Nieco innym sposobem uzyskania ognia, ale w oparciu też o siarkę, są patyczki zapalające. Cienkie drewniane drzazgi (miękkie drewno) lub nawet sosnowe igły zanurzamy z jednej strony w roztopionej siarce, robimy coś na wzór współczesnych zapałek. Następnie wystarczy przytkną rozżarzoną hubkę do takiej prymitywnej zapałki. Nastąpi zapłon i otrzymamy na kilkanaście sekund płomień, który można przenieść na inny palny materiał.
Siarkowa łyżka jak i patyczki zapalające umożliwiają w łatwy i szybki sposób otrzymanie płomienia. Nie potrzebna jest nam rozpałka wstępna, na którą przenosimy hubkę by rozdmuchać i uzyskać płomień. Zwykle używamy roślinnego włóknistego materiału np. końców traw, puchu z kwiatostanów, kory. W Skandynawii, szczególnie w zimie przy grubej pokrywie śnieżnej, poza drzewami i porostami trudno znaleźć włóknisty materiał nadający się na rozpałkę. Siarkowa łyżka ułatwiała codzienne życie mieszkańcom tej mroźnej krainy. Bez wysiłku i gryzącego w oczy dymu za pomocą siarkowej łyżki lub patyczków zapalających mogli otrzymać płomień.
Ta, zapalniczek nie znali i przez to im ciężej było.
OdpowiedzUsuńMożna sobie utrudniać życie? Można.
Siarka jako taka (rodzima) w polskich lasach nie występuje. Nie upowszechnię pewnej wiedzy (co ja bym zrobił) bo nie chcę się przyczynić do dewastacji, przez bezmózgów.
Noszenie siarki, to jak noszenie zapałek, tylko upierdliwych.( Z ideologicznego punktu widzenia). Można jeszcze z 10 mikstur, byle nie zapałki/zapalniczka.
To już te łuki, pługi, brony i motyki? lepsiejsze są, bo z naszych pól i lasów. Pies