Bracia Słowianie wiedzieli co dobre, przy ognisku z podstawowych składników potrafili wyczarować smaczną i pożywną strawę, same naturalne składniki, żadne tam zupki w proszku, sztuczne barwniki, domieszki, polepszacze czy inna chemia, a tfuu..., co za paskudztwo ?
Wielce posmakowała mi polewka z soczewicy jaką raczyłem się na warsztatach w Żmijowiskach, o czym już wcześniej wspomniałem, a że składniki i jej sztukę przygotowania posiadłem, danie to ponownie na moim stole zagościło. Polewka na warsztatach była gotowana przy ognisku w glinianym garncu, każdy wedle uznania nalewał sobie gorącą polewkę do glinianego talerza pięknie zdobionym drewnianym czerpakiem i jadł drewnianą, ręcznej roboty łyżką, szybko duży garniec został opróżniony co jest dowodem na jej dobry smak.
Gotowałem w metalowym garnku, składniki również były pierwotnie nieco inne, zmieniłem po swojemu głównie ze względu na dostępność niektórych, finalny efekt był jednak taki sam. Do gara z wodą wrzuciłem soczewicę i drobno pokrojone korzenie marchwi i pasternaka (tego nie było w oryginale), na malutkim ogniu powoli gotowałem. Na maśle poddusiłem drobno pokrojona cebulę i borowika, w Żmijowiskach były podgrzybki, nie pamiętam czy dodawana była cebula ale że świetnie pasuje do grzybów to dodałem. Wszystkie składniki połączyłem i gotowałem do miękkości, pod koniec dodałem rdestu ostrogorzkiego zamiast pieprzu i posoliłem.
Polewka ma łagodny smak (o ile nie przesadzimy z rdestem), doskonale smakuje, jest lekkostrawna i pożywna, można poczuć naturalny, prawdziwy smak składników, łatwa do przygotowania, tanie i niewyszukane składniki. Może i nie jest to do końca terenowa potrawa, bliższa raczej osobom zajmującym się odtwarzaniem życia Słowian ale czemu nie mieli by jej inni spróbować ?
Polecam wszystkim i pozdrawiam osoby zajmujące się odtwarzaniem życia minionych kultur.
Ciekawa potrawa, muszę w najbliższym czasie wypróbować, wprawdzie ostatnio nie mam czasu na wędrówki po lesie i pewnie grzyby już wyzbierane.. Pocieszam się, że zawsze znajdę jakiegoś podgrzybka, w czasie pełni ponoć dobrze rosną, o ile nie za sucho.To musiała być taka sama zupa dla której biblijny Ezaw zrezygnował z pierworództwa.
OdpowiedzUsuńTym rdestom muszę się poprzyglądać. Nauczyć je odróżniać. W zupie widzę liść, więc do przyprawiania służą raczej liście czy nasionka także?
Można używać liści i nasion, cała roślina ma ostry smak, choś wydaje mi się,żę nasionka są mocniejsze. Na zime suszę nasionka, w lecie używam świeże ziele.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że można gotować w terenie zupę z soczewicy. Skoro już oddał pierworództwo starotestamentalny Ezaw, Jakubowi za miskę soczewicy, to musi być dobra. Dodajemy do tego wszelkich okolicznych ziół i jest ona jak najbardziej w stylu Wilsonowym. Pewno też robiłem w terenie jak wiele innych "domowych" zupek podrasowywana pokrzywą lub innym zielskiem (bo tak mam) i właściwie omaszczona. Pies
OdpowiedzUsuńSoczewicę na gęsto, "tak że łyżka stoi" z podsmażonym boczusiem, bym sobie znów zjadł. Po co ja tu zaglądałem! Oczywiście z nieodłączną dziką zieleninką.
OdpowiedzUsuńJedna potrawa przypomina mi o innej (ja tak mam), co zrobić. Pies