wtorek, 26 maja 2015

Chrabąszcze w karmelu


Skończyłem pracę o 22.00, na parkingu pod latarnią leżało mnóstwo chrabąszczy majowych, które zwróciły moją uwagę. Pomyślałem, że skoro chrabąszczami zajadają się ptaki i inne zwierzęta to, dlaczego człowiek miałby je nie zjeść?

Chrabąszcze zawierają ok. 64% wody, 16% białka, 4 % tłuszczu i 3,8% chityny. O zupie już napisałem, ale można też je jeść także na surowo lub kandyzowane w cukrze jako słodki deser.

Katarzyna Miłochna Mikulska z Miejskiej Kniei przygotowała chrabąszcze majowe w karmelu dla uczestników Survival Manii 2015 koło Skierniewic, ogólnopolskim spotkaniu miłośników survivalu, turystyki i zwolenników aktywnego wypoczynku.

Do gorącego karmelu ( cukier roztopiony w małej ilości wody) wrzucamy chrabąszcze majowe, mieszamy od czasu do czasu. Po ostygnięciu można spożywać. Jak ktoś lubi, to do karmelu można dodać jeszcze czarnego pieprzu.

czwartek, 21 maja 2015

Zupa z chrabąszczy majowych


Witam wszystkich poszukiwaczy chrabąszczy! Dziś na obiad pyszna zupa z tego, co przypełza bądź przyfrunie, z chrabąszczy majowych. Do połowy XX wieku zupa była znana w Niemczech i Francji, w smaku przypomina zupę krabową.

Chrabąszcze majowe pozbawiamy odnóży i skrzydeł, rozcieramy w moździerzu. Gotujemy w rosole, przecedzamy, zagęszczamy zupę zasmażką i żółtkiem. Dodajemy plasterki wątróbki (lub pierś gołębia) i grzanki. Ja dodałem jeszcze podagrycznik. Zupa ma łagodny aromat i smak, smakuje wspaniale.

czwartek, 14 maja 2015

Kwiatostany sosny w czekoladzie


Sezon zbioru kwiatostanów sosny trwa, wiec będziecie mogli sami zrobić takie batoniki.

Zbieramy soczyste, nierozwinięte, męskie kwiatostany sosny, zanim zaczną pylić. Jak wyglądają takie pędy pokazałem na zdjęciach przy okazji sałatki.
Obskubujemy i oczyszczamy z brązowej łuski. Gorzką czekoladę rozpuszczamy w łaźni wodnej, dosypujemy kwiatostany, mieszamy i wylewamy do foremki. Po ostygnięciu kroimy. W smaku przyjemnie czekoladowe z nutą sosny :)

wtorek, 12 maja 2015

Kwiaty mniszka w cieście piwnym


Całe łąki na wiosnę pokryte są żółtymi kwiatami mniszka, a więc na kolację słodki deser, kwiaty w
cieście naleśnikowym na słodko. W lesie też można przygotować, a nie tylko batoniki.

Z mąki (pszenna, kukurydziana) i piwa rozrabiamy ciasto nieco gęstsze niż naleśnikowe. Do smaku dodajemy odrobinę cukru, można też dodać kardamon, wanilię, jajko, mleko. W wersji na słono dodajemy sól zamiast cukru. Obtaczamy w cieście kwiaty i smażymy na rumiano na głębokim oleju



Wspaniale smakują usmażone w ten sposób kwiaty mniszka, także akacji, bzu, liście babki, żywokostu i innych roślin o jadalnych kwiatach, liściach czy łodygach.

czwartek, 7 maja 2015

Weekend w lesie z B.


W zimie ja przyjechałem od soohego, teraz on przyjechał w moje strony.

Zanim dotarliśmy na nocleg było już po północy, szybko rozpaliliśmy ognisko, zjedli po kawałku mięska, pogawędzili i około 2 poszliśmy spać. Noc była piękna, gwiaździsta i ciepła, ale nad ranem padał krótko deszcz, dobrze że zdecydowaliśmy się rozłożyć plandeki. O poranku przywitał nas cudowny śpiew ptaków i czyste powietrze.

Rano spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy w drogę, w większości okolica to las bagienny i nieużytki. Po drodze zbieraliśmy jadalne rośliny, cześć zjedliśmy na przerwie obiadowej, a reszta była na kolację. Po południu pojechaliśmy w inne miejsce, nad jezioro, gdzie w zacisznym miejscu rozpaliliśmy małe ognisko i mieliśmy zamiar przenocować. Dzikie rośliny ugotowałem z pęczakiem, były też na słodko smażone w cieście piwnym pąki kwiatowe mniszka i liście żywokostu.


Tej nocy zmęczeni całym dniem poszliśmy wcześniej spać.
Rano pojechaliśmy samochodem  nad inne jezioro, przy drodze znaleźliśmy dwa smardze, pierwszy raz w mojej okolicy znalazłem te rzadkie grzyby. Miałem w planie zbudowanie łódki z trzciny, lecz miejsce nie było najlepsze, pojechaliśmy w inne miejsce nad rzekę. Tam też trzcina była kiepskiej jakości, krótka, cienka i krucha ale przynajmniej nie było wędkarzy i był łatwiejszy dostęp. Zmęczeni ścinaniem trzciny uznałem, że zrobimy na próbę mniejszą łódkę z 3 wiązek i sprawdzimy jej zachowanie na wodzie.  Tak jak przypuszczałem łódka mojego ciężaru nie uniosła, ale już wiem jakiej wielkości ma być i ile trzeba trzciny zebrać na kolejną. Za rok poszukam dobrego miejsca i kolejne próby.


Jeszcze po drodze nazbierałem ogonków liściowych podagrycznika do kiszenia i trzeba było się żegnać. Weekend minął bardzo szybko, to co chciałem zrobione, odpocząłem.