czwartek, 2 stycznia 2014

Krzesiwo iglicowe - problemy rekonstrukcyjne

O krzesiwach tradycyjnych powstało mnóstwo różnych opracowań, opasłe tomy, miliony linków odsyłających, ale gdybyśmy chcieli się dowiedzieć czegoś więcej na temat krzesiw iglicowych, które
to są jednym z typów krzesiwa tradycyjnego to, zarówno w dostępnej literaturze jak i materiałach zamieszczonych  na stronach internetowych informacje są co najmniej niewystarczające. Skłoniło mnie do własnych eksperymentów w tym temacie  i w efekcie powstania niniejszego wpisu.

Trochę historii dotyczącej stosowania krzesiw iglicowych. Jest to mało znana i rozpowszechniona metoda uzyskiwania ognia. Krzesiwa iglicowe używane były na dość ograniczonym terenie, głównie krajów skandynawskich - Norwegii, Szwecji, Finlandii, Danii oraz Estonii i Niemiec. Na terenie Polski znaleziska krzesiw iglicowych datowane na I wiek p.n.e.- II wieku n.e., związane są z wczesnym okresem wpływów rzymskich, między innymi kulturą wielbarską i przeworską. Na terenie Skandynawii użytkowanie krzesiw iglicowych trwało dłużej bo aż do VIII wieku n.e. Krzesiwo iglicowe prawdopodobnie było jednym z pierwszych typów krzesiw jakim człowiek krzesał iskry na naszych ziemiach, w okresie późniejszym zostało wyparte przez krzesiwa sztabkowe.

Pierwszy raz z krzesiwem iglicowym zetknąłem się przeszukując zagraniczne fora o tematyce bushcraftowej, w dziale o krzesiwach tradycyjnych trwała dyskusja o rodzajach stali, z których powstają. Wszyscy jak mantrę, do znudzenia, powtarzali, że stal musi być wysokowęglowa i wysoko hartowana, ale jeden z użytkowników portalu podważył ten pogląd. Iskry można skrzesać również słabszej jakości stalą, o mniejszej zawartości węgla i nisko hartowaną, podał przykład zaczerpnięty z historii. Wtedy nie zgłębiałem sensu tych rozważań, ale wydało mi się to bardzo interesujące.

Na tegorocznych Dymarkach Świętokrzyskich temat krzesiw iglicowych powrócił, okazało się, że nikt w Polsce w zasadzie tym tematem się nie zajmuje. Czas i obszar prezentowany na Dymarkach jak najbardziej temu odpowiadają, więc pomyślałem, że spróbuję coś w tym kierunku zrobić, tak by za rok pokazy ogniowe obejmowały również krzesiwo iglicowe.

Przez kilka miesięcy gromadziłem szczegółowe informacje, poza wcześniej wspomnianymi z forum miałem zdjęcia z muzeów oraz skany książek z ikonografią znalezisk krzesiw iglicowych z terenów Danii i Polski.
Podczas jednego z jesiennych rowerowych wypadów na piaszczystej drodze przy lesie znalazłem ładny otoczak, który z wyglądu bardzo przypominał mi ten ze zdjęcia z muzeum. Gdy wróciłem do domu chciałem jak najszybciej sprawdzić właściwości tego kamienia, poszperałem w rupieciach i znalazłem stary pilnik, iglak z drewnianą rączką - w zasadzie gotowe krzesiwo iglicowe. Pierwsze próby były udane i bardzo optymistyczne, hubka łapała iskry i nie widziałem problemów by wykonać zestaw do krzesania o bardziej historycznym wyglądzie. Sprawdziłem jeszcze przy okazji 22,5 cm stolarski gwóźdź, bez oprawy, chciałem przekonać się o prawdziwości teorii, czy aby na pewno iskry można skrzesać tylko jakąś super stalą.
Gwóźdź był wykonany z dosyć miękkiej (w porównaniu do pilnika) stali a mimo tego uzyskałem wystarczająco dużo iskier, od których  zaczęła się żarzyć hubka. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, co do wcześniejszych przypuszczeń.

Przyszedł czas na wykonanie czegoś optycznie bardziej przypominającego krzesiwa ze zdjęć. Co prawda zdarzają się znaleziska krzesiw iglicowych bez oprawy lub w oprawie rogowej, ale większość występuje z rękojeścią drewnianą i takie postanowiłem wykonać. Doszedłem do wniosku, że dobrym materiałem na rękojeści będzie jesion, twardy, wytrzymały a poza tym, co ważniejsze ma wewnętrzny miękki rdzeń, dzięki czemu łatwiej będzie osadzić stalowy bit. Nic prostszego, wybrałem się do lasu i przytargałem materiał na kilka rękojeści. Ze zdjęć wynikało, że rękojeści były strugane ręcznie nożem lub kształtowana przy użyciu prymitywnych tokarek do obróbki drewna. Ja wybrałem tą pierwszą metodę, taki surowy, prymitywny wygląd jakoś bardziej mi  odpowiadał. W sumie wykonałem trzy rękojeści jesionowe i jedną dębową zdobioną motywem, o różnym kształcie, z tym poszło mi łatwo.

Ogólny zarys jak to ma wyglądać metalowa część krzesiwa miałem, jednak znacznie gorzej było z jej wykonaniem. Wszystkie krzesiwa powstały ze stali wysokowęglowej z przekutych pilników, w domowych warunkach, na gorąco, podgrzewałem i tłukłem młotkiem do uzyskania pożądanego kształtu. Pilnik iglak, którym robiłem pierwsze próby skróciłem i przekułem, koniec bita wchodzący w drewnianą rękojeść podgrzałem i wcisnąłem w miękki rdzeń wypalając otwór, tak by dokładnie pasował przy osadzaniu. Następnie bit selektywnie zahartowałem i wbiłem w drewnianą rękojeść. Cieszyłem się, bo wyglądało wszystko ładnie, ale radość trwała krótko. Zanim choć raz uderzyłem o kwarcyt już stalowy bit był złamany. Okazało się, że przesadziłem z hartowaniem. Kolejny raz zahartowałem już tylko 1 cm pracującej końcówki, w płaskim naczynku z wodą. Po osadzeniu stalowej części krzesiwa i pierwszych testach wyszło, że działa dużo gorzej niż pilnik przed jego przerobieniem. Musiałem mocniej uderzać o otoczak a i tak iskier było niewiele, małe i o niższej temperaturze, bardziej czerwone a nie jak wcześniej jasnożółte. Ponownie rozgrzałem bit, do wyższej temperatury niż uprzednio i zahartowałem, tym razem krzesiwo iglicowe sprawowało się zadowalająco. W tych samych warunkach powstały jeszcze dwa krzesiwa (plus jeden bit zapasowy), które spisują się podobnie.

W próbach zastosowałem kwarcytowy (?)otoczak o gładkich, zaokrąglonych bokach, o jakie łatwo na naszych polach oraz kwarcyt pochodzący z nasypu kolejowego. Wśród znalezisk dominują krzesaki kwarcytowe lub z drobnokrystalicznych piaskowców, ze starannie wygładzonymi powierzchniami, zwykle o formie owalnej, prostokątne lub łódkowate. Ta ostatnia forma była szczególnie popularna w Skandynawii, specjalnie uformowane, płaskie płytki z rowkiem po obwodzie i rzemieniem do wiązania do pasa razem z krzesiwem. Wykonanie jednak tak szlifowanego krzesaka kwarcytowego wymaga sporego nakładu sił, czasu i umiejętności pracy w takim surowcu. Pierwsza forma jest bardziej naturalna, łatwo znaleźć w terenie odpowiedni otoczak jak i nie wymaga od dalszej obróbki.
Jako substytut kwarcytu testowałem kwarc w formie szczotek na innych skałach, piaskowce kwarcytowe, granit, polne otoczaki o zwięzłej budowie i podobnej twardości oraz skały bogate w piryt. Najwięcej iskier powstawało przy uderzaniu o skały pokryte drobnymi kryształami kwarcu oraz kwarcyt. Zauważyłem, że przy używaniu granitowej kostki brukowej najlepsze efekty dawało uderzanie krzesiwem o równą, powstałą w wyniku długotrwałego ścierania powierzchnię.

W skład historycznych zestawów do krzesania czasami dodatkowo wchodziła iglica, którą mechacono hubkę. Krzesaki nie mają ostrych krawędzi więc jest to zrozumiałe, ja używałem krzemiennego wióra.

Nie znalazłem materiałów pokazujących jak używać krzesiwa iglicowego dlatego krzesałem po swojemu, tak jak potrafię. Technika krzesania narzuca się sama, z góry uderzamy krzesiwem mocno w kwarcyt tak by skrzesać iskry, podobnie jak przy korzystaniu z pirytu i krzemienia. Iskry trudno ukierunkować, bardzo przypadkowe, nierówne i jest ich znacznie mniej niż przy krzesaniu innymi typami krzesiw tradycyjnych. Iskry łapałem na hubkę przygotowaną z amadou hubiaka pospolitego preparowanego w popiele, czuła i dobrze zmechacona. Z innych hubek można zastosować błyskoporka, zwęglony beztlenowo len czy bawełnę.
Kwarcytowy krzesak daje możliwość skrzesania iskier nie tylko przy użyciu krzesiwa iglicowego ale również i krzesiwa sztabkowego, co w okresie przejściowym mogło było wykorzystywane.

Krzesiwo iglicowe można używać także trzymając cały zestaw w rękach, bez opierania o cokolwiek. W jedej ręce trzymamy krzesak z przyciśniętym do jego powierzni hubką, a w drugiej mamy krzesiwo, którym uderzamy o powierzchnię krzesaka, tak by iskry spadły na hubkę.




Jeśli rozważyć stal, jaka historycznie była stosowana do krzesiw iglicowych, to w początkowej fazie epoki żelaza z miejscowych rud uzyskiwano stal zróżnicowanej jakości, zwykle jednak o małej zawartości węgla, którą nie da się wysoko zahartować. Bardzo możliwe, że rdzeń krzesiw był wykonany z niskowęglowej stali a tylko powierzchnia była dodatkowo nawęglana. Nie podam tutaj konkretnych, procentowych wartości składników stopu ani twardości, bo nie mam takich danych, nawęglanie stali jest procesem bardziej skomplikowanym technologicznie opanowanym później. Tłumaczyłoby to odejście od używania krzesiw iglicowych na rzecz innych typów krzesiw w dalszym okresie, robionych już z twardszej stali, dużo praktyczniejszych. Przeprowadzono badania doświadczalne (Szwecja), w których do krzesiw iglicowych z powodzeniem zastosowano stal o
zawartości 0,5 - 0,9% C, odpowiada to stali średnio- i wysokowęglowej. Zakres ten można jeszcze poszerzyć, włączając w to zarówno stale węglowe o mniejszej jak i większej zawartości węgla oraz stale stopowe.

Krzesiwo iglicowe jest dość specyficzne porównując jego działanie z innymi typami krzesiw. Mniej skuteczne, wymaga więcej czasu i wysiłku, mocniejszego uderzania o krzesak oraz odpowiedniego materiału na tenże krzesak. Krzemień, który w przypadku pozostałych typów krzesiw jest bardzo dobrym materiałem na krzesak tutaj się nie sprawdza. Dużo mniej jest powstałych iskier z krzesiwa iglicowego, oderwane drobiny stali są za to ''grubsze'' i dłużej się spalają. Pewne znaczenie ma też dobór odpowiedniego materiału krzesaka do stali, z jakiej zrobione jest krzesiwo. Ma jednak jedną, ogromną zaletę, umożliwia skrzesania ognia z wykorzystaniem ''miękkiej'' stali, która zupełnie nie nadaje się do innych typów krzesiw np. sztabkowych czy dwukabłąkowych.
Skoro nie mamy możliwości uzyskania stali o lepszych parametrach, to trzeba zmienić pozostałe elementy, większe znaczenie ma dynamika uderzenia (mocniej, szybciej) niż jakość stali czy surowiec, z jakiego jest krzesak. Doskonale wykorzystali to nasi przodkowie, zrozumienie tego pozwala na skorzystanie z szerszej gamy materiałów, wyroby ze stali niskowęglowej są dużo bardziej powszechne w naszym otoczeniu. Gwóźdź stolarski, który był moim krzesiwem iglicowym i w tej roli sprawdził się, nawet po ukształtowaniu na krzesiwo o bardziej tradycyjnym kształcie i po próbie zahartowania, ze względu na użytą stal do jego wyrobu nie będzie działał. Potwierdza to teorie, że do krzesiwa iglicowego wcale nie musi być używana jakaś super węglowa, wysoko hartowana stal.

Krzesiwo iglicowe to nieznana szerzej metoda na uzyskanie ognia a szkoda, bo warto się z nią zapoznać, wg mnie jest to bardzo ''survivalowa'' metoda. Jej opanowanie może się przydać przy wykorzystywaniu do krzesania domowych przedmiotów o zbliżonym wyglądzie np. gwoździ, wkrętaków, pilników, stalowych prętów, kluczy, siekierki itd., a tradycyjny sposób krzesania w tym przypadku nie zadaje egzaminu. Do uzyskania iskier można użyć szczerszy zakres surowców, jest bardziej uniwersalna.

Przygotowanie tego wpisu wymagało poświęcenia wielu godzin na eksperymenty, wysiłek włożony w próbę odtworzenia tego, co jest związane z krzesiwem iglicowym. Opisałem głównie wyniki swoich doświadczeń plus część informacji, które udało mi się zgromadzić. Zaznaczam jednak, że być może technika krzesania nie jest właściwa, trudno coś więcej na ten temat powiedzieć, bo nie mam punktu odniesienia. Zastosowałem takie a nie inne rozwiązanie, ponieważ wydaje mi się ono wygodne i skuteczne, co uważam za najbardziej istotne. Technika wygląda na prostą, niestety jeśli chodzi o skuteczność to clip jest mało poglądowy, nieraz trzeba się ostukać jak dzięcioł :)

Krótki clip demonstrujący używanie krzesiwa iglicowego:

3 komentarze:

  1. Od razu po przeczytaniu wpisu poszedłem próbować i jak dla mnie nie jest to bardzo trudne, ale faktycznie trzeba odrobinę wprawy i szczęścia aby hubka złapała iskrę. Bardzo dobry wpis, dzięki za tą wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe opracowanie, faktycznie inspiruje do eksperymentów :)
    Czy mógłbyś napisać dwa zdania, w jaki sposób preparowałeś hubiaka popiołem bukowym?

    Z pozdrowieniami

    Kapitan Apteka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plastry hubiaka gotuję przez ok. 0,5 godz. w ''błocie'' czyli bukowy popiół +woda. Suszę, rozbijam, zmiękczam- gotowe.

      Usuń