niedziela, 14 października 2012

Śniadanie - kisiel z żurawin


Dobrze mi idzie z tym jedzeniem, więc pociągnę dalej :D

Prawdziwy kisiel z żurawin, kwaśna poezja smaku :D
Nie o smaku żurawin, nie żurawinowy, żaden w proszku z torebki, nie ma porównania. Nie z tych amerykańskich, sztucznie uprawianych na wielkich farmach i kupionych w sklepie, tylko nasze polskie, z lasu, bez oprysków, nawozów i na pewno nie GMO. Oczywiście najlepiej smakuje z tych samodzielnie uzbieranych, tylko uwaga, chodzenie po bagnach wciąga :)
Są jeszcze takie miejsca, gdzie można z pełnym wiaderkiem żurawin wrócić z lasu, chociaż niestety coraz rzadszy to widok. Na szczęście na kisiel nie potrzebujemy wiele, garść żurawin wystarczy by obdzielić kilka osób. Czasami w wyścigu po ten leśny owoc ludzie zbierają jeszcze niedojrzałe, jasne, ledwo zarumienione, poczekajmy. Najlepiej smakują czerwone, dobrze wybarwione, zbiór od końca września. Zbieranie żurawin na zarastającym jeziorze to dla mnie wspaniała przygoda, boso stąpam po najwspanialszym dywanie świata jakim jest gruba, miękka warstwa mchu, ugina się pod moimi stopami, pojawia się woda, i tak z kępki na kępkę, niekiedy można spotkać wygrzewającą się w promieniach słońca żmijkę :)

Gdy już zdobędziemy żurawiny to możemy zrobić z nich nalewkę lub kisiel. Można też zrobić dwa w jednym, najpierw robimy żurawinówkę a po zlaniu alkoholu z resztek owoców robimy kisiel z procentami :D
Ponieważ ostatnia propozycja jest nie dla każdego, więc robimy kisiel tradycyjnie, taki kompot z ''zagęstnikiem''. Owoce rozgniatamy w kubku i wlewamy zawartość na wrzątek, doprowadzamy do wrzenia a następnie dolewamy rozrobioną w przegotowanej wodzie skrobię ziemniaczaną, ciągle mieszając ponownie gotujemy. By stało się to zjadliwe trzeba osłodzić, smacznego !


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz