Zapalniczka składa się z cylindra z jednym końcem uszczelnionym i dopasowanego tłoka z małą komorą na hubkę na końcu. Pierwotnie zapalniczka tłokowa wykonywana była z bambusa, drewna, kości, poroża, obecnie najczęściej z metalu ze względu na trwałość i precyzję rozwiązania.
Zasada jej działania opiera się na wykorzystaniu energii mięśni ramion do sprężenia powietrza w cylindrze, szybka kompresja powoduje wzrost ciśnienia i temperatury, w tym samym czasie. Powietrze jest ściskane do ok. 1/20 pierwotnej objętości, pod tłokiem osiąga wysoką temperaturę (nawet powyżej 800 °C przy dużej sprawności urządzenia, jednak najczęściej poniżej 400 °C), która powoduje zapłon umieszczonej tam hubki. Tłok jest stosunkowo małej średnicy, aby nie potrzebna była duża siła do sprężania powietrza, końcowa objętość sprężonego powietrza musi być stosunkowo mała w stosunku do długości cylindra, im szerszy zakres sprężania tym lepiej. Jako hubkę można zastosować zwęglona bawełnę (temp. zapłonu 235° C) lub len, amadou hubiaka, błyskoporka, próchno, ogólnie o niskiej temperaturze zapłonu.
Zapalniczkę tłokową można kupić przez internet, niestety ceny nie są niskie. Ja zrobiłem swoją zapalniczkę tłokową z materiałów, które znalazłem w domu, a więc teoretycznie nie kosztowała mnie ani grosza, działa ale nie traktujcie poniższego opisu jako poradnika.
Wykorzystałem kawałek rurki miedzianej i zaślepkę- pozostałości po remoncie łazienki, stary parasol, gałkę od mebli z rozbiórki, gumowa uszczelkę, klej oraz narzędzia, które pewnie każdy z nas ma w domu.
Uciąłem 13 cm rurki miedzianej Ø 15 mm, wewnątrz 13 mm, koniec wyrównałem papierem ściernym, zaślepkę skleiłem na super glue, połączenie musi być szczelne, koniec płaski.
Drugi koniec rurki także wyrównałem i wiertłem zrobiłem stożkowate wejście, wygładziłem papierem ściernym, tak by ułatwić wciskanie tłoka. Rurka miedziana ma wewnątrz gładką i równą powierzchnię, nie trzeba nic polerować, wszystkie opiłki i pył z cięcia trzeba wydmuchać.
To była ta łatwiejsza część roboty, problem miałem z materiałem na tłok, jedyne co udało mi się znaleźć to stara drewniana parasolka, odciąłem potrzebny mi kawałek, papierem ściernym zeszlifowałem do średnicy ok. 12 mm, tak by swobodnie wchodził do rurki. W odległości 3 mm od końca tłoka zrobiłem najpierw nożem a następnie brzeszczotem do metalu wycięcie pod uszczelkę O-ring, trzeba to bardzo precyzyjnie wykonać. Końcówkę tłoka nawierciłem wiertłem na głębokość ok. 5 mm, w zagłębieniu będzie hubkę. Założyłem uszczelkę, nasmarowałem by zmniejszyć opór i wcisnąłem tłok do rurki, zrobiłem próbę, jak duży opór stawia ściśnięte powietrze. Pierwsze próby robiłem jeszcze z uchwytem od parasolki, później uznałem, że to mało wygodne, odciąłem i skleiłem z gałkowym uchwytem do szafki, teraz mój zestaw fire piston wyglądał całkiem przyzwoicie. Gdy uznałem, że jest OK, zdjąłem uszczelkę i super glue koniec tłoka (nad uszczelką) kleiłem, miało to na celu uszczelnienie (drewno jet porowate) i wzmocnienie końcówki, na pewno tłok z metalu byłby tu lepszym rozwiązaniem. Założyłem z powrotem uszczelkę, nasmarowałem olejem, w zagłębieniu tłoka umieściłem odrobinę zwęglonej bawełny.
Wciśnięcie tłoka powinno być gwałtowne, ja uderzam pionowo tłokiem o twarde podłoże. Tłok trzeba płynnie i szybko wycofać gdyż zapłon hubki powoduje szybki ubytek tlenu dostępnego wewnątrz cylindra i hubka nam zgaśnie, powstałego żaru jest mało.
Skuteczność tej metody zależy od wielu czynników, domowej roboty zapalniczka tłokowa ma niską skuteczność ze względu na mało trwałe użyte materiały jak i niską precyzję wykonania. Pierwszy raz żar miałem przy 5 próbie, byłem zdziwiony łatwością z jaką otrzymałem żar, ale czasami trzeba kilkadziesiąt prób by jedna była udana, trzeba ćwiczyć.
Zapalniczka tłokowa jest jedną z kilku prymitywnych technik niecenia ognia, poznałem i nauczyłem się otrzymywać żar, jest szybka, ale przyznaję, że nie podoba mi się ta metoda, wole inne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz