środa, 26 czerwca 2019
Lody poziomkowe, lody miętowe
Gorąco :) Przy tak wysokich temperaturach chętnie sięgamy po chłodzące napoje i lody. Oczywiście jak na poszukiwacza dzikich roślin jadalnych przystało najbardziej cenię sobie domowe wyroby. Z zebranych w lesie owoców i pozostałych części roślin możemy przygotować pyszne mrożone herbaty, lody, desery itd. Domowe lody możemy zrobić z kilku prostych składników. Najczęściej są to: mleko, śmietanka, owoce i cukier. Sami decydujemy o smaku, ilości cukru i pozostałych składników. Domowe lody są łatwe do wykonania, potrzebujemy tylko blendera i zamrażalnika.
Poziomki w tym roku są wyjątkowo aromatyczne i smaczne. Niestety komary i kleszcze ''umilają'' ich zbieranie. Tak jest przynajmniej w moich okolicach. Nieocenioną pomocą podczas takich zbiorów mogą się okazać najbliższe osoby :) A jeśli nie przy zbieraniu, to z pewnością przy robieniu lodów. Moja kobieta stała się też inspiracją co do ich kształtu. Natura tworzy najdoskonalsze formy :)
Lody poziomkowe
Do ich zrobienia potrzebujemy trzech składników: poziomek, mleka skondensowanego słodzonego i śmietanki 30%. Z 400g śmietanki (2 małe kubki) i 1/2 puszki mleka skondensowanego słodzonego wyjdą nam lody bardzo słodkie. Jeśli chcemy zrobić lody mniej słodkie, to zwiększamy ilość śmietanki, a zmniejszamy mleka. Zbyt duża ilość cukru zagłuszy naturalny smak poziomek, dlatego staram się zawsze używać jak najmniej cukru. Mocno schłodzoną śmietankę i mleko przelewamy do pojemnika i ubijamy do uzyskania kremowej konsystencji. Odstawiamy do lodówki na 30 minut. Dodajemy poziomki i dokładnie blendujemy. Masę przelewamy do plastikowych foremek i umieszczamy w zamrażalniku na kilka godzin. Poziomkowe lody są bardzo aromatyczne i smaczne. Zamykamy oczy i leśny odlot :) Godne polecenia dla osób lubiących słodycze, owoce i pieszczoty receptorów :)
Lody miętowe
Składniki: liście mięty, mleko kokosowe, sok z cytryny, cukier. Wybieramy ulubiony gatunek mięty. Liście tniemy na drobno nożem i rozcieramy na pastę w moździerzu. W pojemniku ubijamy schłodzone mleko kokosowe do uzyskania kremowej konsystencji. Odstawiamy do lodówki do schłodzenia na 30 minut. Dodajemy pozostałe składniki i dokładnie je łączymy. Tutaj również dodaję jak najmniej cukru. Sok z wyciśniętej cytryny poprawia smak lodów. Masę przelewamy do pojemnika i zamrażamy. Lody miętowe odpowiednie będą dla indywidualistów - koneserów brodzenia boso przez podmokłe letnie łąki i zbierania aromatycznych ziół :)
poniedziałek, 17 czerwca 2019
Pesto z dzikich roślin
Za pesto z bazylii, jakie można kupić w sklepie, nie przepadam. Zupełnie inna sprawa, gdy sam zrobię pesto z dzikich roślin. Uwielbiam jego wspaniały smak i aromat. Własnoręcznie zbieram rośliny, które najbardziej mi odpowiadają. Według własnej kompozycji robię pesto. Zjadam je świeże z makaronem lub przechowuję na później w lodówce bądź zamrażarce. Dzięki temu mogę cieszę się smakiem wiosennych ziół aż do następnej wiosny.
Pesto to doskonała opcja szybkiego śniadania, obiadu, deseru czy kolacji. Pożywne i zdrowe. Bazą są chwasty, zawierają one mnóstwo witamin i minerałów, które dostarczymy naszemu organizmowi. Przygotowuje się je bez obróbki termicznej, a więc zachowuje się najwięcej składników odżywczych.
Tradycyjne pesto to rozdrobniona i wymieszana bazylia plus orzeszki pinii, ser parmezan, oliwa z oliwek i odrobina soli. Niektórzy dodają też czosnek, ostre papryczki, suszone pomidory, pieprz, ocet, sok z cytryny, limonki lub inne dodatki. Zamiast orzeszków pinii mogą być nasiona słonecznika, dyni, orzechy włoskie, laskowe, nerkowca, pekan lub migdały. Niektóre z orzechów praży się lekko na patelni. Oliwę z oliwek zastąpić można olejem rzepakowym, słonecznikowym czy innym. Niektórzy dodają oliwy smakowe. Podobnie z parmezanem, z powodzeniem możemy użyć tańszych zamienników. Jadłem też pesto zrobione z dodatkiem twarogu czy oliwek. Możliwości jest więc bardzo dużo.
Składniki pesto z wygody rozdrabiamy w blenderze. Kiedyś bazylię siekano bardzo drobno nożem lub rozgniatano drewnianym tłuczkiem w kamiennym moździerzu, co pozwalało nadać odpowiednią teksturę pesto.
Pesto można zrobić nie tylko z bazylii, ale też bardzo wielu dzikich roślin jadalnych. Nadają się do tego szczególnie aromatyczne zioła o wyraźnym smaku. Nie bez znaczenia jest przy tym okres zbioru. Najczęściej używam ziela: gwiazdnicy, komosy, pokrzywy, macierzanki, podagrycznika, trybuli leśnej, gorczycy, chrzanu, mniszka, jasnoty purpurowej, fiołka, czosnku niedźwiedziego, czosnaczku, szczawiu, szczawiku, bluszczyku.
Niektóre rośliny mają dobry smak, ale słaby aromat, albo odwrotnie. W takim przypadku korzystne jest połączenie kilku roślin, które będą się uzupełniały, np. komosa z macierzanką. Łączymy łagodne z wyraźnymi. Pesto nabierze wtedy odpowiedniego smaku jak i aromatu. Nie musimy też polegać wyłącznie na tych dzikich. Bazą pesto są rośliny, możemy łączyć dzikie z ogrodowymi, np. gwiazdnicę z pietruszką.
Przy wyborze istotny jest skład chemiczny. Składniki zawarte w roślinach nie zawsze są trwałe, mogą ulec rozkładowi w skutek czego zmieni się ich smak oraz zapach. Tak zdarzyło mi się przy rdeście ostrogorzkim. Świeżo po zrobieniu miał ostry, bardzo dobry smak, który jednak po kilku dniach zniknął. Rośliny można też fermentować przed zrobieniem pesto uzyskując ciekawe smaki. Niektóre rośliny zwyczajnie do siebie nie pasują. Dobór składników to kwestia naszych indywidualnych upodobań kulinarnych. Trudno komuś polecić np. czosnek, gdy ktoś nie znosi jego zapachu. Na podobnej zasadzie rośliny o pikantnym smaku zniechęcą do spróbowania pesto osobę preferującą łagodne smaki. Pesto z pokrzywy czy mniszka nie każdemu posmakuje. Pamiętajmy też o uczuleniach i nietolerancjach pokarmowych.
Przepis na pesto z dzikich roślin
orientacyjne ilości:
- dwie garści ziół
- 1/2 szklanki orzeszków piniowych
- 3/4 szklanki startego sera
- 3/4 szklanki oliwy z oliwek
- sól
Zebrane zioła popłuczemy a następnie kroimy na drobno. Umieszczamy w blenderze. Dodajemy trochę oliwy i miksujemy. W razie potrzeby można dolać jeszcze oleju lub trochę wody, jeśli zioła są mało soczyste. Gdy zioła są rozdrobnione dodajemy pozostałe składniki, stary ser oraz ulubione dodatki. Na końcu sól i przyprawy. Wszystko rozdrabiamy do momentu uzyskania jednorodnej konsystencji. Próbujemy jak smakuje, ewentualnie doprawiamy.
Pesto doskonale smakuje świeże. Jeśli chcemy przechować przez kilka dni (do tygodnia), to napełniamy nim wyparzone słoiki nie pozostawiając kieszeni powietrznych. Wierzch zalewamy warstwą oliwy i szczelnie zakręcamy. Przechowujemy w lodówce. Bez dodatku sera pesto postoi dłużej, w lodówce 2-3 miesiące. Podobnie dłuższą trwałość ma pesto przygotowane z fermentowanych roślin. Ser dodajemy dopiero przed użyciem w jednorazowych porcjach. Jeszcze dłużej można przechowywać pesto w zamrażalniku, spokojnie do następnej wiosny wytrzyma.
Ostatnio zrobiłem duży słoik pesto z trzech roślin, w równych częściach gwiazdnica, trybula, pokrzywa, z podsuszanym wędzonym oscypkiem. Już go nie ma. Żaden problem, zrobię nowe, chwastów w pobliżu bez liku.
wtorek, 11 czerwca 2019
Supermarket
Niedaleko mnie jest ogromny supermarket. Bardzo stary, z tradycjami. Otworzyli go tak dawno temu, że już chyba nikt nie pamięta kiedy. Dawniej wszyscy robili w nim zakupy. Teraz ludzie wolą kupować gdzie indziej.
Obok tego supermarketu jest parking. Nigdy nie zdarzyło mi się abym nie miał gdzie zaparkować. Nie brakuje też koszyków i nie ma kolejek przy kasach.
W supermarkecie cisza i spokój. Bez pośpiechu można zrobić zakupy. Przestrzeni do chodzenia i oglądania jakiej w żadnej, nawet największej i najbardziej ekskluzywnej galerii handlowej nie znajdziecie.
Wybór produktów przyprawia o ból głowy. Trudno się człowiekowi zdecydować. Codziennie wyprzedaże i promocje. Produkty tylko od lokalnych dostawców. Za to wszytko świeże i ekologiczne.
Supermarket jest otwarty od poniedziałku do niedzieli, 24 h/ na dobę. Tworzy sieć na terenie całego kraju. Nikt nie ma tylu oddziałów, co ten supermarket.
Wszystko w nim jest za darmo! To jeszcze nic. Pewnie mi nie uwierzycie, ale najdziwniejsze jest to, że w tym moim supermarkecie nie ma ludzi...
piątek, 7 czerwca 2019
Groty strzał z podkarpackiego rogowca
Co jakiś czas organizuję wycieczki w poszukiwaniu surowców do łupania. Obieram kierunek, wsiadam w samochód i jadę. W ubiegłym roku po drodze w Bieszczady odwiedziłem dwa nieczynne kamieniołomy, ''Futoma'' w Błażowej oraz w Krościenku na zachodnich stokach góry Ostrykowiec.
We wspomnianych kamieniołomach dominują łupki menilitowe i margle krzemionkowe, ale można też znaleźć rogowce i radiolaryty. W większości jest to materiał silnie spękany. Improwizowane narzędzia, nazwijmy je survivalowe, z tego zrobić się da, ale radości z łupania niewiele. Obróbka ze względu na spękania jest utrudniona, a efekty w dużej mierze przypadkowe. Atrakcyjny materiał jeśli oceniamy barwę i wzory. Dobrego jakościowo surowca pod względem krzemieniarskim, z którego byłbym zadowolony, znalazłem niewiele.
Na zdjęciu widoczne są dwa groty strzał, które wykonałem z rogowca (o ile dobrze rozpoznałem?) znalezionego w Błażowej. Materiał barwy brązowej, jednorodny, doskonale łupliwy, marzenie jeśli chodzi o właściwości krzemieniarskie. Na zdjęciach poniżej efekty moich poszukiwań.
Surowce z Błażowej
Surowce z Krościenka
Widok na wyrobisko na stokach góry Ostrykowiec
środa, 5 czerwca 2019
Dwa nowe retuszery
Powiększa się mój warsztat o kolejne narzędzia do obróbki krzemienia. W zależności od potrzeb, używam kilku retuszerów. Ich robocze miedziane końcówki mają różne grubości i długości. Wykonane są z kawałków gwoździ lub przewodów elektrycznych. Ponieważ są stosunkowo niewielkiej grubości i miedź jest miękka, to nie mogą one wystawać poza drewnianą rękojeść więcej jak 10-15 mm. Przy wykonywaniu retuszu siły czasami są tak duże, że dłuższy sztyft się wyginał. To utrudniało mi obróbkę krzemienia, zwłaszcza grotów w których chciałem zrobić głębsze wcięcia. Praca takim narzędziem też nie była bezpieczna. Potrzebowałem retuszerów solidnych, z dłuższą końcówką.
Z miedzianego pręta wykułem 4 nowe sztyfty różnej długości i grubości. Jeden dłuższy i jeden krótszy osadziłem w dębowych rękojeściach, pozostałe są na zapas. W razie potrzeby można je bez problemu wymienić. Sztyfty są grube i długie. Ten zapas mogę wykorzystać przekuwając od nowa miedziane sztyfty i nadać im nowy kształt. Zdecydowanie poprawił się komfort pracy. Mogę teraz użyć maksymalnego nacisku bez obawy o uszkodzenie retuszera.
niedziela, 2 czerwca 2019
Mahoniowy zachód słońca
Co zrobić z drugiego kawałka obsydianu, może pozostawić go w niezmienionej formie? Raczej nie po to go kupiłem. Posiadanie nie daje tyle satysfakcji, co tworzenie. Nadać mu nowy, niepowtarzalny kształt, to cel mojego działania. Powielanie wyrobów w większej liczbie to nudne odtwórstwo.
Hm...,a może by tak obrócić go o 180 stopni i spojrzeć z innej perspektywy? Czy czerń przechodząca w czerwień nie jest bardziej intrygująca? Czerwony wschód słońca wyłaniający się z mroków nocy. Nieliczne blaski ciemniejszych fal spowitych miękkim światłem przestrzeni.
W dzisiejszych czasach kamienne groty to zupełnie niepraktyczna rzecz. Jedna z wielu obecnych w życiu nas wszystkich gdyż, jak łatwo zauważyć, niepraktycznych rzeczy w naszym świecie przybywa wraz z rozwojem cywilizacji. Coraz mniej stawiamy na użyteczność, a coraz bardziej na wygląd. Dokąd ta droga zmierza nie chcę rozmyślać.
Kamienne groty nie są wykonane ze szczególnie drogich kamieni. Potrafią za to urzekać swoim pięknem. Po oprawieniu np. w srebro, możemy nosić je jak biżuterię. W ten sposób krwawy grot symbolizujący drzemiące w nim prymitywne instynkty łowieckie dawnych kultur przyozdobi pierś zupełnie współczesnej białogłowy:) Podkreśli niezwykłość noszącej go osoby. Będzie przywoływać wspólnie chwile spędzone z ukochaną osobą nad morzem. Zawieszony na szyi, blisko jej serca, niech przypomina.
Subskrybuj:
Posty (Atom)