
W dniach 19-22.04.2012 nad Wisłą w okolicach Secymina odbył się zlot forum reconnet.pl, dla mnie był to czwarty kolejny. Na początku nie miałem ochoty jechać, zdecydowałem się dość późno i nie żałuję, było warto, moim zdaniem był to najlepszy zlot na jakim dotychczas byłem, bardzo wartościowy pod każdym względem. Większość uczestników znałem z poprzednich spotkań, przybyło też kilku nowych, w sumie naliczyłem 29 osób, rekordowy zlot pod względem uczestników odbył się rok temu w okolicy Bukowna, ten za to był ciekawszy.

W czwartek kilka osób przybyło na miejscówkę by urządzić obozowisko, ponieważ stan wody w Wiśle był dość wysoki wybrano miejsce kilkanaście metrów od brzegu rzeki, na porośniętej drzewami piaszczystej łasze, ładnie osłoniętej i trudno dostępnej dla przypadkowych osób.
Już samo dojście do miejscówki było nie lada atrakcją, prowadziło wśród rozlewisk Wisły, miejscami piach lub błoto, czasami po kłodach drewna, a gdy nie było innego przejścia to i buty trzeba było zdejmować brodząc w wodzie do kolan.

Ja ze swoją ekipą z samochodu przybyłem w piątek po południu, trochę błądząc zanim znaleźliśmy dojście do miejscówki, pozostali uczestnicy przybywali do późnych godzin nocnych. Po zapoznaniu się z obozowiskiem i najbliższą okolicą, rozpakowaniu plecaków i przygotowaniu miejsca na nocleg, zjadłem nieco ze swoich zapasów gdyż na grochówkę z kotła trzeba było zaczekać.
W międzyczasie korzystając z ogniska zaczęły się mini warsztaty, zrobiliśmy klej z żywicy sosnowej i węgla drzewnego oraz spreparowaliśmy hubkę z kawałków bawełny, której działanie szybko sprawdziliśmy krzesząc iskry krzesiwem kowalskim i krzemieniem.

Ponieważ przybywali kolejni forumowicze, zaczęły się powitania, rozmowy, degustowanie przywiezionych smakołyków oraz trunków, niektóre stworzone w czasie trwania imprezy, trwało to do późnych godzin nocnych.
W sobotę rano ugotowaliśmy kocioł rosołu, posileni ruszyliśmy z
chętnymi w teren na zbieranie dzikich roślin. Okolica była uboga pod
względem ilości gatunków, mimo to udało się nam nazbierać wystarczającą
ilość młodych pokrzyw, czosnaczku, chmielu i żywokostu.


Po powrocie zajęliśmy się kuchnią, obozowisko było bardzo dobrze
urządzone, dwa ogniska były dobrym pomysłem, gdyż jednoczenie na obu
można było coś robić, znacznie skracało to czas i ułatwiało organizację.
Przy większym rozłożyła się ekipa odpowiedzialna za wypiek chleba,
pizzy i ciasta drożdżowego z żurawiną, przy mniejszym robiliśmy kurczaka
w cieście, smażyliśmy chipsy z topinamburu, placuszki z pokrzywą i
żywokostem. Na koniec zrobiliśmy z pędów chmielu, czosnaczka
i topinamburu z dodatkiem sosu winegret pyszną sałatę, którą bardzo mi
smakowała razem z pizzą. Wypiek pizzy okazał się łatwy, większym problem był wypiek chleba,
odpowiednia temperatura i duża ilość żaru to klucz do wypieku, po
próbach i wspólnych przemyśleniach chleb udało się upiec, był na tyle
smaczny, że następnego dnia rano już go nie było.
Wszystkim smakował również potrawy przygotowane na drugim ognisku,
znikały bardzo szybko, z ciasta drożdżowego zrobiliśmy podpłomyki, razem
z domowymi dżemami okazały się nieziemsko dobre.

Po wszamaniu
tego wszystkiego zabrałem się za warsztaty ogniowe, teoria i praktyka,
każdy mógł popróbować sam krzesząc iskry nożem, krzesiwem syntetycznym,
krzesiwem kowalskim i krzemieniem czy innymi minerałami, różne rodzaje
hubek, różne techniki. Można było spróbować swoich sił z łukiem ogniowym
i świdrem ręcznym, z materiałów przywiezionych jak i znalezionych na
miejscu.

Sobota,
ale nie tylko, obfitowała w różnego rodzaju warsztaty, każdy kto chciał
i miał ochotę, mógł się sporo nauczyć, oprócz rozpoznawania roślin,
zielonej kuchni i warsztatów ogniowych można było wystrugać sobie
łyżeczkę nożem łyżkowym lub wypalić, postrzelać z łuku, wiatrówki,
dmuchawki, nauczyć się w warunkach polowych wypieku chleba, pizzy,
podpłomyków, przygotowania różnych innych dań, naostrzyć nóż, siekierę,
jak oprawić siekierę, podpatrzeć sprzęt innych, dowiedzieć się coś o
fotografii, organizowaniu obozu, zapytać innych o coś czego nie wiemy.
Sobotni
wieczór był nie zapomniany, przy ognisku i gitarze miło było zasiąść i
posłuchać muzyki, pośmiać się i pożartować, porozmawiać.
W niedzielę rano wstałem bardzo wcześnie, brzeg Wisły spowiła mgła,
dziwnie cicho i spokojnie, zrobiłem kilka zdjęć, rozpaliłem ognisko i
wstawiłem czajnik z wodą na herbatę dla innych. Później pakowanie
plecaka, zwijanie obozu, pamiątkowe zdjęcie wszystkich uczestników zlotu
i przeprawa.
Nigdy nie lubiłem pożegnań i powrotów do domu, kilka chwil spędzonych w oderwaniu od codzienności, dobre choć tyle.
Zdjęcia Marshalla:
http://adammarczak.com/_static/foto/20120422_reconnet_2012_zlot_wiosna/galeria.html
Wcześniejsze zloty, na których byłem (część zdjęć innych uczestników):
https://picasaweb.google.com/114228827416520496820/NietanieRzeczy
https://picasaweb.google.com/halinaami4/WielkopolskaSamoDobro#
http://picasaweb.google.com/bialoleczanin/ReconnetPlZlot2010?feat=directlink
Dziękuje wszystkim za to spotkanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz