejsca, zrekonstruowane obiekty obiekty były naszą bazą, okoliczne łąki i lasy dostarczały nam surowców, w pobliżu przepływa rzeczka w której braliśmy orzeźwiającą kąpiel, okolica bardzo spokojna, cicho, wręcz sielska atmosfera. Pogoda dopisała, ilość uczestników większa niż przed rokiem, spotkałem ludzi których poznałem w ubiegłym roku jak i nowe osoby, w tym dużo zajmujących się odtwarzaniem życia dawnych mieszkańców Polski, to dodaje dodatkowego uroku temu miejscu.
Największym zaintersowaniem cieszą się warsztaty, w tym roku było:
- wczesnośredniowieczne garncarstwo,
- słowiańskie pożywienie,
- produkcja smoły i dziegciu,
- starożytne hutnictwo,
- farbowanie tkanin barwnikami pochodzenia roślinnego.
To tylko główne tematy, były też inne ale trudno wszystkie opisać, co rok inne, ale są też takie, jak pożywienie Słowian, które wpisały się na stałe w te warsztaty.
Na kilka dni można przenieść się w czasie, żyć tak jak nasi przodkowie kilka stuleci temu, ogólnie pożytecznie i przyjemnie spędzony czas, dużo można się nauczyć.
W zeszłym roku lepiłem naczynia, łupałem krzemień, pomagałem w robieniu szklanych koralików, piekłem podpłomyki, w tym byłem tylko jeden dzień, też było ciekawie, nie udało mi się ulepić żadnego naczynka ale robiłem cegły do dymarki, spróbowałem chleba wypieczonego w ognisku pod glinianym kloszem i doskonałej w smaku polewki z soczewicy, na koniec zrobiłem małe pokazy ręcznego świdra ogniowego i krzesiwa tradycyjnego.
Jedzenie przygotowywane na ognisku, gotowanie w glinianych naczyniach, wspólne biesiadowanie i długie nocne rozmowy, noc przespana pod baranicą, piękny słoneczny poranek, zbieranie roślin na polewkę, kąpiel w Chodelce, możliwość chodzenia boso po trawie..., ech będzie mi tego brakować, może za rok znów pojadę, na dłużej.
Więcej zdjęć w galerii, również te z ubiegłego roku.