wtorek, 14 lutego 2017

Indiańska sauna w zimie

























Zima, temperatura w nocy spada do -15C, w dzień trochę cieplej. Siedzimy sobie w lesie już 2 tydzień. Mamy wygodny, ciepły szałas w spokojnej okolicy. Wodę przynosimy z malutkiego, mulistego strumienia, który przy tej pogodzie prawie zamarzł, dobrze, że jest jeszcze śnieg. Dni wypełnione są zbieraniem opału, pozyskiwaniem żywności, pracami obozowymi i odpoczynkiem. Wszystko pięknie, w zasadzie niczego nie brakuje nam do szczęścia, ale każdy marzy o gorącym prysznicu...

Dziś będzie nie o gorącym prysznicu a o indiańskiej saunie, która w warunkach polowych bardzo dobrze go zastępuje. Indiańska sauna to sposób na utrzymanie higieny w zimne dni, kiedy temperatura wody zniechęca nas do wskoczenia do jeziora lub rzeki.

Sauna pozwala wspaniale zrelaksować się po męczącym dniu. W saunie rozgrzejemy zmarznięte ciało, wypocimy się, oczyścimy organizm. Dobrze, jeśli po wyjściu z sauny można się schłodzić w zimnej wodzie lub śniegu. Po takich zabiegach czuję niezwykłe odprężenie i lekkość. Saunę indiańską, która ma takie samo działanie jak zwykła sauna, można w prosty sposób zrobić w warunkach polowych, i to nie tylko w ciepłej porze roku, ale również zimą.

Budowa sauny indiańskiej nie zajmuje dużo czasu i jest prosta do wykonania. Wystarczy trochę prostych i giętkich gałęzi, kamienie, plastikowa folia oraz koce. Wielkość sauny uzależniona jest od ilości osób biorących w niej udział. Należy pamiętać, że im mniejsza ona będzie, tym łatwiej będzie ją ogrzać do odpowiedniej temperatury i mniej kamieni będzie potrzebne. Na równej powierzchni wytyczamy okrąg. W środku wykopujemy dołek i wykładamy go kamieniami (nie jest to konieczne), w tym miejscu będziemy układać rozgrzane w ognisku do czerwoności kamienie, które ogrzeją wnętrze szałasu. Przy małych szałasach, na 2-3 osoby, miejsce na rozgrzane kamienie przesuwamy bliżej ściany by lepiej wykorzystać wnętrze. W podłoże po okręgu wbijamy gałęzie, a końce związujemy tak, by utworzyły kopułę. Całość wzmacniamy poprzecznymi prętami zostawiając wolną przestrzeń na wejście. Konstrukcję przykrywamy folią i kocami. Folia zatrzymuje parę wodną, a koce pomagają dłużej zachować ciepło we wnętrzu szałasu.
Kamienie służące do ogrzania sauny rozgrzewamy w ognisku, które palimy za zewnątrz. Wnosimy je po jednym do środka, bardzo ostrożnie, podnosząc stopniowo temperaturę. W lecie liczę 2-3 kamienie na osobę, w zimie dwa razy więcej. Wybieramy kamienie wielkości dużej, zaciśniętej pięści człowieka, maksymalnie wielkości do bochenka chleba. We wnętrzu sauny robimy miejsce do siedzenia, by odizolować się od zimnego podłoża, kładziemy słomę, trawę, gałązki świerku lub koce. Zwykle na początku robimy saunę suchą, później polewamy rozgrzane kamienie co jakiś czas wodą,  by otrzymać więcej pary. Od nas zależy, jaką temperaturę chcemy mieć w środku i jak długo będziemy tam siedzieć. Niektórzy posypują rozgrzane kamienie ziołami, które dają aromatyczny dym a czasem i wizje :)
Indiańska sauna może mieć znaczenie nie tylko czystko higieniczne, ale też towarzyskie i duchowe.

Indiańską saunę robiłem razem z Katarzyną w ostatnią sobotę, w księżycową, mroźną noc. W ciemnościach, co by wiewiórek w lesie nie gorszyć ;) Wiatr tylko nieznacznie dawał o sobie znać, temperatura powietrza spadła poniżej -10C. Po wyjściu z sauny dałem nura w śnieg, nacierałem się nim by zmyć pot. Doskonały sposób na odprężenie i hartowane organizmu. Po saunie siedzieliśmy jeszcze kilka godzin przy ognisku popijając herbatkę. Nockę przespaliśmy w saunie, konstrukcja była gotowa, wyniosłem tylko kamienie i rozłożyłem posłanie. Na wiosnę, gdy ruszą soki w brzozie zrobię kolejną indiańską saunę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz