czwartek, 24 października 2013

Recon X

W ostatni weekend w pobliżu Dąbrowy Górniczej odbył się zlot użytkowników forum reconnetu. Napisze relację, której miało nie być, gdyż miałem nie pojechać na zlot. No ale to 10-lecie reconnetu, jak mógłbym, tyle zawdzięczam temu forum i jego użytkownikom? To miejsce skąd czerpałem i nadal czerpie informacje, źródło kontaktów, gromadzi wiele osób zajmujących się różnymi dziedzinami. W mojej opinii najlepsze w kraju forum związane z tym, czym się zajmuję, odpowiada mi jego atmosfera i styl, pewnie dlatego ciągle jestem jego użytkownikiem. A więc zapadła decyzja - jadę.

W piątek późnym południem dotarłem do stacji PKP Gołonóg, dalej pieszo wzdłuż brzegu zbiornika wodnego, zaszedłem jeszcze do sklepu po drobne zakupy i spokojnie dreptałem sobie podziwiając widoki. Plecak ciążył wypchany różnymi ''zamorskimi specjałami'' - korzenie wężymordu, czosnek niedźwiedzi, suszone rybki, olej z rydzyka, kandyzowany imbir, adżika, mąka razowa z siemieniem lnianym na placuszki, przyprawy ziołowe, dodatkowo mięsko na rosół, 5l wody i napoje. W sumie ważył więcej niż bym zabrał na 2 tygodnie w góry. Po drodze zobaczyłem jeszcze na drzewie owoce jarzębu szwedzkiego, nie umiałem się powstrzymać i narwałem w woreczek, będzie na powidła.

Dotarłem bez przeszkód do miejsca przeprawy gdzie razem z inną osobą na pontonie przeprawiliśmy się na wyspę. Na brzegu czekało na nas już kilku starych znajomych  z ''poczęstunkiem'', schowaliśmy ponton w sosenkach i poszliśmy do obozowiska. Tam większość zapowiadających się zlotowiczów już była, niektórzy nawet od czwartku. Przywitałem się ze wszystkimi, wypakowałem kilka rzeczy z plecaka do wspólnej spiżarki i rozglądałem się za miejscem, gdzie mógłbym rozwiesić plandekę. ''Elyta'' rozbiła się w ''dzielnicy willowej'', czyli na wysokiej skarpie z przepięknym widokiem na ''morze''. Postanowiłem również się tam rozbić, szybko znalazłem dwa drzewka i rozłożyłem swój dobytek. Organizatorzy wybrani wspaniałą miejscówkę, wyspa na dużym zbiorniku wodnym z czyściutka wodą, piaszczyste plaże jak w tropikach, zalesiona, urozmaicony brzeg.

Byłem głodny, więc próbowałem specjałów przywiezionych przez innych, na stoliku mogłem wybierać w kulinarnych dziełach sztuki - sało, smalczyk, mięska wszelakie, chlebek, ogórki, grzybki, różne pasty, przetwory, dżemy, miody, syropy, napitki, łatwiej było by wymienić czego tam nie było, niż w drugą stronę, wszystko oczywiście smaczne i domowej roboty. Tyle dobra przez te kilka dni spróbowałem, że nie wiem jak mój żołądek to zniósł, chyba tylko dzięki napojom ''na trawienie''. Przed wieczorem ugotowane było jeszcze chili con carne, przybywali ostatni zlotowicze. Szczególną atrakcją tego dnia był przywieziony przepyszny tort z forumowym logo. Wieczorem zasiedliśmy wszyscy przy ognisku, były rozmowy, żarty, wspólne śpiewanie przy gitarze (nawet formowa pieśń powstała) i popijanie ''z centrali'', nie z kielonka. Taki nowy zwyczaj na zlotach, kielonek kojarzy się z niepotrzebnym, zupełnie burżuazyjnym obyczajem, dodatkowa nadwaga w plecaku a tak z centrali bardziej bezpośrednio, z samego źródła, z serca :)
Co niektórzy wytrwali do rana, tych było niewielu, pewnie oszukiwali, co bardziej ''zmęczeni'' po ''trudach podróży'' i kłopotach z ''aklimatyzacja'' zalegli już w dzień. To świeże śląskie powietrze potrafi być bardzo zdradliwe :)

W sobotę rano gotowanie rosołku, który tak przyprawiliśmy, że wyszedł z tego bardziej bulion, ale i tak był pyszny. Tego dnia jeszcze piekliśmy placuszki na słodko z różnymi dodatkami, na słono z razowej żytniej mąki z siemieniem lnianym, a na kolację był gulasz, który ''nieco'' ostrawy wyszedł. Przywiezione korzenie wężymordu ugotowane w samej wodzie zjedliśmy niczym nie przyprawiając, i tak były smaczne. W okolicy obozowiska nakopaliśmy jeszcze korzeni wiesiołka, które gotowaliśmy w rosołku. Dżem z dyni z tostami również smakował. O czymś tak trywialnym jak np. sklepowa kiełbaska podgrzana na ruszcie wspominać nie będę, bo to wstyd:) Jak ktoś był głodny to częstował się tym, co było na ''szwedzkim stoliku'', myślę, że nikt głodny nie był, na słodko, słono, łagodne i ostre, do wyboru do koloru. Wieczorem jeszcze delektowaliśmy się wędzonkami, boczek, skrzydełka, kiełbaski, kaszanka, mięska no i na koniec najlepsze - wędzona rybka. Na którymś z kolejnych zlotów powstało określenie "fudgazm'', które w pełni oddaje przezywane przez nas rozkosze podniebienia:)

W sobotę na nadbrzeżnej ''stoczni'' z gałęzi, traw, trzcin i plandeki powstała jednostka pływająca. Na wodowanie ''Doris'', bo taka dostał nazwę, przyszli wszyscy w napięciu czekając kiedy zatonie:)Dwóch głównych budowniczych tez nie było pewnych wyniku doświadczenia, dla dodania sobie otuchy pociągnęli po solidnym łyku czegoś mocniejszego. Jednostka świetnie sobie radziła na wodzie, stabilna i trwała konstrukcja, miała pomieścić 2 osoby a próby wyszły znacznie lepiej, 5 osób i nic złego się nie działo. Później przyszedł czas na morsowanie, woda co prawda bardzo czysta, ale zimna, to 19 października. Początkowo jedna osoba, potem kolejna, nawet dziewczyny się przyłączyły. Zachęcony poczynaniami innych wskoczyłem do wody, i to było najlepsza decyzja jaką mogłem podjąć. Dwa wejścia, popływałem łącznie kilkanaście minut i nie odczuwałem specjalnie zimna, za to po wyjściu z wody wspaniałe uczucie, prócz ożywienia czułem przypływ gorąca, jakbym stał pod prysznicem z gorącą wodą. Cudowne przeżycie, chyba zostanę morsem:)
Na małej piaszczystej skarpie wybudowaliśmy polową wędzarnię, w której wędziliśmy różne mięsiwa. Ciepłe, aromatyczne i o wspaniałym smaku, szybko znikły.
Kto chciał mógł postrzelać tego dnia z wiatrówki, podłubać w drewnie i zrobić łyżkę.

Atmosfera wokół ogniska była genialna, nie tylko rozmowy i świńskie kawały, "zróbmy koło", ''pięciobój'', ''No dobra, namówiłeś mnie. Ty to potrafisz zagaić'' to sobie zapamiętam. Było też i coś dla ducha, szczególnie wieczorem się działo. Grupowe i indywidualne występy ''artystyczne'' również się odbyły, szczególnie taniec jednego aktora dobrze wszyscy zapamiętają, tego w siatkowanej koszulce ''na rosyjskie komary" :D
Nocne rozmowy przy ognisku na długo zapadną w pamięci każdego, kto tam był. Szliśmy spać późno ale warto było posiedzieć i porozmawiać, w końcu nie spotykamy się dla przyjemności:)
Gdy zostało już niewielu słuchaczy i stężenie procentów było odpowiednie by nabrać śmiałości i powiedzieć szczerze to, co się chciało powiedzieć naprawdę.
Przyjechałem na zlot  aby zrelaksować się psychicznie i mi się to udało. Wyjątkowo nie prowadziłem żadnych warsztatów, nic nie obiecywałem, jeśli ktoś czuje się zawiedzony to przepraszam.

W niedziele rano śniadanko, dżemik z dyni z chlebkiem, jajecznica i gorąca, mocna kawa z kotła postawiła nie jednego na nogi. Wczesnym rankiem, czyli tak gdzieś koło godziny 11 zrobiliśmy jeszcze wspólne zdjęcie. Wszyscy nie zdołali wstać, część już wcześniej wyjechała i na zdjęciu nie wszyscy widnieją. W sumie oceniam, że w zlocie udział wzięło ponad 40 osób, to ładny wynik.
Pakowanie i trzeba było się żegnać. Nie lubię pożegnań, smutne gdy trzeba wracać do rzeczywistości.  

X-lecie Recona wypadło bardzo okazale, zarówno gospodarze jak i zlotowicze stanęli na wysokości zadania, długo będzie co wspominać. Urocza miejscówka, podpisała pogoda, wrażeń mnóstwo, mega pozytywne odczucia. Dziękuję wszystkim.

Jak przeżyć zlot?
Gdy spotyka się 40 ''normalnych'' osób, to nic normalnego dziać się nie może. Starzy wyjadacze wiedzą ale młodzi, którzy pierwszy raz pojawią się na zlocie mogą być zaskoczeni wieloma rzeczami. I tutaj zalecam wcześniejszy ''trening'', przygotowanie mentalne i fizyczne:)
Tak jest na każdym zlocie i do tego trzeba przywyknąć. Bardzo trudno opisać to wszystko co się wydarzyło na zlocie, mimo, że to tylko kilka dni. Żadne biuro podróży nie zapewni takich atrakcji jak zlot recona, tutaj można spotkać starych kumpli jak i zawrzeć nowe znajomości, poczuć domową atmosferę, ugoszczą, dadzą jeść, pić, okryją gdy zimno, pocieszą gdy człek smutny, krzywdy zrobić nikomu nie dadzą.
Bo ludzie z reconnetu to ludzkie Pany są :)

Do zobaczyska.

4 komentarze:

  1. Dziękuję za bardzo rzeczowy opis. Dobry jest humorystyczny ale rzeczowy jest konieczny. To znaczy, nie rozumiem, co należy poćwiczyć przed pierwszym wyjazdem na zlot? Gdyby mi się udało wyjechać, a nigdy nie byłam, co mogłoby mnie zaskoczyć? Wspólna pasja ludzi jednoczy i to jest normalne, ale może czasem wolałabym was, niektórych, nie oglądać "na żywo" Chciałabym zachować ten wzniosły obraz jaki mam o tych z reconna. Każdy ma prawo do swobody i bycia sobą oraz do tego by inni zawsze o nich dobrze myśleli. A ja was lubię

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy na ten zlot można przyjechać jeżeli nie jest się pełnoletnim albo z rodziną?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zasadniczo zloty organizowane są dla aktywnych użytkowników forum, tylko wyjątkowo pojawiają się ludzie z ''zewnątrz'', na pewnych warunkach. Głównie chodzi tu o względy bezpieczeństwa. Dokładne informacje są zamieszczone na forum reconnet.

    OdpowiedzUsuń