piątek, 1 kwietnia 2022

Moja przygoda z krzemieniarstwem - cz. 2

Gdzieś około 2012 roku zacząłem jeździć na pikniki archeologiczne i różne pokazy, między innymi odwiedziłem Rydno, Biskupin, Krzemionki. Na początku jako obserwator, po naukę i zgłębianie tajników obróbki krzemienia i innych pradziejowych technik. Mogłem popatrzeć, a później sam spróbować. Piękne krzemienne konkrecje i jeszcze wspanialsze wyroby. 

Nauka wcale nie była taka prosta. Pomimo to, coraz bardziej fascynowała mnie ta trudna technika. Oglądałem i marzyłem, aby kiedyś dojść do takiego poziomu. Odbijać długie wióry bezpośrednim uderzeniem twardym tłukiem, uzyskiwać schyłkowopaleolityczne liściaki, mezolityczne zbrojniki, tylczaki, retuszowane ostrza, noże, siekiery itd. 

Szybko dołączyłem do grona wykonawców. Etap intensywnej nauki, wyjazdów i szkoleń. Poznawanie nowych surowców, technik i miejsc pozyskania krzemienia. 

Później warsztaty survivalowe i przekazywanie innym swoich doświadczeń. Zamiennikiem krzemienia stała się ceramiczne płytki, porcelana i szkło. Wykonywane na szybko, ale funkcjonalne narzędzia. 

Moja pierwsza siekiera z krzemienia pasiastego czterościenna gładzona, proste ostrza i noże.  

cdn.

2 komentarze:

  1. Fantastyczna sprawa. Brawo. Aż miło popatrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tu aż się prosi: Wilson ścinający suszkę krzemienną siekierą!

    Ilu to "wujów" współcześnie, miało okazję skosztować takiej fatygi? Pewno na warsztatach archeo? Chciałbym się przymierzyć 1 raz do takiego zadania. Wpierw trzeba jeszcze oryginalnie oprawić. Kawał przygody, taka ścinka. Pies

    OdpowiedzUsuń