W drugim i trzecim sposobie na sznurek z wierzby bez narzędzi już się nie obejdziemy. Niezbędny jest co najmniej nóż. Ścinamy gałęzie/pnie o grubości 3-8 cm, najlepiej proste, bez bocznych odrostów. Korę nacinamy nożem, podważamy i odrywamy całe pasma kory od pnia.
Tak możemy zrobić w przypadku cienkich pni i elastycznej kory. Przy grubszych pniach wygodniej jest wpierw rozłupać ja na pół lub ćwiartki i dopiero zdejmować korę. Ten sposób ściągania kory jest też korzystniejszy gdy jest ona sztywna.
W okresie wiosna-lato, a więc gdy krążą soki, ze ściągnięciem kory nie powinniśmy mieć problemu. Po nacięciu można ją ściągać całymi pasmami. Jesienią i w zimie pozyskanie kory jest utrudnione, gdyż przylega ona mocno do pnia. Szczególnie, kiedy panują ujemne temperatury i wszystko jest zamarznięte. Na to też jest sposób. Gałęzie/pnie razem z korą lekko przypiekamy nad ogniskiem. Powierzchnia kory zmieni kolor na lekko brązowy.
Kora nie może być zwęglona, gdyż wtedy stanie się krucha. Jeśli za mało lub za wolno pogrzejemy, to kora nie odejdzie. Nie chodzi o wysuszenie, a o szybkie podniesienie temperatury pnia z korą. Wysoka temperatura powoduje wydzielanie się pary wodnej z wnętrza i odparzenie kory od pnia. Jak uważnie się wsłuchamy, to będzie słychać ciche syczenie uchodzącej pary wodnej. Obracamy i przesuwamy gałąź, tak aby równomiernie była przypieczona na całej długości. Od razu po przypieczeniu (na gorąco) ściągamy korę. Pracujemy w rękawiczkach, łatwo o oparzenie. Proces przypiekania na ogniskiem znacznie ułatwia oddzielanie kory. Nawet w zimie nie ma z tym problemu. Zadanie to łatwiej wykonać, jeśli pnie wcześniej rozdzielimy na połówki lub ćwiartki. W ten sposób otrzymamy równej szerokości pasy kory. Korę zaczynamy ściągać od końca pnia, lub po przełamaniu od środka ku końcom połówek.
Po oddzieleniu kory od pnia musimy usunąć zewnętrzną, sztywną warstwę kory, która jest bezużyteczna.
Oczyszczone łyko trzeba jeszcze rozdzielić na pasma równej szerokości. Ostatni etap to skręcanie sznurka. Tak przygotowany sznurek niejednokrotnie męczyłem w łuku ogniowym, jest bardzo wytrzymały. Najlepiej używać bezpośrednio po wykonaniu, gdy włókna są wilgotne i elastyczne. Po wyschnięciu dalej zachowuje pewną elastyczność.
Ciekawe
OdpowiedzUsuń